XXV. Dzień wolny od siebie cz.1- Sasuke

3K 186 340
                                    

-Zamknij się - syczę w poduszkę. - Wyłącz się, błagam.

Co mi strzeliło do głowy żeby zostawiać telefon w kuchni? Jakbym położył go na szafce nocnej nie musiałbym teraz wstawać.
Leniwie się podnoszę ale kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że za chwilę połączenie się zakończy biegnę w stronę blatu kuchennego.

-Halo? - Zachrypniętym głosem mówię do słuchawki.
-Cześć Sasuke.
-Och - wzdycham. - Co chcesz?
-Nie będzie mnie do wieczora w mieszkaniu. Zajmij się Yukim, proszę.

Po jego głosie można domyślić się, że na twarzy ma teraz szeroki uśmiech.

-Taa - ziewam. - A gdzie ty tak właściwie jesteś? Wiesz, która godzina?
-Siódma trzydzieści, wiem - chichocze.
-Gdzie jesteś? - Zwracam się już mniej uprzejmie.
-Obito zabrał mnie na wycieczkę.

Kurwa.

-Fajnie. Baw się dobrze - rozłączam się.

Biorę głęboki wdech, po czym delikatnie odkładam telefon na stół. Sam się w to wpakowałem, nie mogę go obwiniać. Przecież cały czas go odrzucam.

-Chyba nigdy gorzej ze mną nie było - śmieję się sam z siebie.

Podchodzę do szafki i wyjmuję z niej paczkę papierosów. Zapalam jednego, a następnie wychodzę na balkon.

-Smacznego - mamroczę w powietrze.

Rozglądam się po niebie. Co zrobić żeby odzyskać Naru? Nie mogę go zwyczajnie przeprosić, bo to zupełnie nie w moim stylu. Może dowiem się gdzie pojechali i zabiorę go od Obito.

-Nie! - Pukam się w czoło. - Wyjdzie jeszcze gorzej.

Zrezygnowany wyrzucam zgaszonego peta przez balustradę.
W takiej sytuacji pozostaje mi tylko jedno.
Wstaję z wiklinowego krzesełka, po czym zamykam drzwi balkonowe. Chwytam telefon i dzwonię po ostatnią osobę na świecie, z którą mam ochotę porozmawiać. Po krótkiej „pogawędce" polegającej na wydanym przeze mnie rozkazie przyjścia do mojego mieszkania, rozłączam się. Minutę potem słyszę pukanie do drzwi. Podchodzę więc do nich szybko, a następnie je otwieram.

-Co było tak pilne, że budzisz mnie o tej godzinie? - Blondynka patrzy na mnie z urazem i żalem.
-Nie obchodzi mnie czy spałaś - przewracam oczami. - Usiądź, zrobię nam kawy.
-Wyglądasz jakbyś nie spał trzy tygodnie - uśmiecha się. - Masz straszne wory pod oczami i jakoś zbladłeś. - Patrzy przez chwilę na moje bokserki. - Penis ci się skurczył?
-Nie, mózg ci się skurczył - krzyżuję ramiona na klatce piersiowej.

Mogłem nie zapraszać tej suki. I tak mi w niczym nie pomoże.

-Zanim wcielę się w rolę psychologa lub psychiatry, odpowiedz mi dlaczego tydzień temu pojechałeś z Naruto do burdelu.
-Chciałem mu zrobić żart - zalewam kawę wrzątkiem.

Niestety pamiętam, że oboje lubimy sypaną.

-Niezły żart - śmieje się. - Jak na tym wyszedłeś?
-Jak widać - mierzę ją zmęczonym spojrzeniem.
-Czyli jak zawsze - zakłada nogę na nogę.
-Można tak to podsumować - stawiam kubki na ławie, po czym siadam obok Aleksandry.
-Więc słucham - upija łyk.
-Kłóciłaś się z Naruto, prawda? - Zaczynam dość niepewnie.
-Zdarzyło się - chrząka. - Parę razy.
-Jak go przepraszałaś? - Wzdycham.
-Lodem - wzrusza ramionami.

Zaciskam zęby oraz dłonie w pięści. Nienawistnie mrużę oczy obdarzając blondynkę ostrzegawczym spojrzeniem.

-Co? - Syczę.
-L o d e m- literuje, po czym się uśmiecha. - Jesteś już duży, wiesz chyba co to.
-Nie wierzę - dłonią pocieram czoło.
-I dobrze. Żartowałam przecież - wybucha śmiechem. - Ale się oburzyłeś.
-Po co ja w ogóle cię tu zaprosiłem - opieram głowę o zagłówek kanapy.
-Powiedz mu o czym myślisz. Uzumaki ceni sobie szczerość. Nie możesz go znowu okłamać Sasuke.
-Słucham?
-Wiesz o czym mówię - odstawia pusty kubek na ławę. - Gdzie Naruto?
-Zgadnij...
-Z Obito? - Unosi brwi.
-Tak - nerwowo bawię się nitką, którą przed chwilą znalazłem na kanapie.
-Więc to dlatego po mnie zadzwoniłeś - uśmiecha się. - Rozumiem, jesteś bardzo zazdrosny. W takim razie dlaczego jeszcze nie jesteś z naszym głupiutkim blondynkiem?
-Nie wiem. Cały czas go odrzucam, potem idzie do Obito, a ja siedzę na dupie w mieszkaniu niezwykle zazdrosny oraz głowię się nad tym DLACZEGO on tak robi. Co ze mną nie tak? - Zwieszam głowę.
-Może to ty się go zapytaj czy chce z tobą być. Marzyłeś o tym.
-Tak. Ale...
-Nie - ucisza mnie. - Masz się go zapytać. Takim zachowaniem ranisz siebie i jego. Dzieciak specjalnie ze mną zerwał żeby po waszym wyznaniu uczuć mieć choć odrobinę większe szanse. A ty taki cyrk mu odstawisz - marszczy brwi.

Czarnooki WspółlokatorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz