~X~

428 34 3
                                    

Wniesiono ją do dużej sali pełnej sprzętu medycznego. Dwie kobiety przełożyły ją na metalowym stole, tym samym pozostawiając resztę pracy młodziutkiej siostrze króla. Okoye bez niepotrzebnej zwłoki powiadomiła T'Challę o dziewczynie, która umierała na granicy dżungli.

Znów mogła oddychać. Czuła świeże powietrze, którego uspokajający zapach mógłby koić wszystkie zmartwienia zwyczajnych ludzi. Miękki opatrunek otulił skórę na jej brzuchu, twarz przestała piec. Przez chwilę zastanawiała się, czy przypadkiem nie umarła. Było tak spokojnie, że nie była pewna. Nie mogła otworzyć oczu, jednak jej prawa dłoń szybko odnalazła miejsce po kuli przykryte warstwami opatrunków. By upewnić się, że jeszcze żyje delikatnie docisnęła ranę. Fala bólu była jak kopnięcie prądem, wyrwało ją ze stanu otępienia i zmusiło to otwarcia oczu. Wstrzymała na chwile oddech jakby ból miał powrócić. Znalazła się w bardzo małej, jasnej sali, gdzie zmieściło się tylko pojedyncze łóżko, maszyny, do których była podpięta i jedno, nie za duże krzesło. Nie było nawet okien, a ściany obłożone były białymi kafelkami. Ona sama przebrana została w zwiewną koszulkę  i spodnie z białego lnu. Do jej prawej ręki podpięto kroplówkę, przeźroczysty płyn bez przerwy płynął przez rurkę i dostawał się do jej organizmu. Nie zaskoczył jej fakt, że lewa dłoń została zakuta w kajdanki i przypięta do ramy łóżka, tuż przy jej głowie. 

Czas mijał tak powoli, że zaczęła z uwagą obserwować przejrzysty płyn w rurce. Nie był to pierwszy raz gdy musiała czekać przykuta do łóżka. W Czerwonej Komnacie mogła przeleżeć tak całą noc i część poranka. Miała czas by pomyśleć. Znów bowiem nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo zależało jej na dostaniu się do Wakandy. Nie chciała już zabić Zimowego Żołnierza. Przynajmniej na razie. Ubolewała tylko nad faktem, że musiała prawie zginąć by uświadomić sobie, że wcale go nie nienawidzi. Przypomniały się jej tortury, jakie przeszła gdy Madame znalazła w jej pokoju tą cholerną rękawicę. Teraz nie popełniłaby podobnego błędu, tego mogła być pewna. Przez własną głupotę zmusiła Madame do wpojenia w jej umysł strachu i nienawiści do byłego trenera. Te syntetyczne uczucia ją zgubiły. Jej ostatnia nadzieją na wolność był Ivan, a sama nie była pewna, czy chce wspomnianą wolność odzyskać. Bo co niby miałaby robić? Bez Czerwonej Komnaty była nikim. Nie chciała uciekać całe życie, praca dla rządu też nie wchodziła już w grę. Kim miałaby się stać, żeby mieć jakkolwiek udane życie? Albo chociaż życie. Może powinna była zginąć razem z Madame B. Spróbowała usiąść, leżenie stało się prawdziwą udręką. Oparła się o zimną ścianę i nasłuchiwała jakichkolwiek dźwięków. Wszystko wydawało się zatrzymać. Nawet aparatura nie piszczała ani nie dawała żadnych słyszalnych sygnałów działania. Tylko parametry na ekranie zmieniały się co jakiś czas. 

Po paru godzinach spędzonych w idealnej, nieprzerwanej najcichszym nawet odgłosem ciszy, automatyczne drzwi powoli odsłoniły korytarz, który był niepokojąco ciemny i pusty. Domyśliła się, że miało to miało ją zdezorientować i wprawić w jeszcze bardziej dotkliwe uczucie samotności. Co oznaczało, że znali jej zamiary albo spodziewali się, po kogo przyszła. Z dwojga złego lepiej było trafić do Wakandy ranną niż aresztowaną. Do klaustrofobicznie małego, wąskiego pomieszczenia weszła kobieta o ogolonej głowie ubrana w dziwną dla Louisy zbroję. Okoye przyjrzała się dziewczynie z przesadną dokładnością, po czym wypowiedziała parę słów w obcym dla baletnicy języku. Ta, wymownie uniosła brwi.

- Rosyjski, Polski, Niderlandzki, Angielski, Ukraiński.- Wyrecytowała wywołując chwilowe zaskoczenie kobiety. Ta nie odezwała się na początku, wbijając w Lou mordercze spojrzenie ciemnych oczu. Potężne muskuły rysowały się pod materiałem jej tuniki. Lou zdawało się, że kobieta składała się z samych mięśni, a przy tym zachowała swój wdzięk i kobiecą sylwetkę. Usiadła pochylona na krześle na przeciwko łóżka, ręce splotła opierając łokcie na mięsistych nogach. 

W sali na przeciwko zebrała się niezła publiczność. T'Challa oglądał transmisję z sali pooperacyjnej w towarzystwie samego Kapitana Rogersa. Za nimi, wyciągnięty z kriokomory zaledwie tydzień temu stał blady James. Kikut, jaki pozostał po jego metalowym ramieniu nie wyglądał już tak odrzucająco, okryty białym ochraniaczem z grubego materiału. Patrzył na monitor z rozkojarzeniem. Tym razem doskonale ją pamiętał. Zaczął zastanawiać się, co robiła przez tyle miesięcy po tym jak próbowała go zabić na zlecenie Czerwonej Komnaty i Hydry, które wtedy jeszcze współpracowały. 

Fakt, że zdołała dostać się do jednego z najbardziej strzeżonych krajów na świecie tylko po to, by znaleźć i zabić swojego byłego trenera niemal mu imponował. Świadczył o ogromnej determinacji, którą wpajano im obojgu. 



~She was Nobody~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz