*NARUTO*
Czarne oczy, szeroko otwarte wlepione są we mnie. Aktualnie mam ochotę się zapaść pod ziemię. Wyprowadzić stąd. Wyjechać i już nigdy tu nie wracać. Jakim cholernym cudem? Na przemian zamykam i otwieram usta ze zdumienia. Serce bije mi niemiłosiernie szybko. Takiego szoku jeszcze chyba nigdy nie przeżyłem. Kręcę głową. Przecież to jest niemożliwe. Absurd. Co ja mam teraz zrobić? Może pomyliłem sale? Albo nie wiem... Mieszkania? O co chodzi? Czemu Sasuke do cholery nie powiedział mi, że wykłada na tej uczelni! Poza tym ma dwadzieścia lat! Jak to jest możliwe? I co teraz? Kim jest? Profesorem Uchihą Sasuke? Ja nie mogę... Krzywię się ale nie ruszam.-Zajmij miejsce - odwraca się do projektora odpowiadając neutralnym tonem.
Przełykam ślinę co wypada dość głośno i odnoszę wrażenie, że każdy student to słyszy. Posłusznie wykonuję polecenie. Zapowiadają się świetne lata akademickie.
Siedzę na miejscu ale nie słucham. Porównuję Sasuke jakiego znam do osoby- „profesora", którą mam przed sobą. Zaciskam usta nie chcąc dać ujścia moim myślom. Mam wielkiego pecha czy ogromne szczęście? Niewątpliwe, że Sasuke myśli teraz o tym samym, choć co ja go przecież obchodzę.
BOŻE. Widziałem go w samych bokserkach! Widziałem go w różnych sytuacjach w jakich zwykle nie widuje się własnego profesora. Widziałem jak pił, jak dotykał innego chłopaka. Zastanawiam się czy inne osoby wiedzą, że jest gejem albo że ma tak cholernie idealne ciało. Kręcę głową odganiając pierdoły niepotrzebnie zajmujące moje myśli. Słuchaj wykładu idioto.-Mam nadzieję, że pierwsza godzina pierwszych wykładów minęła wam przyjemnie. Za cztery godziny znowu się widzimy i nie będzie już tak zabawnie. Od razu ruszamy z materiałem. Szczerze - odwraca się do studentów, a ja mam wrażenie, ze patrzy tylko na mnie. - Nie obchodzi mnie czy będziecie chodzić na te zajęcia bo pieniądze i tak dostanę.
Robię zniesmaczoną minę ale wszystkie dziewczyny na auli zaczynają się śmiać. Uchiha zachowuje kamienną twarz.
-Możecie wyjść. Jest dziewiąta dwie, a z tego co wiem to wasza grupa następne wykłady ma za dwadzieścia trzy minuty - wskazuje na drzwi.
Jako jedyny jeszcze siedzę po części sparaliżowany przebiegiem sytuacji. Większość osób już poszła. Co chwilę do Sasuke podchodzi jakaś dziewczyna, uśmiecha się do niego. Co za dziwki. Układam usta w wąską linię zdziwiony swoją nienaturalną reakcją. Dziwki? To po prostu dziewczyny...
Jestem sam na auli. Pospiesznie wstaję, zakładam plecak i biegnę do drzwi.-Uzumaki - zatrzymuje mnie silna ręka „profesora".
-S-słucham.Widzę konsternację na twarzy Sasuke. Mierzy wzrokiem moją twarz jakby miał w zamiarze oglądać ją ostatni raz. Puszcza moje ramię.
-Idź już - odwraca się.
Robię zdziwioną minę ale wykonuję jego polecenie.
Przez resztę wykładów nie mogę się skupić. Wszystkie wyglądają tak samo. Są takie bardziej organizacyjne. Przedstawiają nam materiał i opisują to czego się dowiemy, zupełnie jakbyśmy losowo wybrali ten kierunek. Ostatnią godziną jest wykład z Sasuke. Od razu omawiamy podstawy biochemii. To bardzo dziwne ale jedynym na co zwracam uwagę są jego dłonie, którymi często gestykuluje oraz usta.
Z auli wychodzę z trzema kartkami A4 zapełnionymi notatkami. Dobrze, że autobus mam za dziesięć minut.
Gdy wchodzę do mieszkania jest za dwadzieścia trzynasta. Oczywiście Sasuke jeszcze nie ma.
Opadam na kanapę wyczerpany wykładami.
Jakim cholernym cudem? Za jakie grzechy?Cholera! Sasuke mógł być każdym. Kucharzem, kasjerem, sportowcem. Każdym ale nie wykładowcą na tej pieprzonej uczelni i nie na moim kierunku oraz przedmiocie, który sobie wybrałem. To tak bardzo do niego nie pasuje.
Wchodzę do pokoju i przypominam sobie wszystkie żenujące sytuacje z tego mieszkania. Postanawiam pójść spać na godzinę żeby nieco się odprężyć. Nastawiam budzik na trzynastą czterdzieści.
CZYTASZ
Czarnooki Współlokator
RomanceOsiemnastoletni Naruto Uzumaki właśnie rozpoczyna samodzielne, pełne niespodzianek życie. Wyprowadza się z domu dziecka aby studiować na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni japońskich. Nie dysponuje pokaźną sumą pieniędzy więc zmuszony jest dz...