4. Strefa przyjaźni

2K 94 20
                                    

   -Jak to nie Cedrik?- Emma poczuła jakby ktoś walnął ją pięścią w brzuch.
-Nooo.... nie.- odparła zmieszana Anne.- To zdecydowanie Olivier Wood.
-OLIVIER WOOD?!- jęknęła Emma nie kryjąc rozczarowania.
-Weź, to jeszcze nie taki dramat. Zawsze mógł to być jeszcze Percy Weasley.
-Nie dobijaj mnie.- zawyła dziewczyna rzucając się na twarz na łóżko. -Co ja mam zrobić? Olivier to nudziarz! Starszy o... sama nie wiem ile.
-Musisz wsadzić go do friendzone'u.- zarządziła Anne.
-Do czego?- zapytała Emma podnosząc głowę.
-To takie mugolskie określenie.- tłumaczyła Brook, która była półkrwi.- To znaczy, że jedna osoba jest zakochana w drugiej, ale ona traktuje go jak przyjaciela.
-To okrutne.- oburzyła się Emma siadając na łóżku.
-Albo okrucieństwo, albo Olivier zamiast Cedrika.
-Chyba zdecyduje się na friendstrefe.
-Friendzone.
-Jeden pies. To co mam zrobić?
-Pójdziesz z Olivierem do Hogsmade.- oznajmiła Anne.
-Że co?!- zawołała Emma.- Myślałam, że właśnie tego chcemy uniknąć!
-Pójdziesz z nim, ale musisz ciągle dawać mu do zrozumienia, że to wypad przyjacielski. I wtedy powinien się odczepić.
-Ale co jeśli Cedrik nas zobaczy?- biadoliła Emma.- Pomyśli, że go nie kocham!
-Nie sadze, żeby kiedykolwiek tak myślał.- mruknęła Anne. Dziewczyna rzuciła jej mordercze spojrzenie i trzepnęła ją poduszką.
-Mogę cię o coś spytać?- powiedziała Emma po chwili. -Skąd ty właściwie tak świetne znasz charakter pisma Oliviera Wooda?
-Hmmm....- odparła zmieszana Anne.- Ja znalazłam kiedyś jego stary zeszyt od zaklęć i eee, zdarzyło mi się przepisać z niego kilka prac domowych.
-Przepisywałaś stare prace domowe Wooda?!
-Oj, wiesz Flitwick zadaje od zawsze to samo i w życiu nie zorientowałby się, że coś jest odpisane!- zawołała Brook machając rękami. Emmę strasznie rozbawił fakt, że jej oczytana przyjaciółka, dostająca od niej o niebo lepsze oceny, odpisywała lekcje od starszego uczenia, bez jego wiedzy.
Resztę wieczoru spędziły w pokoju rozmawiając ze swoimi współlokatorkami, Angeliną Johnson i Katie Bell. Obgadywały wszystkich możliwych chłopaków, śmiały z nauczycieli, wyzywały Ślizgonów. Emma w końcu poczuła się szczęśliwa.

        Następnego poranka dziewczynę nie obudzili ani prefekci, ani współlokatorki, takie było prawo soboty. Obudziła się sama z siebie około wpół do dziewiątej. Śniadanie kończyło się o dziesiątej, więc stwierdziła, że musi się pospieszyć. Anne i Katie już wstały i były prawdopodobnie na śniadaniu. Angelina jeszcze spała, a Emma nie miała serca jej budzić, więc wzięła swoje ubrania i cichutko wymknęła się do łazienki. Kiedy wychodziła przez Pokój Wspólny, ktoś ją zatrzymał.
-Emma!- zawołał Olivier. Dlaczego zawsze, kiedy się gdzieś spieszę zatrzymują mnie wkurzający ludzie?
-O, cześć Olivier.- przywitała się bez entuzjazmu.
-Dostałaś moją kartkę?
-Aaa tak. I, eeee, bardzo chętnie wybiorę się dzisiaj z tobą do Hogsmade. Taki niezobowiązujący wypad dobrze mi zrobi. Może weźmiemy jeszcze kogoś? Może Weasley'ów i Jordana? Albo Anne?- grymas na twarzy Wooda podpowiedział jej, że dobrze jej idzie wykopywanie Oliviera do strefy przyjaźni, której swoją drogą nie zamierzała nazywać friendzone'em. Nawet w jej głowie bardzo głupio to brzmiało.
-Yyyy, myślałem, że miło będzie wyjść tylko we dwójkę. Wiesz, bez tłoku.
-Ach, masz racje.- Emma zmarkotniała. Będzie musiała próbować dalej.- To do zobaczenia!- pożegnała się i wyszła na korytarz z miną skazańca.
-Co ci się stało? Masz minę jak Snape za każdym razem jak widzi Harry'go Pottera.- zażartował Fred, który również szedł na śniadanie.
-Idę na randkę z Olivierem Woodem!- zawyła Emma. -Fred ratuj mnie!- zawołała szarpiąc go za ramię.
-Wood zaprosił cię na randkę? Na brodę Merlina jak powiem George'owi...- ryknął, a Emma zastanawiała się czy jest tu gdzieś jakiś defibrylator, na wypadek gdyby Fred udusił się ze śmiechu. Ale po dłuższej chwili Weasley nie przestał, więc stwierdziła, że da mu umrzeć i zaczęła iść na śniadanie.
-Czekaj!- zawołał chłopak i ją dogonił.-Ty chyba nie zamierzasz z nim iść, co?
-Idę. Muszę go zastrefować. Znaczy za friendować. Znaczy....- dziewczyna poplątała się w nazwach.- Nieważne!- machnęła ręką prawie uderzając go w twarz. Emma czuła, że dzisiejszy dzień będzie udręką. I nie była daleko od prawdy.

Popołudnie, a co się z tym wiąże, wyjście do Hogsmade, przyszło szybciej niż sobie tego życzyła. Nie miała zielonego pojęcia w co się ubrać. Niby mogła założyć powyciągane dresów, ale nie chciała być chamska. Ale jeśli założy ładną sukienkę, Olivier pomyśli, że to prawdziwa randka. Dlatego zdecydowała się na najprostsze czarne spodnie jakie miała, białą koszulkę i szary sweter. Uważała, że ten strój jest idealny, żeby nie być zbyt dziewczęca ani niechlujną.
-Wiesz co masz robić?- zapytała tuż przed jej wyjściem Anne.
-Tak. Strefuje.
-Friendzone'ujesz.
-Wszystko jedno!
-Powodzenia, Emma.- powiedziała na pożegnanie Brook. Dziewczyna uściskała ją, wzięła głęboki oddech wyszła do pokoju wspólnego. Była tam tylko Parvati Patil, jakiś dwóch pierwszoklasistów i oczywiście Olivier, który poderwał się z fotela podszedł do niej.
-Cześć! Super wyglądasz.- przywitał się wystawiając dłoń tak, żeby mogli iść za ręce. Zamiast tego Emma uścisnęła ją, jakby się z nim witała. Musiała wykręcić rękę pod trochę nienaturalnym kątem, ale warto było.
-No hejka!- zawołała najpogodniej jak umiała, wsadzając ręce do kieszeni, uniemożliwiając Woodowi dalsze zabiegi, mające na celu chwytanie dłoni czy trzymanie się pod ramię. Chłopak był odrobine zdziwiony i lekko zawiedziony, ale nie skomentował tego. Droga do Hogsmade tylko potwierdziła teorie Emmy o tym, że Olivier to potworny nudziarz. Nie potrafił gadać o czymś innym niż quidditch. Emma sama była w drużynie, ale cała ta gadka Oliviera sprawiała, że miała ochotę rzucić ten sport do końca życia.
W „Trzech Miotłach" było stosunkowo niewiele osób. Wiele uczniów było na błoniach, korzystając z ostatnich przebłysków dobrej, letniej pogody.
-Wiesz...- zaczął Wood, gdy już usiedli. -Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się ze mną wyjść.
-Ach, nie ma za co.- Emma machnęła niedbale ręką.- Dobrze mi zrobi taki przyjacielski wypad.
-Och.- mina Oliviera zmarkotniała.- Co masz na myśli?
-No wiesz, że mogę z tobą tak sobie szczerze rozmawiać, a nie traktować jak jakiegoś tam potencjalnego kandydata. Widzisz z Weasley'owie są sympatyczni, ale z nimi na poważnie nie pogadasz.- wypaliła jak najszybciej. -Może pójdę coś zamówić?- uśmiechnęła się tak szeroko, że zabolały ją policzki.
-Eee, jasne. Kremowe piwo dla mnie. Ale czekaj, to chłopak powinien iść i zamawiać...- zreflektował się Wood i już miał wstawać, ale Emma go powstrzymała.
-Nie no, weź wśród przyjaciół takie zasady nie obowiązują!-zawołała Emma i podeszła do baru nie czekając na odpowiedź chłopaka. Już była blisko, kiedy ktoś ją wyprzedził.
-Hej co, ty sobie...- warknęła, ale po chwili zobaczyła, że był to (rzecz jasna jak w każdym żenujacym momencie jej życia) Cedrik Diggory.- ...kupujesz?- dokończyła niezręcznie.
-Eee, chyba kremowe piwo. Przepraszam nie chciałem się wepchnąć. Idź pierwsza.- uśmiechnął się życzliwe. Dziewczyna podeszła do baru i zorientowała się, że pieniądze zostawiła przy stoliku. Puchon zauważył to, więc czym prędzej zareagował.
-Ja stawiam dla tej młodej damy.- powiedział do kobiety za ladą. - Co zamawiasz?
-Po kremowym piwie dla mnie i Oliviera.- uśmiechnęła się zakłopotana.
-Trzy kremowe piwa w takim razie.
-To chwile zajmie, muszę przynieść z zaplecza.- poinformowała ich barmanka. Emma oparła dłonie o blat, potem je zaplotła, a następnie wsadziła do kieszeni. Zawsze w towarzystwie Cedrika nie miała pojęcia co ze sobą zrobić.
-Jesteś z Olivierem na randce?- zagadnął.
-Nie, no coś ty!- zawołała kręcąc głową tak gorliwie, że myślała, że tak zaraz jej odpadnie.- To taki tam przyjacielski wypadzik. Po prostu wszyscy inni wyłamali. Fred i George chyba znowu knują jakiś numer, a Anne wolała zostać i czytać książki.- skłamała.
-Moi przyjaciele zrobili to samo!-zaśmiał się.- Czy w takim razie będzie ci przeszkadzać jeśli się dosiądę?
-Tak! Znaczy nie! Znaczy, siadaj z nami. - poplątała się. Olivier nie skakał z radości, kiedy Diggory się dosiadł, ale nie zaprotestował. Cedrik ciągle rzucał jakieś żarty, Emma śmiała się, aż zbyt entuzjastycznie, a Olivier milczał z grobową miną. Po jakimś czasie Wood oznajmił, że idzie do toalety i wstał obrażony.
-Co mu jest?- zapytał Cedrik.
-Och, wiesz.- Gryfonka wbiła wzrok w serwetkę. -Ja mu się chyba podobam, więc zaprosił mnie na randkę, a ja robię wszystko, żeby to na randkę nie wyszło.
-Nie lubisz go?
-Nie w taki sposób. Po prostu nie jestem nim... zainteresowana.
-Chyba wiem jak temu zaradzić.- chłopak uśmiechnął się chytrze, a Emma wreszcie zaczęła cieszyć się, że tu przyszła.

I won't wait forever || Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz