MALEZJA

4K 304 383
                                    

Ulewa nad Sepang nie sprzyja drużynie Cowella. Harry zawala swój czas przez zmianę opon i po długim oraz mokrym wyścigu dojeżdża na solidnym, piątym miejscu. Louis pobija go, kończąc jako czwarty, więc przynajmniej nie będą mieli żadnych wściekłych telefonów. Ale Harry i tak czuje się jak gówno.

Problem z tym, że otaczają go jego ulubieni ludzie jest taki, że nikomu nie może powiedzieć, jak okropnie się czuje. Niall zacząłby obwiniać ich ekipę, a Louis mógłby się gorzej poczuć ze swoją wygraną. Więc Harry dąsa się wewnętrznie, dopóki Louis nie podchodzi do niego po drużynowym spotkaniu. Co jest jak najbardziej mile widziane: Harry cały czas się na siebie wściekał, a doprowadzający do szału, uderzający o cienki dach deszcz nawet na moment nie przestał padać.

- Haz, wiesz co jest świetne w czwartym i piątym miejscu? – pyta Louis, po tym jak odciąga Harry'ego na bok pod garażowe drzwi. Na zewnątrz panuje istna ulewa. – Nie musimy iść na żadne, chujowe konferencje prasowe.

Harry nie czuje się dzięki temu o wiele lepiej, ale dla Louisa zdobywa się na uśmiech. Wie, że szatyn z pewnością czuje się o wiele gorzej od niego: spadnięcie z drugiego miejsca na piąte nie jest aż tak złe jak spadniecie z pierwszego na czwarte, chociaż ten zaskakująco wydaje się to bagatelizować. Mimo wszystko nadal stara się poprawić Harry'emu humor, więc przynajmniej może się za to uśmiechnąć. – To jest plus.

- A co jak ci powiem, że przekonałem Eleanor, żeby nas kryła jak wymkniemy się stąd prosto do hotelu?

Im dłużej się w niego wpatruje, tym Louis szerzej się uśmiecha. – Pewnie bym cię za to ucałował.

Jeśli sądził, że uśmiech nagle zniknie z jego twarzy, to ku jego zaskoczeniu jedynie zmienił się na bardziej psotny. Louis chwyta jego dłoń i bez ostrzeżenia wyciąga na deszcz. W przeciągu minuty włosy przyklejają mu się do czoła, a kombinezon zaczyna ciążyć od przesiąkniętej wody. Louis tylko mocniej ściska jego dłoń, nie przestając się przy tym uśmiechać. – Liam zorganizował gdzieś dla nas samochód – krzyczy w deszczu. Naprawdę wszystko przemyślał. – Proponuję byśmy po drodze wskoczyli w tyle kałuż, ile tylko się da. – Harry naprawdę zamierza go pocałować.

Jest pewny, że wpatruje się w Louisa niczym w rzeczywiste słońce, ale kto, do cholery mógłby go za to winić? Louis jest malutki i przecudowny, i skacze po kałużach w swoim kombinezonie, ciągnąc go tuż za sobą. Czuje jak smutek z powodu piątego miejsca spływa z jego ciała razem z kroplami deszczu.

I tak wdzięczny jak się czuje za tą kosmiczną ulgę, stara się ochlapać Louisa tak samo mocno, jak Louis stara się ochlapać jego. Pewnie wyglądają teraz niczym zwariowane pięciolatki, ale Harry ma to gdzieś. To nie tak, że ktoś może ich zobaczyć, skoro Louis prowadzi ich za garaże i dalej jakąś wydeptaną ścieżką, podczas gdy cała reszta jest albo na konferencji prasowej albo już dawno w hotelu.

Jednym skokiem udaje mu się zamoczyć Louisa od stóp aż po samą talię. Dopiero wtedy szatyn puszcza jego dłoń i popycha go na ziemię. Oczywiście Harry traci równowagę i upada prosto na swój tyłek. Jasna kurwa, to boli. Louis od razu upada na kolana, kładąc obie dłonie na jego ramiona. – Wszystko okay?

Zamiast sprawdzić czy jego tyłek wciąż jest na swoim miejscu, stara się poprawić własną grzywkę. To zupełnie nic nie daje, ale przynajmniej lepiej się dzięki temu czuje. Louis się przybliża niczym zaciekawione zwierzę, aż nie umiejscawia się pomiędzy jego nogami i przebiega dłonią przez włosy Harry'ego. – Tak wyglądają dużo lepiej niż po ściągnięciu kasku – komentuje, mrugając.

Harry zbiera się w sobie i robi trzy rzeczy na raz: unosi kolana, by uwięzić pomiędzy nimi Louisa, kładzie dłonie na jego biodrach, delikatnie go ściskając, po czym nachyla się do przodu. Czekając.

The Finish Line (Is A Good Place For Us To Start) / TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz