~XXI~

368 37 0
                                    

Siedzieli w ciszy bardzo długo, Lou zastanawiała się, o czym myśli były trener. Jego oczy utkwiły w chuście falującej w wejściu, sama dziewczyna długo starała się doszukać czegoś interesującego w kawałku pomarańczowego materiału, jednak na nic. A mimo wszystko, cisza nie zdawała się być niezręczna czy przytłaczająca. Chyba na tym etapie już oboje do niej przywykli.

- Co teraz będzie?- Zapytała obejmując kolana własnymi ramionami. Czuła przyjemny chłód owiewający jej wciąż obolałe ciało. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, mogła teraz spojrzeć mu w oczy. Nawet w półmroku wyglądał na zmęczonego. Z resztą przypuszczała, że sama nie wygląda o wiele lepiej.

- Mamy parę dni zanim będą chcieli rozpocząć poszukiwania. Do tego czasu powinnaś odpocząć, trochę się ponudzić. Kto wie, może zdołasz się tu czegoś nauczyć.- W odpowiedzi usłyszał westchnięcie, Lou oparła głowę o ścianę w geście zmęczenia.- Masz chwilę, może zdążysz pomyśleć nad imieniem.

- Imieniem.- Powtórzyła marszcząc brwi. Ciemnowłosy pokiwał głową jednocześnie odgarniając pasmo włosów, które łaskotało go w oko. Mrukną potwierdzająco, zanim znów na nią spojrzał.

- Lepiej, żeby było dobre. Przywykłem do Katii, trzeciego już nie zapamiętam, więc postaraj się- Nie była pewna czy się uśmiechnął, czy była to tylko gra cieni. Na wszelki wypadek sama napięła mięśnie twarzy, by udało się jej unieść kąciki bladych warg i wygiąć je w uśmiech.- Jeśli ci się nie uda, mam parę pomysłów. Spędziłem w tej dziurze tyle czasu, że bez problemu wymyślę przynajmniej dziesięć.

- Wiesz, że jeszcze tydzień temu uważałam cię za zwykłego sukinsyna i chciałam cię zabić, prawda?- Przypomniała.

- Tydzień temu byłem zamrożony jak kawałek kurczaka, zrobiłabyś mi tylko przysługę- Spochmurniał po chwili i znów zaczął gapić się na tą cholerną szmatkę w wejściu. Doprawdy, materiał musiał być bardzo interesujący skoro aż tak przyciągał wzrok kogoś, kto intensywnie nad czymś myśli.- Jest późno- Wstał i poczłapał w kierunku wyjścia. Musiała przyzwyczaić się do widoku mężczyzny bez ręki. Szczególnie w ciemności był bardzo niepokojący. Rzucił jeszcze szybkie dobranoc, zanim zniknął gdzieś w świecie poza lepianką. Dziewczyna znów wsłuchała się w koncert cykad, który skutecznie uspokoił jej głowę. Nie miała pojęcia, jak spać bez kajdanek. To nie było naturalne dla kogoś, kogo zakłuwano od najmłodszych lat. Chwyciła więc ubrania, które przygotowano dla niej na zmianę i zrzuciła z siebie biała koszulę i spodnie. Dostała nawet świeżą bieliznę, co było niby oczywiste, a jednak nie lada zaskoczeniem. Podejrzane było tylko, skąd znali jej rozmiar stanika. Na koniec założyła wygodną, przewiewną sukienkę w kolorze ciemnego szafiru, która trzymała się na niej tylko dzięki temu, że była przewieszana przez szyję. Nie był to cud krawiectwa ale i nie cudu się spodziewała. Przynajmniej było jej wygodnie i nie musiała latać po okolicy w samych gaciach.

Nogawkę lnianych spodni zacisnęła na swoim lewym nadgarstku, wokół płytkiej blizny po kajdankach. Miała nadzieję, że takie prowizoryczne rozwiązanie pozwoli jej przespać chociaż parę nocy. Ciężko było stwierdzić czy była to zasługa jej genialnego pomysłu czy wycieńczenia, ale już po chwili spała jak dziecko. Ponadto, ku jej wielkiej uldze, nie śniła o niczym. Nie widziała niczego, pomijając ciemność pod własnymi powiekami i czerwoną poświatą, spowodowaną pierwszymi promieniami słońca wpadającymi do chatki. Mimo wczesnej pory, słyszała odgłosy krzątaniny dochodzące z zewnątrz. Nie zabrakło oczywiście ciekawskich dzieciaków, które wkrótce zaczęły do niej zaglądać. Kilkoro z nich odważyło się wejść do domku. Dwie dziewczynki o dużych, ciemnych oczach i włosach zaplecionych w ciasne warkocze przyniosły dla niej miskę czegoś, co wyglądało na owsiankę z owocami, a towarzyszący im mały chłopiec pomagał dzierżąc duży, drewniany kubek z wodą. Wyszło na to, że Lou bała się tych dzieci bardziej, niż one bały się jej. Szybko odwiązała białą nogawkę ściskającą jej nadgarstek i odebrała miskę z jedzeniem i kubek od chłopczyka, którego twarz ozdobiła biała i granatowa farba.

- Dziękuję- Powiedziała, chociaż nie była pewna czy dzieci rozumieją jej słowa. Zmusiła się, by wygiąć usta w uśmiech. To było o wiele bardziej zrozumiałym sygnałem, który zachęcił jej małych towarzyszów do obnażenia własnych, białych zębów. Dziewczynki, najwyraźniej bardzo szczęśliwe, wskoczyły na łóżko za nią i zaczęły bawić się białymi włosami, podczas gdy Lou nieco skołowana zajęła się konsumpcją owsianki o słodkim smaku mango, ananasa i czerwonych bananów. Chłopiec zaczął rysować coś węglem, opierając się przy tym o jej nogi. Sytuacja musiała wyglądać komicznie, ona sama czuła się trochę jak zabawka w domku dla lalek. Jeszcze nie była pewna czy czuje się nieswojo. Nie było to coś, do czego przygotowano ją w Czerwonej Komnacie. Tam wszystkie zajęcia odbywały się w grupach utworzonych ze względu na wiek dziewczynek, towarzystwo dzieci było dla niej porównywalne do jedzenia pośród istot z innej planety.

~She was Nobody~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz