Reszta września i początek października upłynął Emmie całkiem spokojnie, zważywszy na to jak skomplikowanie rok szkolny się zaczął.
Był środek października, a Emma ciągle nie rozmawiała z Fredem, co skutkowało nierozmawianie również z Georgem.
Z Anne dogadywała się już normalnie. Po około tygodniu mijania się bez słowa na korytarzach, kompletnego olewania się nawzajem w dormitorium i Pokoju Wspólnym, obie stwierdziły, że ów „stan wojny" nie służy żadnej z nich, więc najzwyczajniej w świecie Brook z powrotem usiadła obok Emmy na eliksirach, a ona przywitała się z nią jak zawsze. Bez żadnych przeprosin od żadnej ze stron, słowa wyjaśnienia, co w zasadzie było Emmie na rękę.
Treningi quidittcha były najbardziej niezręczną sytuacją jaką Emma mogła sobie wyobrazić. Olivier zachował się zupełnie normalnie, co było całkowicie zrozumiałe biorąc pod uwagę, że dziewczyna najwyraźniej niechcący wymazała mu pamięć, więc nie wiedział nawet o całym zajściu. Ale wiedzieli o nim Fred i George, z którymi Emma nawet się nie witała, co tylko mnożyło komplikacji i niezręczności.
A Cedrik... cóż Cedrik wrócił do swojego poprzedniego sposobu traktowania Emmy, czyli do żadnego sposobu w zasadzie, bo ich relacja z poprzednich lat, jakby to powiedzieć, nawet nie istniała. Trzeba było przyznać, że dziewczyna była trochę temu winna, bo przez pierwszy tydzień lub dwa, jak tylko zobaczyła Diggory'ego na korytarzu, to robiła błyskawiczny w tył zwrot i prędko oddalała się w innym kierunku.Na kilka dni przed Nocą Duchów, czyli samą końcówką października, Snape jak na złość podczas lekcji przydzielił ją do pary z Fredem. Z niesłychaną jak na siebie precyzją odmierzała składniki do eliksiru, byle tylko nie skończyć pracy szybciej i musieć siedzieć w niezręcznym milczeniu z Weasley'em.
-Mam klawy pomysł.- bez żadnego ostrzeżenia oznajmił głośno Fred, przerywając panującą w klasie ciszę, a Emma niemal wylała na sobie zawartość trzymanej w ręce fiolki.
-Klawy?- zapytała tylko. Nie miała zielonego pojęcia dlaczego Fred po miesiącu nie odzywania się do niej, wyjechał nagle z takim dziwacznym tekstem w środku lekcji.
-Owszem. Klawy, znaczy wyborny.
-Czy panna Roseberg i pan Weasley nie za dobrze się bawią?- zagrzmiał nad nimi głos Snape'a. - Jeszcze jedno słowo, a Gryffindor straci dziesięć punktów.- Nauczyciel rzucił im po morderczym spojrzeniu, po czym odszedł się na drugi koniec sali, gdzie jakiś Ślizgon wylał sobie prawie gotowy eliksir na ubranie. Fred poczekał, aż Snape oddali się wystarczająco i pochylił się w stronę Emmy.
-Mam zamiar okraść Filtcha.- oznajmił.- I ty mi w tym pomożesz. Jak za starych dobrych lat.
-No tak, przecież nic tak nie łączy skłóconych ludzi jak wspólna kradzież.- sarkastycznie odparła dziewczyna nie odrywając wzroku od swojej pracy.
-No oczywiście!- rozpromienił się Fred. -Będziemy rabować jak starzy dobrzy przyjaciele.
-Taka jest twoja idealna wizja rozejmu?
-A jak inaczej? Plus każda przyjaźń przeżywa kiedyś kryzys. Musimy go przezwyciężyć.
-Brzmisz jak baba.- powiedziała Emma i wreszcie spojrzała na Weasley'a. -Nawdychałeś się czegoś czy jak?
-Nie, ale znalazłem to na okładce jednego z kolorowych pisemek Ginny.- Fred wzruszył ramionami.- To jak? Mamy umowę? Pomożesz mi okraść Filtcha?- wyciągnął do niej dłoń. Emma zmrużyła oczy, westchnęła ciężko, po czym uścisnęła rękę Fredowi, który wyszczerzył się jak głupi.
-Umowa stoi.
-Może i ja się przyłącze do waszej radosnej pogaduszki?- usłyszeli za sobą lodowaty głos Snape'a. - Minus dziesięć punktów dla Gryffinforu!-Czy mnie oczy mylą, czy ty rozmawiałaś dziś z Fredem Weasley'em?- Anne zapytała Emmę, gdy siedziały razem w dormitorium i miały zaraz wyjść na obiad.
- A i owszem.- odparła Emma przeczesując szybko włosy.- Zaproponował rozejm w postaci wspólnego rabunku.
-No tak. Przecież tak godzą się ludzie w cywilizowanych społeczeństwach.
-Czego spodziewałaś się po Weasley'u?- zaśmiała się Emma.
-W sumie czegoś w tym stylu. - odparła Anne i zeskoczyła z łóżka, po czym obie wyszły przez Pokój Wspólny na korytarz. Nie zdążyły odejść daleko, gdy Emma poczuła, że ktoś łapie ją za ramię i ciągnie w bok.
-Szybko! Filtch łazi teraz po korytarzu, łatwiej będzie okraść tą jego klitkę!- szepnął Fred gorączkowo, ciągnąc ją w jakiś boczny korytarz.
-W sensie tak teraz?- zapytała Emma zdumiona.
-Tak! Z życiem kobieto, nie mam całego dnia!- ponaglił ją Fred, na co ona posłusznie przyspieszyła.
-Co w zasadzie kra... zabieramy?
-Moje łajnobomby. Zabrał mi je na którejś przerwie.- odpowiedział chłopak z nieskrywaną złością. Nagle zatrzymał się gwałtownie, pokazując palcem niewielkie drzwi naprzeciw.
-Gotowa?
-Gotowa.Cóż, najwidoczniej ani Emma, ani Fred nie byli gotowi, gdyż zostali złapani zanim nawet zdążyli wejść do środka. I to nawet nie przez Filtcha, tylko przez Snape'a, który akurat czystym przypadkiem przechodził tym korytarzem. I rzecz jasna wlepił im po szlabanie, na który mieli się stawić jeszcze tego samego wieczora.
Kiedy pojawili się o umówionej godzinie pod jego gabinetem, zaciągnął ich pod jedną z sal i powiedział do Emmy:
-Ta sala ma lśnić jak skończycie. Nie obchodzi mnie, ile wam to zajmie.- warknął nauczyciel, po czym wepchnął dziewczynę do sali, a trzymając Weasley'a za ucho zaprowadził gdzieś indziej.
Emma podeszła do jednej z ławek, niemal całkowicie oblepioną jakąś zaschniętą, zieloną mazią.
-O, cześć!- powiedział ktoś nagle, a Emma odwróciła się tak gwałtownie, że niemal przewróciła się i upadła na ziemie.
-O na brodę Merlina...- zaczęła i nagle umilkła.- Cedrik? Co ty tu robisz?- otworzyła szeroko oczy.
-Mam szlaban.- zaśmiał się chłopak, podchodząc bliżej.- Przepraszam, że cię wystraszyłem. Nie miałem takiego zamiaru.
-Eee, spoko. W sensie nic się nie stało. Znaczy...-Emma plątała się we własnych słowach. - Co ty takiego zrobiłeś, że masz szlaban?
-Na eliksirach koleżanka poprosiła mnie o pomoc w wytłumaczeniu zadania. I dostałem szlaban za gadanie. A ty?- zapytał chłopak.
-Ee no wiesz...- ja i mój kolega, który rabuje co popadnie, chcieliśmy wykraść jego nielegalnie składowane łajnobomby, zabrane przez woźnego, które zapewne chciał potajemnie odsprzedać pierwszakom. A ty co mówiłeś? Chciałeś być dla kogoś życzliwy i mu pomogłeś?- Takie tam. Żarty Freda i te sprawy.- odparła wymijająco i nie mówiąc nic więcej, zabrali się za czyszczenie ławek. Po kilku minutach niezręcznej ciszy Cedrik postanowił przerwać milczenie.
-Widziałem cię pare razy podczas treningów quidittcha.- powiedział.- Chciałbym mieć taką ścigającą w drużynie. Serio.- uśmiechnął się.
-O rany. Dziękuje.- Emma zarumieniła się lekko. Cudownie. Cedrik widział ją pare razy, gdy cała spocona, z włosami przyklejonymi do czerwonej od wiatru twarzy, zsiadała z miotły. Pewnie nawet nie widział jak grała, bo mijała się z nim, gdy drużyna Gryfonów kończyła już trening. Wspaniale. - A ty, em, jesteś dobrym szukającym. Potter ma konkurencje.- dodała, na co Cedrik uśmiechnął się szeroko.
-Dzięki! To miło z twojej strony, że tak mówisz. - odpowiedział Cedrik. Przez prawie kolejną godzinę całkiem kleiła im się rozmowa. Rozmawiali o wszystkim i o niczym tak naprawdę. Aż Emmie wpadł do głowy pewien pomysł.
- Cedrik? Podobno jesteś dobry z zaklęć.
-Radzę sobie.
-Mógłbyś mi wytłumaczyć pare tematów? Chyba przerabiałeś je rok temu, nie?- wyrzuciła z sobie szybko dziewczyna. Nie miała wcale problemu z zaklęciami, ale skoro mogło to być pretekstem do spędzenia większej ilości czasu z Diggorym, to czemu nie.
-Jasne! Nie ma problemu!- odparł, a Emma pogratulowała sobie w duchu. Może jednak kradzieże łączą.
![](https://img.wattpad.com/cover/135983359-288-k554366.jpg)
CZYTASZ
I won't wait forever || Cedrik Diggory
FanfictionEmma Roseberg jest uczennicą czwartego roku w Hogwarcie. Nic jej nie wyróżnia; należy do Gryffindoru, gra w quidditcha, spotyka się na błoniach ze znajomymi w wolne popołudnia. Co zdobić, by najpopularniejszy chłopak w szkole zwrócił na ciebi...