7. Tryb debila uruchomiony pozytywnie

94 14 12
                                    

Telefon zawibrował pod poduszką przywracając mnie do rzeczywistości.

📩 Masz wiadomość w aplikacji Messenger.

Przesunęłam palcem po ekranie odblokowując go. Musiałam zmrużyć oczy, które przyzwyczajone do ciemności przeszył ból od nagłego światła.

Christopher Davidson: Dlaczego się nie odzywasz, krowo?

Uśmiechnęłam się do siebie. Nikt tak, jak mój brat nie potrafił poprawić mi humoru.

Nina Davidson: Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. A co tam u Ciebie? Tęsknię  :(

Christopher Davidson: Wpadam jutro do Ciebie.

Uniosłam brwi zdziwiona. Przepraszam bardzo, jak to wpada? W poniedziałek?

Nina Davidson: Nie jestem w nastroju do żartów.

Christopher Davidson: Nie żartuję, naprawdę przylatuję. Właściwie to właśnie siedzę na lotnisku w Bostonie.

W jednym momencie podniosłam się na łóżku. Przez cały dzień nie zrobiłam kroku poza pokój. Ignorowałam każdy telefon od Brandona, nie odpisałam na ani jednego smsa od Sabriny, odpowiadałam półsłówkami Yvonne i tak naprawdę najbardziej ludzka byłam dziś tylko dla dostawcy pizzy, którą zamówiłam kilka godzin temu.

Niespodziewana wiadomość od Chrisa sprawiła jednak, że moje serce zaczęło bić w szaleńczym tempie. Spojrzałam na zegarek na którym wskazówki pokazywały, że dochodzi pierwsza w nocy. Zważając na to, że różnica czasu między Bostonem a Kalifornią wynosiła trzy godziny u mojego brata była prawie czwarta nad ranem. Odległość to ponad cztery tysiące kilometrów - szybka kalkulacja w głowie i już wiedziałam, że przed siódmą będzie witał się z porankiem w San Jose.

Nina Davidson: Coś się stało? Dlaczego nic nie mówiłeś?

Przełknęłam ślinę. Wszechogarniająca niepewność kazała mi wyobrażać sobie najgorsze scenariusze, ponieważ nie mogłam znaleźć innego powodu dla którego mój brat przyjeżdżałby do mnie bez zapowiedzi i siedział właśnie na lotnisku o tak nieludzkiej godzinie. Obawiałam się, że może chodzić o dziadków. Gdyby nie fakt, że rodzice z pewnością smacznie spali właśnie wybierałabym numer do któregoś z nich.

Christopher Davidson: Nikt nie umarł, jeśli o to chodzi. Dowiesz się wszystkiego rano. Odbierzesz mnie z lotniska?

Wibracja telefonu oderwała mnie od snucia domysłów. Spojrzałam na ekran i odetchnęłam z ulgą, jednak fakt, że Chris nie leciał do Kalifornii by przekazać mi wiadomość o czyjejś śmierci wcale mnie nie uspokoił. Opadłam na poduszki i przygryzałam wargę. O co może chodzić? Prędko wystukałam odpowiedź do brata uświadamiając sobie, że mam mniej niż pięć godzin snu a w dodatku musiałam na szybko załatwić jakiś transport. To wszystko stawało się coraz bardziej dziwne bo znałam swojego brata i wiedziałam, że nie postawiłby mnie w takiej sytuacji bez powodu.

Odetchnęłam głęboko. Wszystko wskazywało na to, że będę musiała poprosić Brandona o pomoc. Nie chciałam go wykorzystywać jednak wiedziałam, że na pewno nie odmówi, tym bardziej nie po tym, co się wydarzyło. Sprawdziłam kiedy ostatnio logował się na Facebooka, a kiedy moim oczom ukazała się zielona kropka po prostu wybrałam jego numer.

||wczoraj|dzisiaj|zawsze||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz