15. Gdybym był tobą też bym siebie nie lubił

57 9 2
                                    

Daniel

Budzi mnie głośne walenie w drzwi. Z początku mam wrażenie, że to część mojego snu, ale gdy hałas nie ustaje, otwieram oczy i z przekleństwem na ustach wstaję, by sprawdzić kogo tak bardzo popierdoliło.

Przecieram zaklejone oczy. Nie zapalam światła na korytarzu, tylko od razu przekręcam mechanizm blokady drzwi, a kiedy je otwieram przed moimi oczami pojawia się osoba, na której widok doznaję niemałego szoku.

— Cześć — mówi przybysz, patrząc na mnie niepewnym wzrokiem. Nie wiem, co myśleć. Wizyta Matta to coś, czego się w życiu nie spodziewałem. Od razu rzuca mi się w oczy spuchnięty nos, podbite oko i rozcięta warga. Spokojny na codzień chłopak najwidoczniej musiał wdać się w jakąś bójkę.

— Co ty tu robisz? — pytam po prostu. Ostatni raz rozmawiałem z nim przed wakacjami, gdy jeszcze mieszkałem w domu bractwa. Od kiedy się wyprowadziłem nie zaszczycił mnie nawet, kurwa, jednym spojrzeniem. I proszę, teraz stoi pod moimi drzwiami, co jasno świadczy o tym, że musiało się wydarzyć coś naprawdę poważnego.

Matthew Craig drapie się nerwowo po karku. Gdy gaśnie lampka na holu jedynym źródłem światła jest księżyc, rzucający srebrny blask przez okno w kuchni.

— Mam problem — mówi.

— Chyba sobie robisz jaja.

— Słuchaj, serio, nie mam się gdzie podziać. Mógłbym tu dziś przenocować?

Czuję się jak w jakiejś ukrytej kamerze. To kolejna osoba, która dziś prosi mnie o pomoc i jeśli nie dostanę za to orderu szlachetności, to z pewnością należy mi się puchar największego frajera, bo po prostu odsuwam się od drzwi wpuszczając Matta do środka.

Ja pierdole, już wiem, że będę tego żałował.

— Tam jest kanapa — wskazuję ręką salon. — Uprzedzam, że rano wstaję na zajęcia.

Mina chłopaka wyraża więcej, niż tysiąc słów. Jest pełna wdzięczności i gdy spoglądam na niego kątem oka zastanawiam się co takiego sprawiło, że Matt schował dumę do kieszeni i w środku nocy zapukał do drzwi mojego mieszkania.

— Dzięki...

Wzdycham, zamykając oczy na kilka sekund. Jestem frajerem i miękką fają. Jestem po prostu za dobry.

— Byłeś z tym w szpitalu? — pytam, wskazując na jego poobijaną twarz, chociaż dobrze znam odpowiedź i już wiem, że sam będę musiał zawieźć tam tego kretyna.

Matt, ależ oczywiście, kręci głową a ja przeklinam siebie w duchu za to, że w ogóle zwlokłem się z łóżka. Gdybym udał, że nie słyszę, jak wali w drzwi może po chwili by się znudził i po prostu sobie poszedł, a ja spędziłbym spokojną, pozbawioną poobijanych dupków noc.

— Ja pierdolę... Mocno dostałeś? — pytam.

— Trochę. Znaczy, niezbyt mocno, ale konkretnie.

Znów zamykam oczy. Co za ironia, jestem na siebie wściekły, że nie potrafię zachować się tak jak zachowałby się Matt na moim miejscu, ale jak widać matka wychowała mnie na porządnego faceta.

||wczoraj|dzisiaj|zawsze||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz