~XXXII~

325 21 2
                                    

Dopiero po przebudzeniu zorientowała się, że w ogóle zasnęła. Przez chwilę była rozkojarzona, spod powiek próbowała przypomnieć sobie, gdzie jest. Szybko dotarła do niej wilgoć podłogi i chłód pomieszczenia. Jednak to nieprzyjemny ucisk na nadgarstku ją oświecił. Usiadła pod zimną ścianą, każdemu ruchowi ręką towarzyszył chrzęst łańcucha. A już łudziła się, że to wszystko się jej przyśniło. Nie wiedziała, ile czasu minęło odkąd trafiła do Rosji. Przez okienka u szczytu ścian wpadało blade światło poranka, jeszcze delikatnie zabarwione złotem wschodu słońca. Wkrótce zaczęła czuć wszystko, co wydarzyło się po jej przybyciu. Bolały ją nogi i brzuch, wilgoć szarej tuniki zmuszała jej ciało do drżenia. Mijały godziny, a ona nie była już w stanie o niczym myśleć. Poczuła jak włosy łaskoczą ją w kark, musieli je obciąć. Pamiętała zapach farby, który niedawno drażnił jej nos. Przeczesała pasma palcami, zanim sprawdziła ich kolor. Wstrzymała oddech widząc, co wybrał dla niej Kaprov. Gdy ją zabrali, białe włosy sięgały prawie za łopatki, teraz ścięto je przed ramiona. Przypomniała sobie Natalię, zastanawiała się, czy wygląda teraz jak ona. Czy to właśnie planował generał, gdy kazał zdusić całą biel na rzecz rdzawo miedzianej barwy. Robota wykonana była szybko i niechlujnie, czego dowodem mogły być pojedyncze, jaśniejsze włosy, które odrzuciły nowy, wymuszony kolor. 

Podskoczyła słysząc uruchamianą windę. Spinając wszystkie mięśnie czekała na tego, kto za chwilę przed nią stanie. Najpierw zobaczyła trzy, ciemne sylwetki żołnierzy. Dwóch dzierżyło karabiny, trzeciego w berecie poznała bez problemu. Stary generał podszedł do celi w towarzystwie młodszych żołnierzy. Uśmiechnął się do niej, jakby byli dobrymi znajomymi. 

- Wreszcie cię znalazłem- Pamiętała dobrze ten głos, poprzedzający huk broni, która zabiła Madame B. Patrzyła na Kaprova bez strachu, czuła raczej coś, co przypominało upadek. Choć może nie tyle sam upadek, co uderzenie o ziemię- Muszę powiedzieć, ale nikomu tego nie powtarzaj, cieszę się, że to ty tu jesteś, nie ten słaby, niemądry wrak żołnierza.

Zielonooki żołnierz otworzył drzwi do celi. Kaprov zdjął krwawy beret i podszedł do Nastii bardzo powoli. Kucnął metr od niej. Był tak blisko, że widziała każdą zmarszczkę i bliznę na jego twarzy. Patrzyła na niego bez śladu strachu, ale w jego oczach wciąż widziała twarz Madame. 

- Potrzebuję cię, droga Katiu. Hydra cię potrzebuje. Razem moglibyśmy zdziałać wiele dobrego- Jego oddech był ciepły i pachniał dymem z cygara. Ta woń zdołała ją uspokoić, poniekąd ukoiła zszargane nerwy- Pomyśl, czego chciałaby nasza wspólna przyjaciółka, twoja Madame? Czy nie pragnęłaby, żebyś po jej śmierci kontynuowała wielką misję Czerwonej Komnaty? Ze mną będziesz mogła. 

- Skąd mam wiedzieć, czego chciałaby Madame? Zabił ją pan- Przypomniała, gardło wciąż bolało ją i zaciskało się mocniej z każdym wypowiedzianym przez dziewczynę słowem. Generał nawet się nie poruszył.

- Była wspaniałą kobietą- Powiedział- Jednak brakowało jej wizji. Nie potrafiła dostrzec, jak ważne zadanie przysiągłem wykonać. Wiem, że ty potrafisz zobaczyć to, na co ta suka była ślepa. Wierzę, że pamiętasz agenta Hedmana- Znów poczuła, jak krew zamarza jej w żyłach. Oczywiście, że go pamiętała. A jeszcze lepiej pamiętała, jak leżał bez życia na parkingu w kałuży własnej krwi- Madame kłamała. Nie zdradził cię, wszystko, co mówił było prawdą. To Madame dowiedziała się, że powiedziałaś mu o szkoleniu.Ta kobieta była przebiegła jak karaluch. Nie mogła przecież ryzykować tak wielkiej tajemnicy, jak odrodzenie Czerwonej Komnaty. Wygodniej było powiadomić SWR o jego niefortunnej śmierci podczas jednej z akcji. 

Przypomniała sobie jego wzrok, gdy kładła palec na spuście. Błękitne oczy do tej pory nawiedzały ją każdego dnia, nawet, jeśli na ułamek sekundy. Nie potrafiła znaleźć w tym wszystkim sensu. Ciepła, pomarszczona dłoń generała spoczęła na jej ręce. Było to jedyne ciepło, jakie do niej docierało. Nie tęskniła za Hedmanem, o dziwo nawet nie żałowała, że go zabiła. Jak powiedział James, żal nie przywróci nikomu życia. 

Pomyślała o swojej Madame B i poruszyła się nerwowo. Kobieta po prostu musiała mieć powód, dla którego kłamała. Madame niczego nie robiła, jeśli nie było w tym działaniu jakiegoś głębszego znaczenia, określonego celu. Poza tym, nawet zmarłej kobiecie ufała bardziej, niż generałowi. Spojrzała w jego jasne oczy, w których zobaczyła jasną dziewczynę o rdzawych włosach. Widziała, że powoli traci cierpliwość, musiała szybko dać mu odpowiedź.

- Będziemy współpracować, generale. Nie będę więźniem ani marionetką, jak Zimniy Soldat- Oświadczyła, jej wzrok tańczył po rozpromienionej twarzy Kaprova. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, obnażając równe zęby.

- Oczywiście rozumiesz, że nie mogę od razu ci zaufać. Wiem, jak wierna byłaś Komnacie, tej samej lojalności oczekuję w stosunku do mnie. Do Hydry. Znam cię, belaya balerina. Tym razem nie damy się przechytrzyć. 

- Z całym szacunkiem, generale. Nie wiem, jak miałabym udowodnić lojalność z więzienia.

- Katiu mam nadzieję, że nie masz mnie za głupca- Wstał i spojrzał na nią z uzasadnioną wyższością. Poczuła wielka gulę w gardle- Jeśli cię teraz puszczę, zabijesz wszystkich w tym pomieszczeniu. Mówię wszystkich, gdyż za chwilę sama skończyłabyś z dziurą w głowie. Szkoda byłoby zmarnować tę ładną buzię, nie sądzisz? 

Nie zaszczycił jej pożegnaniem. Została sama w ciemnawej celi, słyszała już tylko jak winda zabiera generała na wyższy poziom, hałasując przy tym jak odlatujący bombowiec. 


~She was Nobody~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz