Sobota... niby zwykły dzień, A może sprawić tyle radości samym swoim istnieniem. Dzieciaki mogą pobawić się spokojnie w domu. Nastolatkowie nie muszą iść do szkoły. Dorośli mają na głowie ogarnięcie domu. Matki i żony zarazem, sprzątają i gotują obiad. Ojcowie nie muszą iść do pracy. Krótko mówiąc- ulubiony dzień wszystkich leniwych ludzi świata, w tym mój.
Westchnęłam i Niechętnie wstałam z miękkiego materaca. Przetarłam oczy i poprawiłam włosy. Podeszłam do brązowego mebla, zwanego też komodą, z której wyjęłam czystą bieliznę. Obok, w szafie, znalazłam pudrowe dresiki i krótką, szarą bluzę. Udałam się z tym do łazienki.
Po porannym ogarnięciu, zeszłam na śniadanie. Poniekąd zawsze jadłam naleśniki z Nutellą i bananami. Niby proste, A mega smaczne. Kiedyś razem z Tomem, po nocowaniu u niego, robiliśmy właśnie te placki. Pamiętam, że zabrakło czekoladowego kremu. Chłopak przeżywał to, jakby była jakaś apokalipsa czy coś podobnego. Wyszło tak, że jedliśmy je z dżemem.
Uchyliłam lodówkę, z której wyjęłam szynkę i ser. Podeszłam do blatu kuchennego, sięgnęłam po chleb i zaczęłam przygotowywać tosty.Usiadłam na kanapie w salonie. Wśród poduszek odnalazłam pilot do telewizora. Uruchomiłam urządzenie I wzięłam kęs śniadania. Po przejrzeniu wszystkich kanałów i stwierdzeniu, że nic ciekawego nie leci- Wzruszyłam ramionami i przełączyłam na jakiś o tematyce przyrodniczej.
Gdy ujrzałam, jak lew zabija jakąś biedną gazele, stwierdziłam, że wolę książki i wyłączyłam telewizor.
Z kieszeni dresów wyjęłam wibrujący telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Wyświetliło się zdjęcie Ash, jedzącej McWrapa. Nieco znudzona wcisnęłam zieloną słuchawkę.- Tak, słucham?- Wydukałam automatycznie, ale po chwili, gdy ogarnęłam o co chodzi, poprawiłam się.- Eee, znaczy; czego?
- Szacunku trochę młoda damo, jak Ty się do mnie zwracasz?!- Zrobiłam wielkie oczy, po czym przybiłam sobie facepalma.
- Przepraszam Pani Allen. Myślałam, że rozmawiam z Ashley.- Zaczęłam się tłumaczyć z mojego nie myślenia.- A tak właściwie to coś się stało, że pani dzwoni?- Spytałam nieco zdezorientowana, poprawiając luźnego koczka, zdobiącego dziś moja głowę.
- Nie ma znaczenia z kim rozmawiasz.- Prychnęłam w myślach.- Dzwonię z telefonu mojej córki, ponieważ wróciła w nocy pijana do domu. Mam nadzieję, że byłaś z nią na tej imprezie i powiesz mi co...
- Co? Jakiej Imprezie?- Podrapalam się po głowie w zamyśleniu. Przecież nigdzie wczoraj wieczorem nie byłam. No może w warzywniaku. A co ważniejsze~ Ash poszła na jakaś imprezke nic mi o tym nie mówiąc. Upiła się w trzy dupy I pewnie nawet nie będzie pamiętała co jej odwaliło.
Oj ja już sobie z nią pogadam.- Jak to jakiej?- krzyknęła półtonem. Była wściekła, zresztą ja też.- Chcesz mi powiedzieć, że Ashl...- I tym razem to nie ja jej przerwałam, A mój dzwonek do drzwi.
Szybko się pożegnałam i rozłączyłam.
Podreptałam do drzwi, spojrzałam przez wizjer. Niestety musiałam stanąć na palcach, ponieważ był zbyt wysoko. Nie wierzyłam w to, kogo tam zobaczyłam. Powoli Uchyliłam drzwi. Spojrzałam w jego stronę, by to zrobić musiałam lekko zadrzeć głowę w górę, ponieważ był nieco wyższy niż ja. Powoli do mnie podszedł i przytulił. Ja jednak nie oddałam gestu. Stałam tępo wpatrując się w ścianę. Blondyn stanął naprzeciwko mnie, trzymając za obie ręce. Spojrzałam mu w oczy. Kiedyś mogłam się w nich utopić, w tych błękitnych teczówkach. Teraz ten kolor wyblakł, przypominał bardziej szary, niż ten dawny niebieski.-Kochanie...- Zaczął I znów chciał mnie przytulić, jednak ja zrobiłam krok w tył.
Spojrzał na mnie zdezorientowany.- Nie mów tak do mnie, ok?- Jakby cicho rozkazałam. Nie wierzyłam w to, co się tu dzieje.
Stoi przede mną mój były już chłopak. Tak, były. Jakieś dwa lata temu byłam w nim szaleńczo zakochana. Nie widziałam świata poza tym chłopakiem. Jest starszy ode mnie o trzy lata. Kiedyś to mnie kręciło. Ogólnie wolałam nieco starszych chłopaków. Spotkałam go pod uczelnią. Był to mój pierwszy rok tutaj. Był zapatrzonym w siebie dupkiem. I to mi się spodobało. Typowy babiarz. Wyszło tak, że niby mu się spodobałam. Serduszka, czekoladki, róże i inne słodkie bzdety. Ale on wolał mnie zaliczyć i zostawić. To był jego ostatni rok, gdy wyjechał. Skończył szkołę, odebrał papierki i wyszedł z tego budynku ostatni raz. Tego samego dnia przyjechał do mnie do domu. Rodziców nie było, A on był pijany. Tak, przyjechał autem, pijany. Cud, że nikogo nie skrzywdził. Wpuściłam go do mieszkania. Nie chciał mnie zgwałcić ani nic. Tylko jak on to ujął- szczerze porozmawiać. Poprostu wytłumaczył, że mnie nie kocha, że kłamał, że chciał mnie tylko przelecieć, ale gdy się przyjrzeć, to jestem zbyt przeciętna, by się za mną uganiał. Na początku myślałam, że gada bzdury, bo jest pijany. Wtedy przypomniały mi się słowa babci.
Co myśli trzeźwy- mówi pijany.
Wygoniłam go z mojego domu. Na pożegnanie dodał, że wyjeżdża. Już go nie widziałam. Aż do teraz.- Co? Co ty mówisz? Myszko...- kiedyś to przezwisko wydawało mi się urocze... Podszedł do mnie, A ja cały czas się cofałam, aż wkońcu natrafiłam plecami na ścianę.- Emma, nie uciekaj ode mnie... To ja, twój Nate. Pamiętasz?- Spojrzał mi w oczy, jednocześnie łapiąc za nadgarstki i przyszpilając je nad moja głową.- Kochanie, teraz możemy znów być razem.- Uśmiechnął się obrzydliwie I przybliżył twarz do mojej.- Może buziak na powitanie?- Zaśmiał się i zbliżył usta do moich. Myślałam, że zaraz zwymiotuje. Nic nie mogłam zrobić.
- Puść mnie...- Zaczęłam się szarpać, jednak chłopak nie reagował.
- Słyszałeś? Puść ją.- W otwartych drzwiach stanął wściekły Tommy. Dzięki Bogu. Blondyn powoli się odkrecił i spojrzał wrogo na bruneta. Puścił moje nadgarstki, które natychmiastowo zaczęłam rozmasowywać. Będą siniaki jak nic.
- Co powiedziałeś kurduplu?- Prychnął Nate. Wsumie Pomiędzy chłopakami było jakieś piętnaście centymetrów różnicy. Tom miał około sto siedemdziesiąt trzy, więc wyższy~ na oko sto osiemdziesiąt siedem.
- A co słyszałeś?- Brunet podszedł do chłopaka na przeciwko. Dzielił ich metr. Obaj byli gotowi aby się pozabijać. Ja stałam spokojnie obok. Czemu spokojnie? Wiem, że mój przyjaciel chodzi na siłownię cztery razy w tygodniu, ćwiczy boks już kilka lat i ma niezłą formę. Wiem też, że Nate nigdy nie ćwiczył nic na poważnie, widać to też po jego figurze, dużo schudł.
- Możesz mi podskoczyć.- Prychnął Blondyn ponownie. Tommy nie wytrzymał i walnął drugiego w nos. Było słychać chrzęst, przez co się skrzywiłam. Nate nie pozostał mu dłużny. Jednak po kolejnym ciosie bruneta, przeciwnik leżał na podłodze. Chłopak usiadł mu na biodrach i zaczął odkładać pięściami, do momentu gdy drugi stracił przytomność.
- Szybko poszło.- Uśmiechnął się w moja stronę. Dostrzegłam, że ma obity łuk brwiowy. Otworzył drzwi wyjściowe i wytaskał nieproszonego gościa na zewnątrz. Wyciągnął telefon z tylnej kieszeni jeansów I wybrał numer. Przyłożył telefon do ucha i podszedł do mnie.- Wszystko dobrze?- Pokiwałam głową na tak. Mój przyjaciel znał cała ta historię i wiedział kto nas dziś odwiedził.- Kiedyś zabije skurwysyna.- przytulił mnie jedna ręka. Momentalnie odszedł kilka kroków tył.- Tak? Dzień dobry, Tom Holland z tej strony. Chciałbym zgłosić napaść. Tak. Mhm. Już daje adres...- Jak to dobrze, że przyszedł w porę. Naprawdę tyle razy mnie już uratował, że przestałam liczyć. Mam kochanego przyjaciela, nie wiem co bym bez niego zrobiła...
.........................................
1141 słów! Yea mamy rozdział.
Myślę, że nie jest zbytnio nudny. Obiecałam akcje to Jest!
CZYTASZ
Dream | Tom Holland
Teen Fiction"Nawet najlepsi przyjaciele muszą przeżyć swoje gorsze chwilę." Emma oraz Tommy znają się od dziecka i nie brakuje im problemów, jednak dzięki łączącej ich mocnej więzi nie poddają się przeciwnoścą losu. Osobno, są zwykłymi ludźmi znudzonymi życiem...