»Rozdział 9 - McDonald's«

698 39 0
                                    

Obudziłam się o 9.20. W miarę szybko się ogarnęłam jak na mnie na tym walnym wózku i udałam się do kuchni aby zjeść śniadanie. Oczywiście zastałam tam całą paczkę i Dianę. Gdy przywitałam się ze wszystkimi usłyszałam jak dzwoni mój telefon od razu był to Harry więc od razu odebrałam:

- Halo?

- Hej, musimy w porozmawiać, więc nie wychodź nigdzie.

- No dobra. A z resztą i tak nie mam za wiele możliwości teraz.

- Na pewno nie jest tak źle, ważne że masz przy sobie przyjaciół. Ja muszę kończyć i będziemy za 10-15 minut w domu. Pa.

- Paa.

Ciekawe o co chodzi. Czy ja coś zrobiłam czy co? No nic muszę poczekać. Przynajmniej przez ten czas coś zjem.

§§§

- Córciu słuchaj, my z Harrym musimy wyjechać na 2 miesiące w sprawach służbowych.

- Co? Ale jak to?

- No normalnie. Mamy wyjazd i jeśli nie pojedziemy to nas zwolnią, a z resztą będziemy miały ze sobą kontakt.

- No dobra a przynajmniej gdzie musicie wyjechać?

- Do Japoni, i zostawię ci moją kartę kredytową i pin do niej, żeby ci nie brakowało pieniędzy na nic.

- A kiedy wyjeżdżacie?

- O 21.00 mamy samolot

- Nie no czemu tak wcześnie mamoo. Przecież ja nie dam sobie rady na tym jebany wózku... - gdy wypowiadam ostatnie zdanie zaczął mi się łamać głos. Wtedy moja mama przychyliła się i położyła swoje ręce na moich policzkach.

- Nie znam takiej zaradnej dziewczyny jak ty. Mimo wszystko zawsze dajesz sobie radę i teraz też tak będzie, rozumiesz?

- Ale przecież teraz jest inaczej, to jest co innego a nie takie coś jak było zawsze. - I w tym momencie zaczęłam płakać.

- Dasz sobie radę. Jak jeszcze byłaś w szpitalu to mówiłaś, że nie dasz rady się umyć sama, a jednak to zrobiłaś. Mówiłaś, że nie przejdziesz sama na wózek, ale ci się udało. Może nie za pierwszym razem, ale się nie poddałaś. I tak ma być słyszysz. Mimo wszystko masz walczyć do końca i się nie poddawać. I teraz też jestem pewna, że tak będzie. - Na koniec się mocno przytuliłyśmy i mama poszła pomóc Harremu ich rzeczywiście do walizek.

Po tym jak się spakowali to zapytałam się mamy czy pojadą dzisiaj, ze mną do szpitala na rehabilitację. Oczywiście powiedziała, że tak i od razu odpowiedziała, że musimy się spieszyć bo nie zdążymy. Jezu jak ten czas szybko zleciał...

§§§

Rehabilitantka powiedziała mi, że zrobimy nowe "ćwiczenie" . A dokładnie spróbujemy zrobić coś takiego abym spróbowała samodzielnie ruszyć nogami. Że co kurwa?!?
Kobieta wytłumaczyła mi co mam zrobić i poprosiła Harrego aby pomogł, czyli żeby mnie przytrzymał jak małe dziecko kiedy uczy się chodzić i ja żebym przytrzymała się dodatkowo barierek które były specjalnie do tego "ćwiczenia". Przez pierwsze 5 minut sądziłam, że to wszystko jest bez sensu bo i tak nic nie czuję. A po tym czasie taka niespodzianka. Ruszyłam nogami sama. Pierwszy raz poczułam moją nogę i ją ruszyłam. Jestem taka szczęśliwa jakby ktoś kupił mi 2 McZestawy Powiększone w McDonald's (a z tym ile ja jem to na prawdę bardzo duża radość). Od razu popłakałam się z radości a zaraz po mnie moja mama zaczęła wycierać łzy z polików. U Harrego także było widać łezkę w oku. Takie trochę słodkie i miłe z jego strony, że cieszy się moim sukcesem.
No ale ja cię, jak się cieszę. Ruszyłam nogą. Aż nawet Harry zaproponował, że pojedziemy do McDonald's. Normalnie jeszcze większy szok. No ale nic nie przebije tej radości z tego co się właśnie stało.
Gdy wyszłam, że szpitala nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Siedziałam w samochodzie z bananem na modzie całą drogę. W domu też wszyscy razem się cieszyliśmy razem cała paczką. A niestety nie długo bo jakoś szybko zrobił się wieczór i mama z Harrym musieli już wyjeżdżać żeby zdążyć na samolot. Nie to teraz jest mi przykro. Bo do tej pory nie wierzyłam w tą rehabilitację a teraz kiedy od nowa będę uczyć się chodzić będę od nowa szczęśliwa ich przy tym nie będzie...
D

obre jest to że przynajmniej na 2 miesiące jadą a nie na dłużej.

§§§

- Papa mamo. Dzwońcie jak tylko będziecie mogli. - powiedziałam do rodzicielki gdy przytulałam ją na pożegnanie, a następnie przytuliłam Harrego.

Po czym wsiedli do samochodu i odjechali. Widzialam jak mojej poleciały łzy po policzku gdy odjeżdzali. Mi też, ale od razu je wytarłam bo obok mnie pojawił się
Nick. Pomógł mi wejść a raczej wjechać do domu. Pogadaliśmy wszyscy jeszcze chwilę i poszliśmy spać.

I can't wait to kiss youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz