XXI. Co sobie uświadomiłem?

3.8K 229 181
                                    

*SASUKE*
Opieram duże dłonie na biodrach lustrując wzrokiem rozwydrzoną młodzież, a właściwie dorosłych już ludzi. Puste łby nawet nie zorientowały się, że przerwałem wykład.
Podchodzę do biurka i siadam na jego brzegu. Palcami odpinam dwa guziki od góry koszuli, po czym zaciskam je na drewnie. Wzrokiem wędruję po całej sali aż wreszcie natrafiam na oczy, które są zwyczajnie szczere. Uśmiecham się pod nosem zauważając, jak osoba nieśmiało spuszcza głowę.

-Koniec wykładów! - Uderzam dłonią w blat. - Wyjdźcie już wszyscy - palcem wskazuję na pewną uroczą istotkę - ty zostajesz.
-Sasuke! - Czuję jak ktoś zarzuca ramiona na moją szyję. - Mówiłeś o mnie?

Odpycham niewiadomą osobę i widzę nieco niżej moich oczu blond czuprynkę.

-Nie - wzdycham. - Ty możesz już iść - posyłam mu groźne spojrzenie.
-A-ale, no! - Chłopak wymachuje rękoma.
-Dla ciebie jestem profesor Uchiha - splątuję ramiona na klatce piersiowej.
-Dobra - prycha blondyn, po czym szybko wychodzi z auli.

Wywracam oczami na bezsensowny upór chłopaka.

-Kto to? - Naruto z radosną miną siada obok mnie.
-Menma - odprowadzam wzrokiem resztkę studentów. - Dziękuję, że zostałeś.
-Nie ma sprawy - śmieje się. - Chciałeś mnie gdzieś zabrać, prawda?
-Skąd wiedziałeś? - Marszczę brwi.
-Bo wczoraj gdzieś dzwoniłeś - uśmiecha się.
-Faktycznie - chichoczę razem z Naruto. - Ej!
-Słucham? - Blondyn beztrosko macha nogami.
-Podsłuchiwałeś? - Szybko zeskakuję z biurka i staję przed chłopakiem.
-Co ty! - Wymachuje rękoma, a na jego buźce maluje się poczucie winy. - Nigdy!
-Nie kłam głupku - mierzwię kosmyki jego włosów. - Co słyszałeś?
-Że rezerwujesz dwa miejsca - marszczy brwi - ale nie wiem gdzie.
-Dobrze - wzdycham z ulgą. - Bo to miała być niespodzianka.

Serce mi mięknie kiedy Naru posyła mi nieśmiały uśmiech. Teraz najchętniej rozpiąłbym mu koszulę i wzdłuż linii guzików zostawił tuzin malinek. Zerkam na malinowe usta blondyna wykrzywione w uśmiechu, przez co na policzkach pojawia mi się subtelny rumieniec.

-Idziemy? - Chłopak schodzi z blatu, powodując tym samym, że sięga mi do nosa.

Wystawiam głowę za drzwi i widzę, że korytarz jest zupełnie pusty, żadnej żywej duszy. Splatam więc nasze palce, po czym idę tak z Naruto aż do samochodu. Siadam za kierownicą.

-Najpierw pojedziemy do mieszkania. Odłożysz niepotrzebne rzeczy - odpalam samochód.
-Dobrze! - Blondyn włącza radio, gdzie akurat leci Lovers.
-Przełącz to, błagam...- Spuszczam głowę.- Nie cierpię tego.
-Zabierasz mnie gdzieś, to pozwól mi tego posłuchać - robi smutną minkę.
-Okej. - Wzdycham zaciskając palce na kierownicy.

Przez resztę drogi słucham jak Naruto śpiewa jakieś marne piosenki. Mógłbym słuchać jak śpiewa ale nie te cholerne „piosenki". Wysiadamy w tym samym momencie, na co uśmiechamy się do siebie. Pospiesznie zamykam samochód.

-Tylko pośpiesz się. - Opieram się ramieniem o ścianę przy drzwiach do bloku.
-Nie wejdziesz ze mną? - Wpisuje kod.
-Nie mam takiej potrzeby - kręcę głową.
-Dobrze - znika na klatce schodowej.

A co jeśli ten dzieciak chciał żebym z nim wszedł na górę? Bez dłuższego zastanowienia szybko wpisuję kod i wciskam guzik w windzie. Od razu do niej wsiadam.
Tak się cieszę, że Naruto się zgodził. Przez ostatnie dwa tygodnie nasza relacja bardzo się poprawiła. Jesteśmy dla siebie mili i uprzejmi. Co prawda dzieciak wkurwia mnie wychodzeniem z Obito ale cóż... Dziwną sprawą, którą ostatnio zauważyłem jest to, że Naru zachowuje się mniej jak „chłopak" w stosunku do Aleksandry. Nie okazuje jej rzekomej miłości tak samo jak robił to wcześniej. Nie wiem czy blondynce to przeszkadza, bo wygląda strasznie neutralnie. Znaczy chodzi naburmuszona ale to była tylko kwestia czasu. Przyznam, że powstrzymywanie się od kontaktu fizycznego między mną, a Naruto jest dziwne. Dla mnie jest to niemożliwością ale dzieciakowi dobrze to wychodzi. Unika kontaktu fizycznego jak ognia lub jak diabeł wody święconej, a o chodzeniu po mieszkaniu w samych bokserkach już nawet nie wspomnę. Jeśli wchodzi do łazienki zamyka się na klucz i chyba dodatkowe zabezpieczenia umieszczone wewnątrz. Gdy widzi mnie bez koszulki zawraca do pokoju tłumacząc się, że czegoś zapomniał, po czym siedzi tam dopóki się nie ubiorę. Strasznie mnie to martwi ale domyślam się dlaczego tak robi. Może za dużo powiedziałem?

Czarnooki WspółlokatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz