*NARUTO*
-Dojrzałem? Ja? - Pytam Sasuke, który mocniej przytula mnie do siebie.Uchiha obejmuje mnie w pasie, po czym poprawia miękki koc.
-Tak - odpowiada po dłuższej chwili. - Nie pamiętasz jak zachowywałeś się w momencie wprowadzki?
-Nie bardzo - wzdycham. - Ale jest jedna rzecz, której nigdy w życiu nie zapomnę.
-Jaka? - Gładzi mnie po klatce piersiowej.
-Jak spadł mi ręcznik - chichoczę nerwowo. - Co to w ogóle było? Tylko mi się mogła przytrafić taka rzecz.
-Nie narzekam - cmoka mnie w tył głowy. - Podobał mi się ten widok.
-Przestań, miałem ochotę zapaść się pod ziemię - czuję, że robię się czerwony jak burak.Nie odpowiada. Wtulam się więc w niego.
-Naru - szepcze. - Kocham cię.
Rumienię się na jego nagłe wyznanie.
-Też cię kocham. Poopowiadaj mi coś jeszcze - odpowiadam z uśmiechem.
-Hmm... - gładzi mnie po włosach. - Skoro tak, to lecimy od początku. Wstawaj, zrobię nam herbaty.Energicznie siadam na kanapie z kolanami wciśniętymi w klatkę piersiową. Sasuke rusza do kuchni, z której po chwili wraca z dwoma kubkami. Stawia je na ławę, po czym zajmuje miejsce obok.
-Pierwsza impreza. - Szeroko się uśmiecha. - To od niej się wszystko zaczęło.
Krzywię się lekko ale potakuję. Przypominam sobie tragiczną grę w butelkę oraz mój nagły przypływ odwagi.
-Przyrzekam, że nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem! - Upijam łyk herbaty. - Nie wiedziałem co robię.
-Wiem - przyjemnie mruży oczy. - Ale dziękuję. Gdyby nie to, nie spodobałbyś mi się tak szybko.
-Prawda... Ale ja głupi zapomniałem co zrobiłem, a potem udawałem jak jeszcze większy idiota, że nie pamiętam - marszczę brwi użalając się nad sobą. - Powinienem pójść za to do piekła.
-To nic - opiera się o zagłówek, a następnie obejmuje mnie ramieniem. - Ja się tobą bawiłem odmawiając związku.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mnie tym raniłeś Sasuke. - Cicho wzdycham.
-Problem w tym, że idealnie zdawałem sobie z tego sprawę. Taki był cel. Miałem ci się odpodobać - poważnieje.
-Odpodobać? - Śmieję się. - Jesteś niepoważny.
-Wiem, przepraszam - odpowiada bez namysłu. - Obiecałem, że ci to wynagrodzę.
-Jak dotąd idzie ci wspaniale! - Chichoczę czule całując go w policzek.Obydwoje dopijamy resztę herbaty. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa.
-Wiesz co mi się przypomniało? - Prostuję się.
-Co?
-Jeszcze przed imprezą, jak był u ciebie ten twój chłopak. - Spoglądam na czubki swoich palców.
-Neji? Cholera... Uderzył cię wtedy, a ja się na ciebie tak bardzo wkurwiłem. Co było ze mną nie tak? Nie dość, że wpakowałem cię w znajomość z Aleksandrą to zdenerwowałeś mnie swoim brakiem wiedzy o tym, że Neji u mnie będzie. A to przecież ja cię okłamałem. Przepraszam - spuszcza głowę.
-No tak... To dzięki tobie pierwszy raz wyszedłem z Aleksandrą. - Śmieję się.
-Jakbyś nie wyszedł wszystko by było inaczej - zakłada nogę na nogę.
-Tak, tak. O! Albo pamiętasz jak się okazało, że jesteś profesorem na tej uczelni? - Z podekscytowania wstaję z kanapy. - Potem to dopiero było.
-Unikaliśmy siebie, co wpłynęło na nas jeszcze gorzej. Ale przynajmniej zrobiłem ci malinki - unosi brew. - Bo nie wiedziałeś co to.
-No - prycham.
-Ten dzień był okropny. Byłem tak kurewsko zły na ciebie i jednocześnie podniecony, że poprosiłem Kakashiego o najgłupszą możliwą rzecz. Wiesz jaką. - Zamilkł. - Ale uświadomiłem sobie wtedy, że bardzo mi się podobasz.
-Miło - uśmiecham się starając się nie myśleć o Kakashim. - A ja wtedy poprosiłem Aleksandrę żeby została moją dziewczyną.
-Nie wiem co w ciebie wtedy wstąpiło - wykrzywia usta w grymasie. - Nikt normalny by tego nie zrobił.
-Wybacz. - Przełykam ślinę. - Na swoją obronę mam to, że obydwoje ukrywaliście przede mną, że się znacie.
-Ale...
-Że byliście razem! - Przekrzywiam głowę. - To było niewybaczalne.
-Dobra ale zobacz - skubie obrączkę. - Dowiedziałeś się o niej wielu rzeczy. I co?
-Emm - chrząkam. -A my? Całowaliśmy się potem, pamiętasz? I pokłóciliśmy jak zwykle. W nocy tego dnia przypomniałem sobie co stało się na imprezie. Przypomniało mi się jak przerwałem twój pocałunek.
-Tak, pamiętam. Rozbiłem wtedy niechcący szklankę. - Zerkam w stronę kuchni.
-Niechcący? Myślałem, że specjalnie.
-Niechcący - mamrocze. - Tak samo jak niechcący przerwałem ci w czymś z Aleksandrą.
-Kiedy? - Zastanawiam się przez chwilę.
-Jiraiyia przyjechał. - Uśmiecha się. - Zobaczył nas w bardzo ciekawej sytuacji, prawda?
-Jesteś chory, bo zrobiłeś to specjalnie - przewracam oczami. - Chcesz wiedzieć co z nią robiłem ?
-Nie bardzo - kręci głową.
-Opowiem ci. To bardzo zabawna sytuacja - potakuję. - Aleksandra robiła mi...no wiesz. - Rumienię się.
-Loda? - Marszczy brwi.
-Tak - potwierdzam.
-I co w tym zabawnego? - Wzdycha.
-Strasznie mi się to nie podobało. Wyobraziłem sobie wtedy ciebie - ściszam głos. - A wieczorem kiedy brałem prysznic przypomniał mi się każdy szczegół z naszego pocałunku u mnie w pokoju. Nawet pamiętałem, w których miejscach dotykałeś mnie swoimi chłodnymi palcami.
-Naru - poważnieje. - Proszę cię nie mów o tym bo się zdenerwuję, że wtedy mi o niczym nie powiedziałeś.
-To było na początku grudnia. Zacząłem cię wtedy unikać - smutnieję. - A ty spotkałeś Itachiego i nie poinformowałeś mnie, że to twój brat.
-Tak? - Szerzej otwiera oczy. - Ciekawe dlaczego nie powiedziałem? - Prycha.
-Faktycznie - chichoczę. - Dziękuję, że zrobiłeś nam mini spotkanie. Poznaliśmy się chociaż.
-Wtedy też przygarnąłeś tego kundla, no nie? - Znów opiera się o zagłówek.
-Tak - odpowiadam. - Ale też popłakałem się kiedy Itachi zaczął mówić o miłości. Głupi byłem.
-Nie - delikatnie się uśmiecha. - To było urocze ale zmartwiłem się tym widokiem. Nie cierpię patrzeć jak płaczesz.
-Przepraszam - opieram głowę o ramię Sasuke.
-Nic się nie stało - mówi w moje włosy.
-Jakoś przed świętami poznałeś Obito, tak? - Zaciska palce na kocu.
-Tak - chichoczę.
CZYTASZ
Czarnooki Współlokator
RomanceOsiemnastoletni Naruto Uzumaki właśnie rozpoczyna samodzielne, pełne niespodzianek życie. Wyprowadza się z domu dziecka aby studiować na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni japońskich. Nie dysponuje pokaźną sumą pieniędzy więc zmuszony jest dz...