19. Nieszczęśliwego Nowego Roku

57 5 16
                                    

— Nie mów mi, że ciągle o tym myślisz. — Yvonne patrzy na mnie z nad swoich okrągłych okularów, a jej mina wyraża mieszankę niedowierzania, oraz niezadowolenia. Wbija łyżeczkę w porcję sernika, którego przed chwilą przyniosła nam mama, a ja odkładam na bok telefon, w którym od godziny przeglądałam Facebooka.

Oczywiście standardowo weszłam na profil Daniela i gdy zobaczyłam zdjęcie z treningu, na którym został dziś przez kogoś oznaczony, nie mogłam przestać się w nie wpatrywać. Daniel w stroju baseballisty śmiał się machając rękawicą, jeden z jego kolegów stał na rękach, a pomiędzy nimi niski blondyn udawał, że ma zamiar odbić piłkę baseballową pałką. To zdjęcie musiało być zrobione dawno. Daniel był na nim nieco chudszy niż obecnie, a w zmrużonych przez słońce oczach kryła się beztroska, której teraz na próżno szukać w spojrzeniu chłopaka.

Jestem ciekawa co teraz robi. Pewnie przyjechał do Bostonu na święta, zupełnie tak jak ja. Być może też właśnie objada się sernikiem, zagryzając pierniczkami i popijając to wszystko dietetyczną colą, ponieważ nie mam pojęcia dlaczego, ale wydaje mi się, że Daniel właśnie taką colę preferuje. Długo zastanawiałam się, czy zadzwonić do niego dzień przed Bożym Narodzeniem. Chciałam życzyć mu wesołych świąt, ale po kilku godzinach rozterek dałam sobie spokój i zamiast tego odpaliłam Skype by dogadać z Brandonem szczegóły jego przyjazdu.

— Może trochę — przyznaję. To prawda. Słowa Claudii wciąż odbijają się echem w mojej głowie i nie mogę przestać zastanawiać się co powinnam zrobić. Claudia dała mi przepis na uszczęśliwienie wszystkich dookoła, nie do końca jestem jednak pewna, czy w tym wszystkim ja sama byłabym szczęśliwa.

Yvonne wzdycha teatralnie. To gest, który tak bardzo mnie w niej kiedyś irytował, a teraz nie wyobrażam sobie by ta dziewczyny tak po prostu spojrzała na mnie z uniesioną brwią, nie wykonując przy tym przesadnych westchnień. Yvonne nie istnieje bez okazywania swoich emocji w taki sposób i za to ją kocham.

Naprawdę.

— Błagam cię, nie mów, że naprawdę myślisz o tym, by spełnić tę pożal się Boże radę. Przecież to się kompletnie nie trzyma kupy!

— Jak to nie? Chodzi o to, że dzięki temu właśnie wszystko by się ułożyło — stwierdzam, próbując przekonać do tego nawet samą siebie.

— Halo! Ziemia do Niny! Czy ty masz jeszcze odrobinę oleju w głowie? Uważasz, że związek twojego ojca z jej ciotką jest od tak na jeden telefon? Poza tym nie rozumiem tego przerażenia, z jakim opowiadała o pójściu do pracy. Przecież połowa studentów pracuje, to naprawdę nic strasznego.

Yvonne to mój głos rozsądku. Gdy to mówi faktycznie zdaję sobie sprawę jakie to głupie. Jednocześnie czuję, jak z barków spada mi ogromny ciężar, bo przez chwilę naprawdę rozważałam spotkanie z Danielem. W głowie już dobierałam słowa, którymi spróbuję przekonać go do powrotu do Britney.

To by było poniżej mojej godności.

— Swoją drogą wciąż nie poruszyłyśmy tematu chłopaka X — mówi i odkłada pusty talerzyk na biurko obok łóżka. Opiera się plecami o przeciwległą ścianę, bokiem do mnie. Mój pokój w mieszkaniu może nie jest największy, ale materac daje radę jakoś nas pomieścić. Gorzej z chłopakami. Brandon śpi w salonie i właśnie w tej chwili nasłuchujemy, czy przypadkiem żaden z nich nie ma zamiaru przerwać wyzywania się przy konsoli i zawitać do naszego małego pokoju zwierzeń. Rozmowa o Danielu przy którymkolwiek z nich to ostatnie, czego bym dziś chciała. — Całowaliście się, prawda? Wtedy, na ognisku.

Czuję rumieniec oblewający moją twarz. Moja reakcja mówi sama za siebie, ale to reakcja Yvonne wprawia mnie w osłupienie.

— Wiedziałam! I jak? — Chce wiedzieć. Chce wiedzieć? Jeszcze przed ogniskiem wypowiadała się o nim o jak o złu ostatecznym, a teraz pyta o to, jak Daniel całuje?

||wczoraj|dzisiaj|zawsze||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz