Rozdział 7

307 23 2
                                    


*perspektywa Klaudii*

Obudziłam się o 6.57, no nie znowu przed budzikiem. Wstałam ubrała się, zrobiłam poranną toaletę i zeszłam do kuchni. Zastałam tam Olę siedzącą nad kubkiem kawy. Nie zareagowała tylko cały czas patrzyła się w jeden punkt przed sobą.

- Gdybym nie wiedziała, że tak, zapytałabym czy się zakochałaś, skoro zadumałaś się.- powiedziałam i puściłam do niej oczko. Teraz patrzyła na mnie czerwona jak burak ze wzrokiem próbującym mnie zabić.

Wiedziałam, że coś poczuła do patriotycznej kostki lodu o imieniu Steve. On do niej z resztą też tylko udają , że to część zadania.

- Przez tą twoją pracę nie masz dla mnie prawie wcale czasu.

- Wiem przepraszam, ale co ja poradzę. Wiesz, że taka szansa zdarza się...

- Tak, tak wiem raz na dziesięć tysięcy – przerwałam jej – Dzisiaj masz na później?

- Tak – odpowiedziała.

- To może zakupy. No proszę zgódź się, tak dawno nigdzie razem nie byłyśmy. Plosee – zrobiłam oczy szczeniaczka.

-Nienawidzę jak tak robisz. Wiesz, że nie potrafię ci wtedy odmówić.- stwierdziła.

- Dziękuję, dziękuję. –powiedziałam i wzięłam się za robienie śniadania.

Były to jak prawie zawsze chrupki z mlekiem. Wzięłam miskę i usiadłam na kanapie włączając telewizor. Po chwili przysiadła się Ola . Spojrzałyśmy się na siebie i wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Zawsze tak się dzieje, jak nie ma o czym gadać. Po chwili, gdy już się uspokoiłyśmy zaczęłyśmy wspominać stare czasy. Robiłyśmy to tak, żeby nie było w tym nic co idioci z T.A.R.C.Z.Y mogliby wychwycić jako moja moc.

Spojrzałam na zegarek 9.48.

- Dobra Olcia zbieramy się, bo jak tak dalej pójdzie to będziesz musiała lecieć do roboty.- stwierdziłam przerywając nasze „wspominki"

Po pięciu minutach wychodziłyśmy z domu dalej w świetnym humorze. Weszłyśmy do centrum handlowego, gdzie straciłyśmy ponad trzy i pół godziny. Ja kupiłam czarną tunikę, odblaskową żółtą bluzkę sportową, ciemne jeansy, czerwoną koszulę w kratę i kwiecistą spódnicę. Ola zaś ogrodniczki z jasnego jeansu, niebieską bluzkę na ramiączkach, czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze co ja.

Wracałyśmy szczęśliwie do domu , kiedy coś przeleciało nam nad głowami. Zobaczyłyśmy tłum ludzi pędzących w naszą stronę. Nie zawróciłyśmy tylko szłyśmy teraz w kierunku Stark Tower. Zobaczyłyśmy zgliszcza budynków, dróg, rozwalone samochody i jakieś dziwne potwory.

- Klaudia dasz radę, nie chcę żebyś znowu była w TYM stanie.- spytała Ola widząc przerażenie i gniew na mojej twarzy.

- Wszystko w porządku- powiedziałam uspokajając się trochę – Idziemy dalej, tam ktoś może potrzebować pomocy.

Szłyśmy przez rumowisko, kiedy znowu cos przeleciało nam nad głowami. Najpierw czerwono- złota zbroja, pewnie Stark, a za nim kolejne jednostki wroga.

- Pomocy, ratunku! – usłyszałam po drugiej stronie ulicy jakieś 50 metrów ode mnie.

- Ola tam jest dziecko. Idę po nie. Ty zajmij się tymi tutaj niech nie latają po ulicy. – powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Klaudia, ale...

- Dam radę! Zaufaj mi!- krzyknęłam, a Ola tylko uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Odpowiedziałam jej tym samym. I ruszyłam przed siebie.

Coś do mnie strzelało, ale się tym nie przejmowałam. Teraz liczyło się tylko uratować to dziecko. Znalazłam się koło niego, kiedy wrogie jednostki mnie zauważyły i zwiększyły częstotliwość ataków. Wiedziałam, że tak nie uratuje tego dziecka. Było tylko jedno wyjście. Całkiem niezła scena jak na pierwszy pokaz w Stanach.

- Hej, jestem przy tobie. Jesteś już bezpieczny. Jak masz na imię?- zwróciłam się do dziecka.

- Tom – odpowiedział próbując uspokoić płacz

- Bardzo ładne imię, a teraz słuchaj Tom. Zamkniesz oczy i nie otworzysz póki ci nie pozwolę, dobrze?

- Yhymm – powiedział, a ja wzięłam go na ręce i ruszyłam w stronę budynku, przed którym stała moja przyjaciółka.

Szłam i zamknęłam oczy dziwne, że sie nie wywaliłam z moim szczęściem. Po chwili z mojej ręki zaczął wydobywać się czarny dym. Utworzył on cos na kształt tarczy. Dawno nie trenowałam, więc trudno było mi utrzymać moją moc.

-Otwórz oczy i biegnij do tego budynku.- powiedziałam stawiając Toma na ziemi. Dostawiłam drugą rękę, żeby utrzymać tarczę.

- Klaudia!!- usłyszałam głos Oli i spojrzałam na nią – tam są jeszcze dwie osoby – powiedziała wskazując palce kierunek

Podeszłam do nich. Dziewczyna miała zablokowaną nogę przez kawałek rusztowania. Moją mocą odciągnęłam go na bok i pomogłam jej wstać. Jej chłopak odprowadził ją do budynku. Kiedy oglądałam ten piękny obrazek, moja tarcza zrobiła się rzadsza przez co przeszedł jeden pocisk, który uderzył mnie w brzuch. Padłam jak placek na ziemię.

- Klaudia!- krzyczała Ola

Podniosłam się opierając się na kolanach i dłoni, drugą przyłożyłam do brzucha. Wstałam i stałam z podniesioną brodą przed tą bestią, która mnie poszczeliła. Kiedy obydwie dłonie już miałam przed sobą ujrzałam na lewej krew i zdałam sobie sprawę, że coś ciepłego płynie mi po brzuchu. Jednym machnięcie ręki podniosłam głaz i strąciłam na ziemię nim kilka tych dziwnych pojazdów razem z kosmitami. Usłyszałam za sobą wystrzał z broni, lecz mnie nie trafił. Moja moc zaczyna sama reagować, jest źle o bardzo źle. Kiwnęłam do Oli by zabrała stąd tych ludzi. Nie chce ofiar wśród ludzi. Zabijam tylko te kreatury, których non stop przybywa. No więcej was matka nie miała. Łapałam głaz za głazem i rzucałam w nich. Ej chwila, przecież moja moc to też ten czarny niemożliwy do ugaszenia płomień. No to kosmici macie przesrane.

Zaczęłam robić z mojej mocy kulki z mojej mocy, którymi rzucałam w te bestię. Już miałam wypuścić kolejną kiedy coś szarpnęło mnie do góry. Poczułam wielki ból na dłoni i palcu wskazującym. Bolało jakby ktoś zamroził mi rękę. Zanim się spostrzegłam byłam na tym dziwnym czymś latającym.

- Musisz na siebie uważać, bo stanie ci się krzywda. – powiedział jakże głęboki głos. W innych okolicznościach bym mogła powiedzieć, że ... nie Klaudia nie miejsce na to .

- Ała to bolało.- powiedziałam spoglądając na niego. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to jego złoty hełm. Naprawdę... ten gościu ma rogi. Mój wzrok padł teraz na piękne szmaragdowe oczy patrzyły na mnie jak... na trofeum. O nie jego niedoczekanie.

- To jako przestroga, żeby nie wchodzić mi w drogę.- ja ci dam przestrogę. W tej chwili w mojej dłoni, którą trzymał pojawił się płomień. Chłopak puścił moją rękę i syknął – TY NĘDZNY ŚMIERTELNIKU JAK ŚMIESZ MNIE RANIĆ!

- To jako przestroga, żeby nie atakować mojej planety. – powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy.

- Chyba cie polubię.- stwierdził z chytrym uśmieszkiem

- A ja ciebie nie – powiedziałam tworząc z mojego dymu sztylety i zaczęłam z nim walczyć.

Nagle zielonooki złapał coś lewą ręką patrząc mi w oczy. To chyba strzała. Wybuchła. Spadałam teraz, nie wiedziałam co się stało. Nagle poczułam grunt pod plecami i potworny ból w boku. Coś go przebiło. Straciłam przytomność.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Hejka! Nowy rozdział ! 

Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu :)

Powiedzcie co sądzicie!

~Laufeysonowa

5.10.2018 

Ciemność i Kłamstwo: Nauka kochaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz