I. Wyjazd

7.7K 333 149
                                    

Nie mogę uwierzyć, że to dziś! Po osiemnastu latach tkwienia tu WRESZCZIE będę miał pokój tylko dla siebie, a nie dla siebie i jeszcze dziecięciu innych osób. Może osób to za mało powiedziane? Zwierząt.
Jednak tylko teoretycznie dla siebie.

Przypominam sobie wczorajszą rozmowę z opiekunem- Jiraiyią.
[-Naruto! Mógłbyś proszę do mnie przyjść? - Słychać niski głos siwego mężczyzny.

Nie rozumiem skąd te drgania w tonie jego głosu. Przez to wypada przede mną mniej korzystnie niż zazwyczaj pozwala mu jego duma. Już przecież wiem o czym będzie ta rozmowa. Jutro kończę osiemnaście lat więc zgodnie z koleją rzeczy staruszek poinformuje mnie o przymusowym „wydaleniu" w przeciągu tego miesiąca. Odpowiednio się na to przygotowałem i znalazłem wcześniej dogodne mieszkanie blisko uczelni, którą sobie wybrałem. Zostaje mi tylko spakowanie ubrań i najbardziej potrzebnych rzeczy.
Tak strasznie się cieszę, że w końcu stąd wyjdę! Aż szkoda mi się ruszyć z miejsca.

-Idę! - Odkrzykuję nie dając nic po sobie poznać.

A może nie będą chcieli mnie wyrzucać? Tego można się po nich spodziewać.

-Słucham panie Jiraiyia - stawiam się przed opiekunem.
-Naruto, chłopcze. Jutro skończysz osiemnaście lat. A chyba wszyscy wiemy co się dzieje w takim wypadku - znacząco unosi gęstą brew. - Wiesz, że bardzo cię lubię, więc mogę pomóc ci znaleść swój kącik - mruży przyjemnie oczy, chcąc nieco załagodzić przesłanie swojej wypowiedzi.
-Bardzo dziękuję ale sam znalazłem - uśmiecham się. - Nie dysponuję dużą ilością pieniędzy, dlatego będę miał współlokatora. Przynajmniej nie będę się nudzić. Wie pan jak to u mnie jest. - Przeczesuję swoją blond czuprynę palcami.
-Ciesze się, że sobie poradziłeś Naruro. Kiedy się tam wprowadzasz?
-Jutro panie Jiraiyia. Nie zabieram wszystkich ubrań. Nie są w koszmarnym stanie więc na pewno komuś posłużą.
-Dobrze robisz. Może mógłbym jakoś pomóc? Zawieźć cię tam chłopcze? Pomóc ci się spakować? - Rzuca kolejnymi pytaniami.

Widzę jak się denerwuje, więc odpowiadam:

-Naprawdę mógłby mnie pan zawieźć? Będę bardzo wdzięczny! - Przytulam opiekuna
obejmując go w pasie.

Będę za nim tęsknić... Cholera. Pan Jiraiyia to jedna z niedużej ilości osób, które naprawdę lubię.

-Czego się nie robi dla ciebie? - Przytula mnie mocno.

Czuję jak pojedyncze ciepłe łzy spływają po moich policzkach.

-Nie becz Naruto. Jesteś wesołym chłopcem pełnym życia i energii! Płacz do ciebie nie pasuje. Nie maż się jak trzyletnie dziecko. Weź się w garść. - Mierzwi moją fryzurę.

Naprawdę będę za nim tęsknić, może kiedyś go odwiedzę. Pozna mojego współlokatora.]                     

Delikatnie się uśmiecham na myśl o tej wzruszającej przypominajce. Muszę zacząć pakować swoje rzeczy.
Cholera! Miałem odebrać klucze o szesnastej!
Odwracam się do szafki, po czym głęboko zastanawiam się nad tym co ze sobą wziąć. Mam tu tyle ubrań, z których wyrosłem wieki temu. Na pewno wezmę ulubioną pomarańczową i niebieską bluzę, to taki „must have" w mojej szafie. Do tego zwykła biała koszula i koszulka, ich też nie może zabraknąć. Piżama oczywiście, spodnie, bokserki, skarpetki. Resztę kupię kiedy indziej. Może mój współlokator będzie chciał mi potowarzyszyć? Na mojej buzi znów pojawia się szczery uśmiech.
Często się uśmiecham mimo tylu przykrości, których zdarza, a raczej zdarzało mi się doświadczać. Nic więc dziwnego czy nadzwyczajnego, że każdy uważa mnie za bardzo szczęśliwego chłopca oraz okaz energii.
Siadam ostatni raz na niewygodnym łóżku. Czy o czymś zapomniałem? Rozglądam się po pokoju i zauważam czarną czapkę zarzuconą byle jak na wieszak. Nie mogę jej nie wziąć. To ostatnia rzecz niezbędna do walizki. Wzdycham zasuwając ostatnie milimetry suwaka.
A tak w ogóle, gdzie reszta osób? Czyżby wyszli? Postanawiam napisać dla nich krótką notkę pożegnalną. Ciekawe czy się tym przejmą. Kręcę głową z dezaprobatą dedykowaną dla samego siebie. Pewnie nawet nie zauważą, że mnie nie ma. Ciągnę za sobą lekką walizkę kierując się do drzwi wyjściowych. Już widzę pana Jiraiyię, więc energicznie macham mu ręką.

-Nie zapomniałeś o czymś Naruto? - Opiera duże dłonie na wąskich biodrach.
-Nie proszę pana.
-Podpisałeś papierek?
-O cholera! Nie, nie podpisałem, proszę tu chwilę poczekać! - Krzyczę lekko wystraszony brakiem kompetencji i czym prędzej biegnę do recepcji.
-Dzień dobry pani Kurenai! Ja chciałbym...
-Wiem Naruto, wiem - czarnowłosa kobieta ciepło się uśmiecha. - Już ci daję. Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin!
-Dziękuję!

Spoglądam na formularz. Imię i nazwisko, data urodzenia. Taaaak. Czy biorę za siebie odpowiedzialność? TAAAAK? Parę innych zbędnych pytań, które muszę jeszcze wypełnić.
Podpis.
Zadowolony wręczam papierek kobiecie.

-Będzie nam cię tu brakować Uzumaki. Jesteś takim promyczkiem! Niech ci się powodzi w życiu! Odwiedzaj nas czasem!

Co robię gdy słyszę te słowa? To co zwykle- uśmiecham się szeroko i żwawo kiwam blond głową.

-Dziękuję! Do widzenia pani Kurenai! Muszę biec! Pan Jiraiyia na mnie czeka. - Zaczynam śmiać się głupkowato z podekscytowania aż przypadkiem trzaskam ciężkimi drzwiami.
-Wsiadaj Naruto. Położyłem twoją walizkę na tylne siedzenie. - Wskazuje palcem na odłożony przedmiot.
-Dziękuję proszę pana! - Bez wahania wsiadam do samochodu szybciej niż miałem w zamiarze.

Od razu włączam radio i kiwam głową w rytm muzyki, która akurat leci.

-Widzę, że się cieszysz Naruto - śmieje się ze mnie Jiraiyia.
-Taak - dołączam do niego dla polepszenia atmosfery. - Dalej nie mogę uwierzyć w to, że będę mieć swoje mieszkanie! To takie niesamowite! - Uśmiecham się jeszcze szerzej.
-Oj Naruto. Zawsze jesteś taki wesoły. Jak ty to robisz? - Szybko zerka na zegarek. - Jedziemy? Jest czternasta za trzy. Możesz nie zdążyć. Chcesz się wrócić? Pożegnać z kimś?
-Wszystko już załatwiłem proszę pana. - Zaprzeczająco kręcę głową. - Jedźmy już błagam bo nie mogę się doczekać! Tak bardzo chciałbym już poznać współlokatora! Mam ogromną nadzieję, że uwielbia Ramen. Albo chociaż nie gardzi komediami... - Głęboko wzdycham. - Myśli pan, że się z nim dogadam? Stresuje się. A co jak mnie nie polubi? Panie Jiraiyia? - Pocieram dłonią kark. - Słucha mnie pan?
-Spokojnie chłopcze. - Starzec ociera łzy spowodowane śmiechem. - Nie ma osoby, która by cię nie polubiła. Uwierz mi, znajdujesz znajomych szybciej niż przeciętna osoba, którą znam. Nie martw się, wszystko pójdzie po twojej myśli. Jeśli nie prędzej, to później.
-Taak, mam taką nadzieję - śmieję się nerwowo. - Możemy ruszać? Strasznie się niecierpliwię.
-Dobrze już dobrze. Zapnij pasy - trąca mnie w ramię.

Ostatni raz moje spojrzenie zawieszony jest na starych, frontowych drzwiach budynku, w którym spędziłem osiemnaście długich i dość niełatwych lat. Głowę odwracam dopiero wtedy kiedy żelazne ogrodzenie nie znajduje się już w zasięgu mojego wzroku.
Najgorsze już za mną.

🖤🖤🖤
Oficjalnie witam was w tym opo i mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Let's get this bread.

Czarnooki WspółlokatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz