2

1.1K 50 2
                                    

Usłyszałam kroki do mojego pokoju.
- Viv rusz dupe i pomóż mi przesunąć tą szafkę pod drzwi.
- Ale o co chodzi??? - Znowu nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam przesuwać szafkę. Viv mi pomagała. Kroki przyspieszyły i ten człowiek był już pod drzwiami. Viv chciała krzyknąć ale pokazałam jej żeby była cicho. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Trzymałyśmy z całej siły szafkę, jednak nasz przeciwnik był silny. Wyjęłam telefon i staram się jeszcze raz dodzwonić do mamy i na policję. Dalej nic... Siedziałyśmy bardzo cicho, a serce waliło jak młot. Nagle uderzanie w drzwi umilkło. To była dla nas szansa, żeby się wydostać z tego domu. Podeszłam cicho do okna i je otworzyłam. Było dość wysoko, ale całe szczęście pod oknem stało auto mojej mamy. Trzymając się parapetu zeszłam na samochód, a z niego na ziemie. Viv zrobiła to samo, jednak schodząc na samochód narobiła hałasu. Ukryłyśmy się za samochodem i popatrzyłyśmy się w okno. Mężczyzna wszedł do pokoju. Teraz mogłam zobaczyć że to nie był człowiek, a raczej coś podobnego do Zombie. Przetarłam oczy, bo przecież to niemożliwe. Takie rzeczy nie istnieją. Prawda? Nagle usłyszałam za nami dziwne dźwięki. Bez namysłu wzięłam Viv za rękę i zaczęłam biec... Niedaleko mojego domu jest las więc zapaliłam latarkę w telefonie i dalej biegłyśmy.
Po 20 minutach zatrzymałyśmy się, żeby odpocząć.
- Co to było? - zapytała Viv.
- Niewiem.
- To co zrobimy?
- Czekaj jeszcze raz zadzwonie do mamy... ojć. Nie ma zasięgu.
- Fuck. - powiedziała załamana Viv.
- Spokojnie zaraz coś ogarniemy. - zaczęłam się rozglądać dookoła. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy.
- Kurde.
- Co?
- Niewiem gdzie jesteśmy.
- Fuckkkk. Ej ej ej ej Patrz! - wykrzyknęła Viv pokazując na wysoki budynek za drzewami. - To może być nasza jedyna deska ratunku.
- To chodźmy. - Nie byłam przekonana co do tego pomysłu żeby się tam wybrać ale nic innego nam nie pozostało. Stanęłyśmy pod dużymi, metalowymi drzwiami. Drzwi były zamknięte.
- Halooo!!!Czy ktoś tam jest!!!!??? - krzyczała Viv. Nagle za nami rozległy się dziwne odgłosy. Kiedy się obróciłam zobaczyłam dużą grupę „ zombie „ która biegnie prosto na nas. Viv zaczęła wrzeszczeć a ja stałam przy drzwiach oszołomiona. Nagle drzwi się otworzyły i ktoś pociągnął nas do środka. Wylądowałam na ziemi i zanim zdążyłam wstać ktoś przyłożył mi pistolet do głowy. Z innego pomieszczenia wyszedł blondyn i podszedł do mnie i do Viv. Następnie popatrzył się na bruneta, który trzymał przy mojej głowie pistolet i powiedział:
- Sprawdzić czy nie są zarażone przez pobranie krwi. - po tych słowach brunet wyciągnął strzykawkę z kieszeni i wbił ją w rękę.
- Ała! - usłyszałam pisk Viv.
- Krew do badań. A wy co tutaj robicie? -
zapytał blondyn
- Zgubiłyśmy się w lesie - odpowiedziałam
- A co robiłyście o tej porze w lesie?
- Byłyśmy na spacerze - powiedziałam przewracając oczami.
- Uciekałyśmy przed tym czymś - powiedziała Viv
- Mhm... Macie gdzie się podziać?
- Nie
- Na razie nie jesteśmy pewni co do waszej „ normalności „ więc możecie zostać na noc ale w izolatce. - powiedział blondyn. Pokiwałam głową, jednak nie rozumiałam po co to.
- Adam, zaprowadź je do skrzydła B, a ty Marcin daj im coś do jedzenia i picia.
Kilka minut później byłyśmy już na miejscu. Było tam, jedno duże łóżko i dwie szafki nocne, a drzwi do pokoju były zamykane na klucz od drugiej strony.
- Trzymajcie. - powiedział Marcin dając nam jedzenie
- Dzięki. - odpowiedziałyśmy chórem. Marcin i Adam i jeszcze ten blondyn....chyba ich już gdzieś widziałam...

World War Z | YouTube |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz