#3

358 26 0
                                    

Westchnąłem po paru minutach ciężko. Parę minut z Elizabeth przyprawiała mnie o odruch wymiotny,a co dopiero spędzone z nią więcej czasu! Miałem dość jak na dzisiejszy dzień. Spojrzałem na zegar. Wskazówki wskazywały niecały kwadrans po osiemnastej. Przewróciłem oczyma i przeczesałem dłonią swoje włosy. Miałem jeszcze parę ,,spotkań" z moim lokajem...

Wstałem z fotela i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i,gdyby na złość,stał w nich Sebastian. Oboje byliśmy chyba zdziwieni lekko zaistniałą sytuacją.Przynajmniej mi się zdawało,że on był... Oddalił się o parę kroków w tył i skłonił.

- Chciałbym zaproponować herbatę,na odświeżenie panicza umysłu.

O tak... Dobrze by mi zrobiła,gdybyś nie wywijał swoim zgrabnym ty... Jejku! O czym ja... Skinąłem głową w odpowiedzi.

- Tak Sebastianie. Poproszę może... Sam zdecyduj...

Zmierzyłem do biblioteki. Spojrzałem chwilowo na twarz lokaja kątem oka. Zauważyłem na niej delikatny uśmiech. Sam chciałem to również uczynić... Widząc na jego twarzy coś takiego,co było uśmiechem,bardzo do niego pasowało. Był tak piękny... Dodawał mu uroku. Skinął głową i zmierzył przygotować napój.

Gdy dotarłem do biblioteki,rozsiadłem się w jednym z moich ulubionych tam foteli. Wziąłem niedokończoną przeze mnie wcześniej jedną z książek,które leżały na dębowym,wyrzeźbionym stoliku. Wziąłem rzecz do ręki i przejechałem po niej dłonią. Okładka była wykonana z czerwonej skóry. Delikatnie chropowata. Piękny napis zaczął tracić swój czar z kolejnym miesiącem. Książkę,jako jedyną,Sebastianowi udało się ocalić z pożaru rezydencji w funkcjonalnym jeszcze stanie. Zagłębiłem się po paru chwilach w pożółkłych kartkach. Przewróciłem kartkę na kolejną stronę po paru minutach czytania. Moim oczom ukazał się list. Zdziwiłem się,że również przetrwał. Był zaadresowany do... Mojej matki? Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Odstawiłem książkę na bok i zainteresowałem się listem. Odwróciłem i dotykałem papier delikatnie,by go móc przypadkiem nie uszkodzić. Otworzyłem go i wyciągnąłem zawartość. Prześledziłem tekst szybko wzrokiem. Podpisał się na nim... Mój ojciec? Przeczytałem fragment. Zaśmiałem się cicho i odstawiłem wszystko na miejsce. Chwilę po tym,obok zjawił się kamerdyner. Nalał do filiżanki naparu,po czym wręczył ją mi. Zaciągnąłem się zapachem herbaty.

- Earl Grey,Sebastianie?

- Oczywiście paniczu. Kolejny raz panicz zgadł dobrze.

Odpowiedział radośnie,uśmiechając się.
Zaśmiałem się i upiłem łyk. Parę minut później odstawiłem filiżankę. Faktycznie. Zapomniałem o wszystkim,ale nie o wszystkich...

Spojrzałem na lokaja. Stał jak zawsze obok,wyprostowany,twarz bez wyrazu,ale to niesamowicie sekso...
Ciel! Przestań! Przestań tak myśleć!
Uśmiechnąłem się i wstałem,poprawiając odzienie.

- Chciałbym zażyć kąpieli teraz i szybciej udać się na spoczynek.

Sebastian spojrzał na mnie -chyba- zdziwiony moją decyzją. Skinął w odpowiedzi tylko głową,po czym skłonił się i wyszedł z pomieszczenie. Gdy wyszedł,usiadłem ponownie w fotelu. Oparłem głowę o oparcie i westchnąłem,zamykając oczy.

- Paniczu,przygotowałem kąpiel.

Usłyszawszy głos mojego lokaja. Wstałem od razu i spojrzałem na niego. Skinąłem głową i udałem się do łazienki,a tuż za mną Sebastian. Wszedłem do pomieszczenia,stanąłem obok stołka,na którym po chwili usiadłem. Kamerdyner uklęknął przede mną i zaczął powoli pozbywać się mojego odzienia. Robił to tak powoli i z delikatnością czasem przejeżdżając dłonią po moim ciele. Gdy pozbył się mego odzienia,pomógł wejść do wanny. Po podkasał rękawy i wziął myjkę. Zmoczył ją w wodzie i zbliżał powolnie dłoń do mojego ciała. Przymknąłem lekko powieki,chcąc poczuć już jego delikatne ruchy dłonią,które wykonują daną czynność. Nie poczułem lecz żadnej czynności. Spojrzałem na niego.

- A może panicz chciałby się zrelaksować?

- Nie,nie Sebastianie. Nie potrzeba.

Odpowiedziałem szybko. Zbliżył bardziej dłoń i zaczął myć moje ciało. Jego ruchy myjką były tak delikatne... Przymknąłem powieki i uśmiechnąłem się lekko. Chciałem,by te chwile trwały najdłużej. Lecz to co najlepsze najszybciej się kończy. Sebastian skończywszy czynność,pomógł mi wyjść z wanny i wziął biały,puchaty ręcznik zaczynając mnie wycierać. Patrzyłem na jego twarz oraz dłonie. Uśmiechnąłem się,lecz krótko. Owinął drugi ręcznik wokół mojego pasa i wziął na ręce. Zabrał mnie do mojej sypialni. Posadził na łożu i wziął moją koszulę nocną. Zakładał ją również powolnie. Westchnąłem cicho,co nie umknęło jego uwadze.

- Czy coś nie tak,paniczu?

Spojrzał na mnie i gdy skończył ubieranie mnie,wstał i stanął obok. Pokiwałem przecząco głową.

- Nie Sebastianie. Wszystko w jak najlepszym.

Schowałem się po chwili pod pierzynę,kładąc na wznak. Spojrzałem na mojego lokaja. Ten sam wyraz twarzy... Ten sam wzrok co każdy dzień. Zastanawiałem się,czy tylko dusza może
uszczęśliwić demona. Zauważyłem,że skłonił się. Usiadłem powoli.

- Czy mógłbyś zostać,Sebastianie?

Spojrzał on na mnie unosząc lekko brwi. Skłonił się ponownie.

- Oczywiście paniczu.

Położyłem się ponownie. Zastanawiałem się przez parę minut,czy odpowiedziałby na moje pytania. Po chwili postanowiłem spróbować.

- Czy demona może uszczęśliwić tylko dusza?

Czekałem chwilę na odpowiedź,lecz jej nie uzyskałem. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy. Czego ja się spodziewałem? Demon odpowie na pytanie,co może go uszczęśliwić? Przecież one są tylko istotami bez uczuć...
Postanowiłem myśli powiedzieć na głos.

- Czego ja się spodziewałem,Sebastianie? Przecież jesteś demonem.... Nic nie czujesz. Nawet nie wiem,czy może kiedyś byś chciał. Jesteś demonem. Żywisz się duszami,które są dla Ciebie tymi najlepszymi... I to ja nią jestem,prawda?

Spojrzałem po chwili na niego. Stał jak zawsze niewzruszony niczym. Westchnąłem. Znów nie dostałem odpowiedzi.

- Już nic Sebastianie. Porozmawiajmy o tym później,dobrze?

Odwróciłem się do niego plecami i okryłem bardziej pierzyną. Czekałem,aż usłyszę zamykające się cicho drzwi,lecz to nie nadeszło. Spojrzałem przez ramię,a Sebastian stał tam dalej. Zdziwiło mnie to trochę,lecz nie przeszkadzało. Odwróciłem się przodem do niego. Patrzyłem na jego posturę. Uśmiechnąłem się delikatnie,a oczy zaczęły mi się przymykać. Po dłuższej chwili,zasnąłem.


Obudziłem się dopiero rano. Wypoczęty rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zasłonięte okna,wszystko podstawiane na miejsce. W całym pokoju lśniło czystością. Usłyszałem otwierające się drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem wchodzącego Sebastiana z moją poranną herbatą.

- Oh,obudził się już panicz.

Podszedł do komódki obok łoża i postawił na niej tacę,na której znajdował się mój napar. Wykonał czynności jak co rano. Miałem okazję cieszyć oko pięknym widokiem z rana. Przeciągnąłem się i po chwili wziąłem podawaną mi filiżankę. Zaciągnąłem się zapachem i upiłem łyk. Sebastian odsłonił zasłony chwilę później.

- Co dzisiaj mam przygotowane,Sebastianie?

Odwrócił się i przyglądał mi długo. Dużej niż zwykle... Nie wiedząc czemu,zarumieniłem się delikatnie i spojrzałem w swoje nogi. Upiłem jeszcze jeden łyk naparu.

- Dzisiaj lekcja łaciny,francuskiego oraz szermierka.

Skinąłem tylko głową. Dopiłem po paru minutach napar i zacząłem kolejny dzień.


Po skończonych lekcjach udałem się wgłąb ogrodu. Nagle, moim oczom ukazało się coś niespotykanego. Małe,bądź większe kręgi unoszące się w powietrzu. Nie były zbyt duże,lecz nie były większe na grubość niż kartka papieru. Niekiedy znalazły się malutkie koła. Każda miała swój wyznaczony wzór. Przemieszczały się powoli w górę,lecz później odpadły delikatnie jak piórko. Poruszały się ,,ścieżką" falowaną. Różniły się znacząco od siebie. Były białe, różowe oraz też zielone. Czasem zdarzały się niebieskie oraz złotawe,lecz było ich najmniej. Zmierzyłem więc ich ,,śladem". Szedłem więc wzdłuż klombu róż. Po chwili stanąłem w miejscu ze zdziwienia. Prawie cały trawnik znajdujący się przede mną był w kolorach niespotykanych kręgów. Po chwili zacząłem iść powoli do przodu. Niespotykane ,,istoty" zaczęły się stopniowo unosić. Chwilę później,znajdując się pomiędzy ,,istotami", one zaczęły gdyby swój taniec wokół mojego ciała. Odwracałem się powoli w jedną stronę zaciekawiony tym. To niespotykane ,,coś" wywarło na mnie... Sam nie mogłem tego określić. Sięgnąłem dłonią w kierunku jednej. Największej... Błękitnej... Kierując się ciekawością powoli wyciągałem dłoń w stronę okręgu. Co to jest? Co to coś tutaj robi? Po co przybyło? Nie byłem pewien. Miałem już to dotknąć,lecz usłyszałem dziwnie przerażony głos Sebastiana.

- Paniczu! Nie dotykaj te...

Odwróciłem się szybko w źródło głosu. Przez przypadek dotknąłem tego. Nie usłyszałem już,co mówił Sebastian dalej. Poczułem,gdyby ktoś z niewyobrażalną siłą pchnął mnie. Gdy to się wydarzyło,straciłem przytomność.

(PRZENOSZONE NA DRUGIE KONTO) Kuroshitsuji || Nie zasługuję na Twoją miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz