Louis już przywykł do tego, że jest kutasem.
Zawsze był za głośny i ze wszystkiego sobie żartował. Bycie sarkastycznym gnojkiem jest łatwe. Budowanie wokół siebie ścian jest łatwe. Łatwo również stracić nad wszystkim panowanie. Kiedy w zeszłym roku wszystko się sypnęło, Louis zwyczajnie się z tym pogodził i zrobił z siebie męczennika, by udowodnić sobie, że nikogo nie potrzebuje.
Ma to przeczucie, że teraz znowu wszystko się wali, wszystko co istotne i ważne, i nic nie może z tym zrobić. Sam się wyniszczył i doskonale wie, w jaki sposób tego dokonał. Odleciał, kiedy powinien był zostać, zasłaniając się głupimi wymówkami.
Różnica polega na tym, że teraz wszyscy o tym wiedzą. Wiedzą, że to jego wina i tylko Zayn jeszcze z nim rozmawia.
Jego lot z Fidżi został odwołany, więc dotarł do Budapesztu dopiero w czwartek wieczorem. Od tamtej pory udało mu się zamienić pokoje, by nocować z Zaynem, a nie z Harrym, co zapewne tylko bardziej go wkurzyło, ale Louis czuje się całkowicie bezradny. Nie wie jak ma zacząć przepraszać, albo chociaż z nim porozmawiać, więc stara się tego unikać tak długo, jak tylko to możliwe. (Wciąż kocha Harry'ego. Tylko trochę bardziej nienawidzi samego siebie.)
Powinien był zadzwonić, jak tylko Zayn mu powiedział, że Harry nie spędził z nikim nocy. Powinien był zwyczajnie wrócić. Teraz wie, że to mocno spieprzyło Harry'ego. To, że fizycznie nie jest w stanie z nim pogadać, nie znaczy, że co chwila na niego nie spogląda. I za każdym razem Harry odwzajemnia jego spojrzenie z sercem na ramieniu tak, jak zwykle. Z wielkimi, pełnymi cierpienia oczami, smutną, wydętą wargą i zmarszczonymi brwiami. Wygląda na wymęczonego. Zawala pierwsze trzy treningi tak samo jak Louis, co wcale nie jest żadnym zaskoczeniem.
Za każdym razem, kiedy stara się podejść do Louisa, ten przed nim ucieka. Sądzi, że już jest za późno, ale nie chce się o tym przekonywać na własną rękę. Nie potrafi sam siebie ocalić.
Ignoruje Harry'ego podczas konferencji prasowej, do czasu aż ten zwyczajnie się poddaje i nie zaszczyca go już nawet spojrzeniem. To tak cholernie boli, niczym zdrapywanie strupa. Zabija go to, że pozwala Harry'emu wyślizgnąć się spomiędzy jego palców, ale nic nie może na to poradzić. Stracił swoją szansę i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Może przynajmniej puścić Harry'ego wolno.
- Jaki ma, do chuja sens zakochiwanie się – pyta po dwóch piwach.
Zayn zerka na niego bez cienia aprobaty i odstawia kolejne butelki, które zdołał opróżnić Louis. – Rozgryziesz to, skarbie.
Louis bez przekonania nuci w poduszkę. – Liam mnie nienawidzi.
- Wcale, że nie.
- Nie próbował zaciągnąć mnie dzisiaj na ćwiczenia.
- Sądzę, że wszyscy czekamy na dalszy rozwój wydarzeń – mówi Zayn, wzdychając. – Nie, że wybieramy strony, ale szykujemy się na to, że nasza grupa się rozpadnie.
- Chyba raczej na to, że się rozbiję i spalę?
Zayn uderza go bez zawahania. – Nie mów tak dzień przed wyścigiem, kompletny idioto. Na razie skup się na Grand Prix. Potem zajmiemy się resztą. Nie... zamykaj się w sobie ponownie.
- Nieważne. – Zwija się na łóżku i próbuje zasnąć w pełni ubrany z wciąż włączonymi światłami. Tęskni za Harrym, za jego dotykiem. Jego zapach podążał za nim aż na Fidżi. Co on sobie, do chuja, myślał?
Budzi się kilka godzin później przez to, że ktoś potrząsa jego ramieniem i przez sekundę jest tak pewien, że to Harry. Serce staje mu w gardle, kiedy nieświadomie pochyla się do dotyku i... To Liam. Krzyknąłby w poduszkę, gdyby nie był tak zmęczony.
CZYTASZ
The Finish Line (Is A Good Place For Us To Start) / TŁUMACZENIE
Fiksi PenggemarLouis Tomlinson, jednokrotny mistrz świata Formuły 1 nie może się już doczekać kolejnego sezonu. Zayn wspiera go w garażu, a Liam doradza w słuchawce. Cowell Racing stoją za nim murem nawet pomimo jego dawnej wpadki. Ma doświadczenie i najlepszy sam...