4. To nie jest mój chłopak

125 19 21
                                    

— Co za palant!

Trzaskam drzwiami i ze złością opadam na swoje łóżko. Yvonne z okularami na nosie pisze coś na swoim MacBooku, ale kiedy tylko słyszy mój pełen złości ton, spogląda na mnie pozbawionym wyrazu wzrokiem.

— Rozumiem, że randka się nie udała — mówi znudzona, ale jednak w jej głosie daje się wyczuć delikatną nutę... satysfakcji? Nie no, chyba jestem już przewrażliwiona.

Podnoszę się do pozycji siedzącej, zdejmując w pośpiechu trampki. Kurtkę rzucam niedbale na krzesło przy biurku i spoglądam gniewnie na moją współlokatorkę. Yvonne Herrero z tym swoim wszystko wiedzącym wyrazem twarzy, studiując medycynę i poświęcając nauce każdą możliwą chwilę byłaby idealną córką dla moich rodziców. Ta myśl sprawia, że nie lubię jej jeszcze bardziej.

— Udała się, udała. Zajebiście się udała. Nie mówię o Brandonie.

— To o kim?

— O Danielu!

Yvonne jednak wzrusza ramionami i powraca do pisania na komputerze.

— Nie znam.

Znów opadam bezsilna na plecy. Mam wrażenie, że zaraz wyjdę z siebie, ale już po chwili przytomnieję i uświadamiam sobie, że dziewczyna w istocie nie ma pojęcia o kim mówię, ponieważ od poniedziałku nie zamieniłyśmy więcej, niż kilka słów.

Wzdycham, próbując się uspokoić i mimo całej mojej niechęci do niej wyjaśniam kto jest kim, oraz opowiadam całą sytuację, która właśnie miała miejsce. Yvonne ściąga okulary i przeciera zmęczone oczy, a potem przybierając protekcjonalny ton mówi coś, co w jej wykonaniu wydaje się bardzo oczywiste, ale z mojego punktu widzenia jest po prostu irracjonalne.

— To chyba logiczne, zrobił to z zazdrości.

— Bzdura — odpowiadam od razu. Ta dziewczyna kreuje się na tak bardzo inteligentną, a opowiada takie głupstwa. Po drugie kto jak kto, ale ona nie wyglada na ekspertkę w relacjach damsko męskich i raczej nie mam zamiaru opierać się na jej zdaniu. Muszę sama to sobie wszystko poukładać w głowie, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie wiem, dlaczego tak bardzo się wściekam.

Daniel swoim dzisiejszym zachowaniem wyprowadził mnie z równowagi tak bardzo, jak jeszcze nigdy nikt. Nawet wtedy, kiedy zdradził mnie chłopak nie byłam zła. Wtedy byłam smutna, choć bardziej chodziło chyba nie o to, że on mnie porzucił, tylko, że ja zostałam porzucona. Czułam wstyd, że jakaś cizia okazała się lepsza ode mnie i moje wylane łzy wcale nie wsiąkały w poduszkę z powodu utraconej miłości.

Postanawiam, że porozmawiam z nim o tej całej sytuacji i wygarnę mu co o nim myślę. Muszę dać mu stanowczo do zrozumienia, żeby się ode mnie odczepił, bo jeden, wspólnie spędzony dzień ponad rok temu nie upoważnia go do tego, by rościł sobie prawa do zatruwania mi życia.

Tak, dokładnie to mam zamiar mu powiedzieć. I jeszcze, żeby nie wchodził mi w drogę.

Yvonne wzrusza ramionami, a okulary w grubych, czarnych oprawkach na powrót pojawiają się na jej nosie. Przygryzam wargę analizując jednak słowa dziewczyny.

— Naprawdę myślisz, że to zazdrość?

Patrzy na mnie wzrokiem pełnym politowania, zupełnie jakbym była kimś, komu po raz dziesiąty tłumaczy się tabliczkę mnożenia.

— Moim zdaniem wszystko na to wskazuje.

Wzdycham, jakby ta myśl, choć niedorzeczna, powoli stawała się dla mnie całkiem prawdopodobna. Może Yvonne ma rację? Gdybym była mu całkowicie obojętna, to raczej olałby to co i z kim robię. Widok mnie całującej się z Brandonem wkurzył go na tyle, że zachował się jak dzieciak.

||wczoraj|dzisiaj|zawsze||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz