Rozdział 6

397 14 2
                                    

*ONA*

Wiedziałam że już nie zasnę, więc wyszłam z pokoju, żeby zrobić sobie śniadanie.

Postawiłam na jajecznicę z kiełbasą, szczypiorkiem i serem. Mniam...niebo w gębie.

Po zjedzonym śniadaniu wróciłam do pokoju, gdzie w miarę ogarnęłam mój bałagan, po czym sięgnęłam po telefon.

Dostałam sms-a

Od: Eric❤
Hej kochanie jesteś dzisiaj wolna?

Od: Rachel
Raczej tak, a dlaczego pytasz?

Od: Eric❤
Domyśl się😘

Od: Eric❤
Chcę zabrać moją cudowną dziewczynę na randkę

Od: Rachel
Ok

Od: Eric❤
Bądź gotowa na 18:00

Od: Eric❤
Kocham cię

Od: Rachel
Ok i ja ciebie też😘

Czyli dzisiaj czeka mnie randka z moim chłopakiem. Cudownie.

Wróciłam myślami do mojego snu.

Alfa?
Luna?
Mate?

Niestety nic tam nie znalazłam, ponieważ kiedy wpisywałam "alfa" wyskakiwał cennik Alfy Romeo, dowiedziałam się także że "luna" oraz "mate" to jakieś podłoże graficzne, czyli nadal nie wiem nic.

Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 10:23.

-Mamo, tato jesteście- krzyknęłam kiedy wyszłam z pokoju

-W salonie- odkrzyknęła mama

-Po pierwsze o 18:30 wychodzę z Ericiem i w sumie nie wiem o której wrócę- powiedziałam bez obaw, ponieważ oboje z moich rodziców uwielbiają mojego chłopaka- a po drugie teraz idę się przejść

-Dobrze- powiedział tata- do lasu?

Pokiwałam głową

-Uważaj na siebie- przekręciłam oczami

-Będę. Wrócę koło 15:00- powiedziałam i wyszłam z mieszkania.

Szłam powoli dobrze znaną mi drogą. Przynajmniej do czasu, ponieważ tak się zamyśliłam że pewnie gdzieś zboczyłam i teraz jestem gdzieś w środku lasu i niewiem jak wrócić do domu. Przybiłam sobie w myślach facepalma.

Jednak szłam dalej, bo w sumie czemu by nie.

Szłam, szłam i szłam, a końca lasu tak jak nie było widać tak dalej go nie ma.

Westchnęłam.

Popatrzyłam dookoła i usiadłam na przewalonym drzewie. Byłam trochę nad ziemią i moje nogi swobodnie sobie dyndały.

Nagle usłyszałam warknięcie.

Obróciła się w tamtą stronę i zobaczyłam szarego wilka, który warczał na mnie nieprzyjemnie

Nie wiedziałam co robić.

Popatrzyłam jeszcze raz w stronę lasu, gdzie akurat wychodził wysoki szatyn o zielonych oczach.

Warknął na wilka?

Serio koleś warczy na wilka? Bardzo mądrze.

Jednak wilk, kiedy tylko usłyszał warknięcie skulił się i opuścił głowę

Jak?

Patrzyłam oniemiała na chłopaka.

Po chwili wilk uciekł do lasu, a chłopak podszedł do mnie

-Nic ci się nie stało?- zapytał

-Nie nic dziękuje- powiedziałam- Jestem Rachel

-Cameron- spojrzałam mu w oczy i momentalnie przeszedł mnie przyjemny dreszcz

Zdziwiłam się na co chłopak tylko się zaśmiał

-Moja- powiedział gardłowa po czym mnie przytulił

-Ejjj... facet przystopuj- powiedziałam zdziwiona i odsunęłam się od niego- nie jestem twoja

-Jesteś- powiedział pewnie

-Nie jestem- powiedziałam również dość pewnym głosem

Spojrzałam w jego tęczówki, które momentalnie zrobiły się ciemne. Ups... chyba go zdenerwowałam

-Jesteś i się ze mną nie kłuć- powiedział tak potężnym i władczym głosem, że cała się skuliłam- przepraszam- jego tęczówki wróciły do poprzedniego koloru

Jednak ja nie byłabym sobą, gdybym dalej się mu nie przeciwstawiała więc...

-Nie jestem twoja!- krzyknęłam

-Znowu zaczynamy ten temat- westchnął- jesteś moja i pogódź się z tym

-Nie!- byłam zła- nie rozumiesz tego?

-Nie- powiedział po czym znowu mnie przytulił- moja

Nagle poczułam ból na obojczyku. Próbowałam się wyrwać, ale z każdym szarpnięciem słabłam.

Jeszcze zanim zemdlałam usłyszałam jak Cameron powiedział:
-Mówiłem, że moja

###
Rozdział dla was❤
Podoba się?
Pozdrawiamy❤😘
ThreeCrazyGirl_

Od zmierzchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz