# 0

858 34 0
                                    

Dzień zaczął się jak każdy inny w posiadłości Phantomhive. Kamerdyner tego rodu z pierwszymi promieniami słońca zaczynał swoją pracę. Uprasował odzienie,przygotował śniadanie oraz rozkład kolejnego zaczynającego się dnia dla swojego pana. Posiłek ułożył estetycznie w jadalni,a filiżankę i naczynie z naparem ułożył na tacy. Kolejny raz wyrobił się ze wszystkim na czas. Spojrzał na zegarek,który wskazywał godzinę ósmą piętnaście. Wziął wcześniej przygotowaną herbatę zmierzając następnie do pokoju,w którym spał jego panicz. Po paru chwilach dotarł do pomieszczenia. Zapukał do drzwi sypialni trzykrotnie po czym wszedł cicho. Położył tacę na stoliku obok łoża i podszedł do zasłon, blokujący dostęp do światła dziennego. Odsłonił je, wpuszczając tą czynnością promyki słońca do pomieszczenia. Odwrócił się w stronę łoża. Mężczyzna podszedł po chwili do stolika,na którym położył tacę i wziął naczynie, w którym znajdowała się ulubiona herbata hrabi i nalał ciepły napój do filiżanki.

- Paniczu,czas wstawać.

Obserwował,jak głowa rodziny Phantomhive zaczyna kolejny dzień. Chłopiec, leżący jeszcze na łożu, po chwili usiadł. Przymknął swoje jeszcze zaspane powieki,przeciągnął się jeszcze zaspany wydając przy tym ciche mruczenie. Po wykonaniu swojej czynności,spojrzał w stronę mężczyzny stojącego obok jego łoża swoimi dużymi oczyma.

- Dzień dobry paniczu.

Przywitał go jak co dzień głos lokaja z lekkim uśmiechem na twarzy. Wziął filiżankę,którą po chwili wręczył chłopcu. Gdy chłopak wziął naczynie,wyprostował się i odszedł krok od łoża pana do tyłu.

- Na dzisiejsze śniadanie postanowiłem przygotować gotowanego łososia i sałatkę z mięty. Czy podać do tego również bułeczki scone czy pszenne francuskie?

- Scone...

Odpowiedział po chwili namysłu i zbliżył naczynie do ust,zatrzymując je chwilę przy nich. Zaciągnął w nozdrza zapach herbaty.

- Czy zaparzyłeś Earl Grey?

Spojrzał na kamerdynera stojącego już obok niego z jego dzisiejszym odzieniem. Uśmiechnął się lekko w stronę chłopca.

- Zgadza się. Ponownie panicz się nie pomylił.

Odpowiedział radośnie lokaj. Młody Phantomhive patrzył na kamerdynera jeszcze chwilę,po czym ponownie zaciągnął się zapachem naparu. Zbliżył ostatecznie naczynie do ust,zatapiając po chwili wargi w ciepłym naparze. Wziął jego łyk,delektując się smakiem. Uwielbiał ten moment,a jeszcze bardziej,który miał za niedługo nadejść. Pił spokojnie herbatę,po chwili ponownie patrząc na swojego kamerdynera. Wszystko do momentu zapowiadało się jak najlepiej. Ale musiał zrobić wiele rzeczy jeszcze dziś. Chętnie pozostały w łożu,lecz obowiązki wzywały. Postawił naczynie na swoich udach,dalej je trzymając.

- Jakie mamy dzisiaj plany?

Rzucił Ciel jak zwykle i spojrzał w płyn pozostały w filiżance.

- O godzinie dwunastej lekcja tańca. Po lekcji przejrzeć i odpowiedzieć na parę listów. O godzinie szesnastej zjawi się panienka Elizabeth.

Gdy młody hrabia usłyszał plany na dzisiejszy dzień,myślał,że nie może być gorzej. Zastanawiał się,czy jego kuzynka postanowi pojechać szybciej niż zwykle - choć były tego małe szanse. Nie lubił jej towarzystwa praktycznie od zawsze. Czasem zastanawiał się, jak można by uniknąć tego ślubu... Ale markiza nie dałaby za wygraną. Cóż... Pewnie pozostanie mu ślub z osobą,za którą niezbyt przepada. Starał się zachowywać poważnie,ale na samą myśl o jego kuzynce czasem przyprawiała go o nie te najlepsze dreszcze.

- Rozumiem....

Podsumował młody hrabia i uniósł do ust filiżankę,kolejny raz wciągając w nozdrza przyjemny zapach herbaty,po chwili zaczynając ją pić. Gdy prawie napoju nie było w naczyniu,oddał je kamerdynerowi. Ten zaś,odłożył filiżankę na tacę i klęknął obok łoża, zaczął ubierać swojego panicza. Zawsze,gdy Sebastian go ubierał,lubił ten moment. Wtedy czuł delikatny dotyk swojego lokaja. Czasem wywołało to u hrabi lekki,lecz bardzo krótki uśmiech. Gdy mężczyzna skończył czynność,wstał i skłonił się lekko.

- Za pozwoleniem.

Mężczyzna zmierzył w kierunku drzwi. Ciel wstał z łoża i przyglądał się mu baczniej. Zastanawiał się,co robi jego kamerdyner, oprócz rzeczy które są w jego rutynie. Po chwili z krótkiego transu wyrwał go odgłos zamykających się drzwi. Mrugnął kilka razy patrząc się w drzwi. Po chwili podszedł do okna. Spojrzał przez nie na ogród,którym zajmuje się jego kamerdyner. Zawsze wykonuje wszystko na czas. Czasem zastanawiał się,co zaszłoby w rezydencji,pod jego chwilową nieobecność. Rozproszył tę myśli kiwając lekko głową na boki i ponownie podziwiał widoki zza jego okna,na jego piękny ogród. Nie wiedział,ile czasu się wpatrywał w dal albo bliższą przestrzeń. Spojrzał na zegar. Miał trochę czasu jeszcze dla siebie,choć czekało go jeszcze śniadanie. Podszedł do fotela,które było w jego sypialni i usiadł w nim wygodnie. Założył nogę na nogę,a na poręczy oparł łokieć. Złożył dłoń w pięść i oparł na niej głowę. Zaczął wpatrywać się w duże,drewniane drzwi. Nie minęło dużo czasu i wpadł w zamyślenie. Myślał o wielu rzeczach naraz. Po kolejnych minutach spędzonym w ,,swoim świecie", usłyszał trzykrotnie pukanie do drzwi,które po chwili się otworzyły. Ukazał się w nich jego lokaj.

- Paniczu,czy wszystko w porządku?

Ciel nie odpowiedział. Westchnął cicho i wstał. Poprawił swoje ubranie i podszedł do kamerdynera.

- Jestem głodny. Czy posiłek jest gotowy?

Lokaj zrobił lekko zdziwioną minę na jego pytanie. Skinął lekko głową i ułożył prawą dłoń na piersi.

- Oczywiście, paniczu.

Mężczyzna spojrzał na swojego pana,który minął go i wyszedł. Był bardziej zdziwiony jego zachowaniem. Dziwnym zachowaniem mógłby rzec. Po chwili zmierzył za nim,zamykając drzwi do jego sypialni. Parę chwil później byli w jadalni. Sebastian odsunął krzesło,by jego panicz mógł zasiąść do stołu. Po chwili lekko go przysunął. Ciel zaczął jeść powoli swój posiłek. Jego myśli wciąż nie dawały mu spokoju. Westchnął w pewnym momencie cicho,a lokaj stojący niedaleko stołu,uniósł lekko brew.

- Nie smakuje paniczowi? Czy mam przygotować coś innego?

Ciel spojrzał na mężczyznę. Po chwili wrócił wzrokiem do zastawy.

- Nie Sebastianie. Jest wyśmienite jak zawsze.

To nie wystarczało mężczyźnie. Podszedł do chłopaka i pochylił się lekko nad nim. Ciel spojrzał zdziwiony na niego i odchylił się, ,,wbijając" w oparcie krzesła i otwierając szerzej oczy. Sebastian patrzył przez chwilę na chłopca,po czym odszedł na swoje miejsce. Skłonił się lekko po chwili.

- Za pozwoleniem,paniczu.

Po chwili wyszedł z pomieszczenia. Ciel nie rozumiał tego,co się przed chwilą stało. Kolejne myśli zaczęły zajmować jego umysł. Powrócił do spożywania posiłku,a jego myśli zaczęły przeważać o czymś. A raczej o kimś,kim właśnie był Sebastian. Szybko skończył posiłek, wytarł usta w serwetkę i wstał,kierując się w stronę ogrodu. Gdy wyszedł na zewnątrz, wciągnął głośno świeże powietrze w płuca. Uśmiechnął się krótko i zmierzył w głąb ogrodu. Po paru minutach spaceru,usiadł na jednej z ławek znajdujących się w pobliżu jego ulubionych kwiatów. Jego myśli zmierzyły w stronę jego lokaja. Zastanawiał się nad nim coraz częściej,niż zwykle. Rozproszył o nim myśli kiwając lekko głową na boki. Oparł się plecami wygodnie o ławkę i spojrzał w czyste niebo. Uśmiechnął się ciesząc się jeszcze dzisiejszym wolnym czasem.

(PRZENOSZONE NA DRUGIE KONTO) Kuroshitsuji || Nie zasługuję na Twoją miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz