Rozdział 6

337 20 0
                                    



*perspektywa Klaudii*

Minęło już kilka dni odkąd Ola zaczęła pracę dla T.A.R.C.Z.Y muszę przyznać, że oprócz minusów takich, że naraża się i może zginąć są nawet plusy. Jednym z nich jest to, że nie mam masy agentów na tyłku. Oprócz tego Ola podszkoliła się z samoobrony, o czym już dawno jej mówiłam jednak sama nie mogłam jej pomóc z powodu na prawdopodobieństwo „wycieku" mojej mocy. Następnym pozytywem jest to, że coś tam chyba jest między nią, a panem patriotą. Nie mówiąc już o tym, że robimy z tej całej siatki wywiadowczej durniów. Jeszcze jakieś dwa miesiące i będą w pełni wierzyć, że nie mam żadnej mocy.

Jest wtorek, więc jak zawsze o 13 idę na tańce. O 13..., a właściwie która jest. Jasna cholera 12.43. Czy ja zawszę muszę się spóźnić? Po pięciu minutach byłam gotowa.

- Wychodzę – rzuciłam w stronę Moniki i Krzyśka, którzy siedzieli na kanapie oglądając telewizję.

Nie dość, że nie mogę biec, bo przyśpieszone tępo to większe prawdopodobieństwo, że jakbym się przestraszyła dostanę „ataku", to spóźniłam się na autobus. Dobra jakoś dojdę.

Spojrzałam na zegarek 13.03. Nie najgorzej, może nie będzie dużego kazania. Ja to mam szczęście. Wchodząc na salę walnęłam drzwiami trenera.

- Prze... przepraszam.- wyjąkałam

- No tak Klaudia, któż by inny. Gdybyś nie pomagała mi z choreografią, nie wiem co bym z tobą zrobił.- stwierdził.

- Też się cieszę, że cię widzę.- powiedziałam i ucałowałam go w policzek.

Podeszłam do swojej półki i zostawiłam torbę wyjmując z niej uprzednio mój strój sportowy i buty. Po przebraniu zrobiłam sobię przyśpieszoną rozgrzewkę ponieważ reszta była już po niej.

Rozpoczął się trening. Nic mnie tak nie odprężało i nie uspokajało jak taniec i muzyka. Wprawdzie moje tętno było zawsze bardzo wysokie podczas tańca, ale miałam zawsze pewność, że nic mnie nie przerazi i nie wkurzy na tyle bym straciła panowanie nad sobą. Podczas tańca zawsze liczyła się tylko obecna chwila. Nie istniały żadne problemy, kłopoty. Wszystko co mnie przytłaczało znikało w tej chwili. Liczyłam się tylko ja, muzyka i parkiet.

Po treningu, który z godziny przedłużył się na półtorej, co mi wcale nie przeszkadzało, wróciłam do szafki i wzięłam swoje rzeczy. Pożegnawszy się z wszystkimi wyszłam ze szkoły. Nie miałam chęci się przebierać, w tym w czym byłam było mi wygodnie. Kiedy już minęłam próg mojego ukochanej szkoły, włożyłam w uszy słuchawki i puściłam głośno muzykę. Szłam tańcząc, kiedy poczułam, że cos jest nie tak. Ktoś mnie obserwuje i to nie pojedyncza jednostka. Nie przerywając swoich dotychczasowych czynności skupiłam się na tyle, żeby wyczuć ilu mam na ogonie.

Osiemnastu w promieniu 200 metrów i dwóch jakieś 15 metrów za mną, że się nie boją, że cos im zrobię. Dobra mam wymówkę jak to usprawiedliwię. Odwróciłam się i zobaczyłam gości wyjętych jak z filmu „Faceci w czerni". Szłam z powrotem patrząc przed siebie. Po chwili kucnęłam i udawałam, że wiąże buta jednocześnie zerknęłam w stronę szpiegów. Przyssali się jak pijawki. Przechodząc przez pasy będące już niedaleko domu wpadłam na genialny pomysł, mam tylko nadzieje, że Olcia jest w domu, bo to co zrobię jest skrajnie nieodpowiedzialne.

Kiedy byłam już po drugiej stronie ulicy, zaczęłam biec. Wiedziałam, że będę miała dodatkową przewagę dzięki temu, że zakrył mnie samochód, kiedy przechodziłam. Biegłam ile sił jeszcze odwróciłam głowę, żeby sprawdzić jak daleko są agenci. Chyba mieli zwolnienie z wf-u, bo są strasznie wolni. Biegłam dalej i usłyszałam pikanie. Spojrzałam na rękę, na której znajdował się pulsometr. Puls 206 no pięknie Klaudia, to był naprawdę świetny pomysł. Ryzyko ataku pojawia się powyżej 80. To się popisałaś.

W końcu w polu widzenia pojawiło się wybawienie... dom. Wpadłam do środka niczym burza. Rzuciłam torbę na ziemię koło drzwi. Ruszyłam do kuchni, musiałam się napić. Moje wybawienie butelka wody i Ola. Wiedziałam, że moja przyjaciółka musiała założyć podsłuch w kuchni i salonie, żeby jej zaufali. Któż by pomyślał, że mi się to przyda.

- Coś się stało? – spytała Ola kiedy piłam.

- Jakiś dwóch bandziorów mnie goniło. Rozumiem, że mam markową torbę, ale czy to od razu oznacza, że w środku jest coś cennego godnego rabowania. Ten świat schodzi na psy, żeby w biały dzień próbowano cię obrobić.- stwierdziłam odrywając się od butelki, na tyle głośno, żeby tamte dupki z T.A.R.C.Z.Y usłyszały.

- Masakra – odpowiedziała Ola

- Ja lecę do pokoju się przebrać – powiedziałam wchodząc już po schodach na górę. Kiwnęłam głową do Oli, żeby do mnie przyszła jak będzie mogła. Wiedziałam, że prawdopodobnie będzie to dopiero wieczorem, kiedy powie im, że idzie się kąpać.

Weszłam do pokoju i pierwsze co zrobiłam to puściłam głośno muzykę i zaczęłam medytować. Dopiero po chwili przestałam słyszeć pikanie mojego pulsometru, co oznaczało, że moje tętno spadło poniżej 80. Uspokoiłam się i wpadłam w coś jakby trans, który pozwalał mi się wyciszyć.

Ocknęłam się, kiedy Ola szturchnęła mnie w ramię. Spojrzałam na zegarek. 19.12 no fajnie przesiedziałam tak ponad cztery godziny.

- Możemy w końcu normalnie porozmawiać. – stwierdziła

- O co chodzi z tym ogonem ? – zapytałam

- Był incydent w Niemczech. Jakiś bóg czy coś zrobił zamieszanie, ale pojawił się Steve i Stark i go złapali. Później pojawił się jego brat, który jest po naszej stronie i doszło do małej sprzeczki w wyniku której ucierpiał spory kawałek lasu.

- No to teraz rozumiem. Ale naprawdę wysłali na mnie 20 ludzi... 20, tylu to ja bym w pół minuty rozwaliła. By mogli się bardziej postarać, a najlepiej dać mi spokój. Przez nich staje się zagrożeniem dla otoczenia.- powiedziałam śmiejąc się

- Ta oczywiście.

- To ile jeszcze będę miała się z nimi użerać? – spytałam

- Na razie do odwołania. Maja cię pilnować zawsze, kiedy nie ma mnie przy tobie. I odpowiadając na następne pytanie nie, nie mogę non stop być przy tobie. Mam na głowie boga i jego zabawkę.- stwierdziła

- Cóż to za bóg? Czego chce?

- Ma na imię Loki, jest bogiem kłamstw z nordyckiej mitologii. Nikt nie wie czego chce. Jego brat Thor podejrzewa, że chce zemsty na nim, dlatego atakuje jego ukochaną planetę . W tamtym tygodniu zniszczył jedną z baz zabierając Tesserakt, nieskończone źródło mocy. Przy okazji zrobił z trzech osób swoje psy. Dwóch agentów, jeden z nich to świetny łucznik, będzie z nim poważny problem. No i jeszcze doktor Selvig, pionier w badaniu sześcianu.

- Pamiętam, kiedyś mówiłaś, że go spotkałaś. Dziwny gościu z tego Lokiego , jakiś psychol. Ale jedno mnie zastanawia. Skoro udało mu się zniszczyć bazę i narobić cyrku, to dlaczego dał się złapać. Zastanawiające, co?- stwierdziłam

- Doszłaś do tego szybciej niż Stark.

- Dobra zmykaj spać jutro na pewno będziesz miała pracowity dzień.

- Pa świrze.- powiedziała przytulając mnie

- Narka niezdaro. – stwierdziłam odwzajemniając gest.

Odprowadziłam Olę do drzwi, po czym wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Po nim zaś położyłam się spać i w zadziwiająco szybkim tempie zasnęłam.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

1107 słów

Hejka! Jak wam się podoba?

Dajcie znać w komentarzu!

~Laufeysonowa

24.09.2018

Ciemność i Kłamstwo: Nauka kochaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz