Nastia prawie nie spała tej nocy. Gdy tylko próbowała zamknąć oczy, odpocząć, wszystko było czerwone, a w jej głowie rozbrzmiewał szorstki, ciepły głos generała. Z resztą ostatnio każdy ruch wykonywała, jakby utknęła we śnie. Nie wiedziała, czy mógł okazać się koszmarem, czy zaledwie kolejną, nieistotną opowiastką, o której zapomni gdy tylko zdoła się wybudzić. Niektórych rzeczy nie da się zapomnieć.
Zebranie odbywało się w niedużej sali z przeszkloną ścianą i długim, szklanym stołem, na którym wyświetlono digitalną mapę Europy z zaznaczonymi jako czerwone punkty znanymi bunkrami i placówkami związanymi z Hydrą. Ich podejrzeniem było, że Kaprov przebywa teraz w jednej z nich. A nawet jeśli nie, może udałoby się w nich znaleźć coś, co pchnęłoby ich w odpowiednim kierunku. Nastia stanęła przy mapie ze skrzyżowanymi rękoma, wzrokiem wodziła od jednej czerwonej kropki do kolejnej. Próbowała wejść w umysł generała, wydedukować, dokąd mógłby udać się teraz, gdzie przetrzymuje dziewczęta Madame. Jednak w głowie miała pusto, bo w końcu kto był w stanie odgadnąć kolejny ruch takiego popaprańca?
- Wysłaliśmy szpiegów do Serbii, Estonii i Mołdawii. Powinniśmy dostać raporty nie później, niż za czterdzieści osiem godzin.- Natasha skrzyżowała ręce, stając obok Nastii. Ta zerknęła na nia spod jasnych włosów i zastanowiła się chwilę.
- To za długo.- Oznajmiła.- Kaprov wie, że ktoś po niego przyjdzie, będzie bardzo ostrożny. Będzie się szybko przemieszczał, zwiększy ochronę. Jeśli ma jakichś przyjaciół, możemy się spodziewać, że w którymś momencie spotkamy sie również z nimi.- T'Challa potarł brodę w zamyśleniu. Musieli podejśc do sprawy ostrożnie, przynajmniej drzy razy rozważyć każdą decyzję, co niestety łączyc się musiało z wydłużonym czasem poszukiwań. Dla Nastii było to jak siedzenie na szpilkach, wiedziała, że czekanie jest dużą częścią tego, czym się zajmuje. Ale żółć podchodziła jej do gardła, gdy pomyślała o tym, co Kaprov mógł teraz robić tym dziewczynom.
- Będziemy gotowi.- Zaczął T'Challa. Spojrzał na nią łagodnie, jakby mówił ,, Uspokój się, odpocznij. Znajdziemy sukinsyna''. Nastia wstrzymała oddech, czuła jak serce próbuje przebić klatkę piersiową i starała się nie dopuścić, by jej myśli powędrowały za daleko. Spojrzała na Barnesa, opierającego się ramieniem o jasną ścianę. Marszczył brwi, jakby bardzo intensywnie się zastanawiał. Pokiwała głową.
- Daj mi znać, gdy tylko dostaniemy informacje. Proszę.- Słowa wydostały się z jej ust i rozpłynęły się w powietrzu. T'Challa ścisnął jej ramię w przyjaznym geście, chociaż dla Nastii nawet przyjazne gesty bywały podejrzane.
- Oczywiście.- Spotkanie zakończyło się i wszyscy rozeszli się po posiadłości. T'Challa oczywiście miał cały kraj, którym musiał zarządzać, a Natalia przyjaciół, którym musiała pomóc, bo wszystkim na ogonie siedział rząd. Przypomniała sobie siwego wąsa sekretarza Rossa i sposób, w jaki patrzył na Louisę Carter. Z nadzieją, że pomoże mu przechwycić Zimowego Żołnierza i wszystkich, którzy przyczynili się do jego ucieczki. I zdała sobię sprawę, że do tego momentu, gdy siedziała na patio posiadłości pośrodku niczego, doprowadziła ją długa nić upleciona przez Madame. Cienka na tyle, że prawie niedostrzegalna i wystarczająco mocna, by nie dać jej utonąc pod naciskiem całego świata. Mateczka Rosja zawsze będzie czekać, żeby dać jej odpocząć. Przynajmniej tak było kiedyś.
Niebo zaszło szarymi obłokami, gęste kropleki z pluskiem uderzały o ziemię, wiatr smagał jej twarz wilgocią. Pozwoliła, by parę kropli spłynęło jej po szyi i zatrzymało się na białym golfie. Gdy zamknęła oczy wyobrażała sobie, że mogłaby być gdziekolwiek na świecie, być kimś zupełnie innym. Próbowała wyobrazić sobie takie miejsce i taką osobę, ale za chwilę wracały do niej młode twarzyczki baletnic, ich wilekie oczy. Jak żołnierze w krwawych beretach wynosili je z akademii, jak karabiny przewieszone przez ramię.
Wkrótce deszcz stał się na tyle gęsty, a wietr na tyle silny, że zmuszona była wrócić do ciepłego domu, pachnącego whisky i drewnem. Błądziła w ciszy, sunąc z jednego pokoju do kolejnego, przyglądając się eleganckim meblom, dekorajom i kolorom. Dom wyglądał, jakby ukończono go najdalej tydzień temu. Podłogi były nieporysowane, meble nie spłowiały od światła. Nie dostrzegła grama kurzu, oglądając książki i roztawione gdzie niegdzie bibeloty, na przykład drewniane figórki słoni, albo obrazki z misternie ułożonych, drobniutkich koralików. Zastanawiała się, kto mieszka tu na codzień, czy w ogóle ktoś kiedykolwiek zostawał w tym domu? Zbłądziła na drugie piętro, gdzie znalazła nieduży gabinet pachnący kadzidłem i parę zamkniętych sypialni. Dopiero w korytarzu dostrzegła cień uchylonych drzwi. Nuda i paranoja nakazły jej zbadać, co, lub kto się za nimi krył. Po cichu i ostrożnie podeszła do szpary i wytęrzyła wzrok, by ujrzeć sylwetkę jej ulubionego, starego nauczyciela. Siedział w fotelu obitym granatowym welurem, w dłoniach trzymając książkę wielkości szkolego zeszytu, dość grubą. Był na tyle zajęty, że nie zauważył Nastii skradającej się pod drzwiami, albo najzwyczajniej zdecydował się nic nie mówić i zobaczyć, co zrobi. Zapukała. Dziś nie mała ochoty na gierki, z niczyjej strony. Mężczyzna podniósł wzrok znad czarnych wierszy, nawet nie wyglądał na zaskoczonego.
- Przeszkadzam?- Pokręcił głową i gestem zaprosił ja do środka. Nie zamykała drzwi.- Co to?
- Wiedźmin.- Oznajmił, oglądając książkę i przekręcając ją w rękach.- Znalazłem całą sagę na półce, po polsku.- Nastia rozejrzała się po pokoju, utrzymanym w granatach i żółciach. Było chłodno i pachniało mokrym, deszczowym powietrzem, czyli najprawdopodobniej Barnes skozystał z okazji i na jakiś czas otworzył duże okno.
- Ładna.- Wskazała protezę wyztającą z rękawa bluzy.- Lepsza od poprzedniej, wyglądałeś jak robokop, albo coś w tym rodzaju.- Starała się uśmiechnąć, naśladując Barnesa. Wydawał się wypoczęty. Gdy przypomniała sobie, jak wyglądał podczas ich wspólnych treningów ciężko było jej uwierzyż, że patrzy na tą samą osobę. Zastanawiała się, czy on myśli podobnie o niej. Czy zmieniła się tak bardzo, jak on.
- Pamiętam wszystko.- Oznajmił, a Nastii ulżyło. Przynajmniej była pewna, że mogą rozmawiać o przeszłości, jeśli tylko ich najdzie i jeśli nie okaże się zbyt krwawa i bolesna dla nich obojga.
- To dobrze. Wiesz, ta piepszona rękawiczka przysporzyła mi trochę kłopotów.- Tym razem, udało jej się zaśmiać.- Ale po rozpatrzeniu, dochodzę do wniosku, że było warto. Miałam pamiątkę, gdy najbardziej jej potrzebowałam.
CZYTASZ
~She was Nobody~
FanfictionKontynuacja ,,The Room is Pain" ~ She was nobody. She was nowhere. Doing nothing. ~ But doing it as hard and fast as she could. ~Unknown Trzecia część również jest już dostępna :)