#16

249 15 6
                                    

Obudziłem się wypoczęty i gotowy rozpocząć kolejny dzień. Leniwie uniosłem się do siadu i przeciągnąłem się,rozciągając zastane mięśnie z głośnym mruknięciem. Otworzyłem po tym oczy spoglądając na stojący zegar stojący niedaleko drzwi. Wyszczerzyłem oczy widząc wskazówki zegara,które pokazywały godzinę już prawie pierwszą. Nie wiedziałem, gdzie podziewał się Sebastian, lecz powinien obudzić mnie parę godzin temu... 

Wygramoliłem się z łoża i postawiłem bose stopy na podłodze. Przeszedł mnie lekki dreszcz od zimna bijące od podłogi,na której stałem. W pomieszczeniu również nie było za ciepło. Zimno biło z każdej strony,pozbywając mnie powoli resztki snu oraz przyjemnego ciepła. Spojrzałem w stronę kominka,w którym nie było rozpalone. W mojej głowie pojawiło się pytanie "Gdzie podział się mój Sebastian...?" jednak odpowiedzi nie znałem. Jednak stojąc bezczynnie nic nie wskóram. Skrzyżowałem ręce,pocierając je dłońmi,by utrzymać chodź trochę temperaturę ciała. Posiadłość latem była idealna,gdyż służyła w dużym stopniu do ochłody ciała,jednak zimą... Cóż... Było istną Antarktydą! Albo gorzej... Wyszedłem ze swojej sypialni nawołując swojego lokaja. Chodziłem boso po chyba całej posiadłości,jednak po Sebastianie ani śladu... Nawet nie reagował na moje wezwania... Zacząłem się lekko niepokoić. Przez to,że lekko zmarzłem,moje ciało drżało. Postanowiłem się ubrać,więc zmierzyłem do garderoby. Nawet nie spostrzegłem się,a stałem przed szafą z moimi ubraniami. Otworzyłem mebel i moje oczy ujrzały starannie poukładane odzienia. Nie wiedząc które wybrać,wziąłem pierwsze,które dosięgnąłem. Nagle przypomniało mi się to  z wczoraj... Czy to był sen...? A może działo się naprawdę...?! Tego również nie wiedziałem. Jednak jeśli było to snem,był bardzo przyjemnym. Przez to od razu zrobiło mi się cieplej z czego... Trochę się cieszyłem. Wziąłem ubranie i zacząłem je na siebie zakładać. Szło mi to jednak mozolnie... Najgorzej było z tymi przeklętymi guzikami! To wszystko ich wina... Później męczyłem się z kokardą,którą chciałem zawiązać pod swoją szyję. Jednak i to mi się nie udawało. Rzuciłem ją w kąt z warknięciem. Poddenerwowany spojrzałem w dół na... niezawiązane buty! Cholera... Czy wszystko musi być przeciwko mnie...? Po paru minutach zawiązałem w miarę mocno jednego. Przyszła chwila na drugi... Wiązałem chyba go dłużej,niż pierwszego,ale na to już nie zwracałem uwagi. Na koniec poprawiłem ubranie tak,by mi nie przeszkadzało. Dłońmi na koniec przyklepałem włosy,które były skierowane we wszystkie strony świata. Zamknąłem szafę i zmierzyłem dość szybkim krokiem do łazienki. Tam wykonałem poranną toaletę. A raczej... Starałem się w większości ją wykonać... Może oszczędzę tego,co mi się przydarzyło... Wyszedłem z łazienki zastanawiając się,gdzie będę chciał się ogrzać. Najlepszym pomysłem okazała się chyba sypialnia. Zmierzyłem od razu w tamtym kierunku. Jednak stojąc po chwili już przed kominkiem w pomieszczeniu dotarło do mnie,że nie umiem rozpalać ognia! "Spokojnie Ciel... To nic trudnego..." przemknęło mi przez myśl. Wziąłem wiadro i zmiotkę,sprzątając popiół ze szczątków drewna po poprzednim razie. Zmęczyłem się dość przy tym cały się brudząc. Wziąłem przyszykowane drewno stojące obok. Ułożyłem je specjalnie,by lepiej się później je paliło. Teraz pytanie brzmiało : jak rozpalić ogień? Z tą myślą zacząłem się zastanawiać. Jednak zauważyłem ledwo co wystającą zapalniczkę,znajdującą się obok drewna. Podziękowałem w duchu i wziąłem ją. Starałem podpalić teraz drewno. Udało mi się to po paru próbach ze skutkiem poparzenia. Jednak chyba nie było ono poważne. Zadowolony udałem się do łazienki. Umyłem tam ręce i twarz wodą,oczywiście lodowatą,po czym mój brzuch dał o sobie znać. Wywróciłem oczami i zmierzyłem do kuchni. Jeśli nie ma Sebastiana... Może to wykorzystać...? Przeszukałem szafki szukając swojej zdobyczy,którą był słoik z moimi ulubionymi ciasteczkami. Wziąłem dość spore naczynie i poszedłem do swojej sypialni. Zamknąłem drzwi,stawiając słoik na komodzie. Podszedłem do kominka i wystawiłem lekko ręce do bijącego od niego ciepła. Przeszedł mnie dreszcz,który spowodowany był dotarciem ciepła do mojego zmarzniętego ciała. Uśmiechnąłem się delikatnie. Spojrzałem kątem oka na zegar. Wszystko zajęło mi to aż dwie godziny. Wspaniale... A miałem szukać Sebastiana... Jednakże musiałem się ogrzać,gdyż było mi naprawdę zimno. 

Stałem tak chwilę. Przesunąłem sobie fotel,wziąłem pierzynę i słój z ciastkami. Opatuliłem się pierzyną,usiadłem wygodnie biorąc naczynie,które otworzyłem. Zacząłem powoli jeść,patrząc na tańczące płomienie w kominku. Zacząłem się zastanawiać,gdzie podział się mój Sebastian. Dlaczego dalej go nie ma i co mogło się z nim stać. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Pustka - to jedyne co miałem. Zacząłem zastanawiać się nad bardzo przyjemnym snem,który miałem. Jednak z każdą chwilą moje przemyślenia utwierdzały mnie w tym,że jednak chyba to nie był sen... Przez to zrobiłem się cały rumiany na twarzy. Przecież jeśli to prawda... To i ja nie będę mógł pokazać się Sebastianowi na oczy! Właściwie... "A jeśli on już mnie w tym uprzedził...? Co jeśli już do mnie przez to nie wróci?! Pewnie coś znów zrobiłem źle!" . Takie myśli chodziły po mojej głowie. Odstawiłem słój na bok,strzepując okruszki,które osiadły na materiale. Skuliłem się na moje myśli patrząc w ogień. Zacząłem nad wszystkim rozmyślać. Powinienem odnaleźć mojego Sebastiana! Zrobię to... Jednakże byłem za słaby. Zmęczyłem się dość myślami,a raczej obwinianiem siebie. Nie wiedziałem co zrobić. Spojrzałem przez okno. Ciemno... A Sebastiana dalej nie ma. Wygramoliłem się z pierzyny i podłożyłem do kominka,by nie wygasło. Pomimo zmęczenia nie będę mógł zasnąć. Bo... Co jeśli to moja wina,że... on... uciekł...? Stałem chwilę patrząc w płomienie. Po paru minutach usiadłem na miejscu szczelnie opatulając się materiałem. Ułożyłem się wygodniej patrząc w okno. Nie wiedząc czemu,po paru minutach po moich polikach spłynęły łzy. Zmrużyłem lekko oczy i wytarłem je. Dawno nie czułem czegoś takiego. Zdawałem sobie sprawy,że cholernie martwiłem się o Sebastiana... O demona,którego nic nie może zabić... prawda...? Przez wymyślanie we własnym umyśle czarnych zamknąłem oczy,hamując łzy. Jednak nie potrafiłem. Pozwoliłem popłynąć im po policzkach. Miałem w głowie jedno pytanie.

"Sebastianie... Gdzie się podziałeś...?"




=========

Ayo Mróweczki!
No więc tak trochę namieszam >:) 
Myślicie,że Sebastian wróci? Coś mu się stało,czy może bawi się z Ciel'em? A może gorzej! (⊙ˍ⊙)

Jak myślicie? 
A w komentarzu zostaw coś po sobie,to motywuje <3 
A do przekroczenia macie chociaż 2 gwiazdki →_→ uda Wam się? 
Wierzę w Wasze możliwości \( ̄︶ ̄*\))

Pssst... To motywuje 

Dziękuję za uwagę i życzę dobrej reszty dnia lub wieczoru ('▽'ʃ♡ƪ)

======
Wydaje mi się,że wyszło trochę krótkie... 

(PRZENOSZONE NA DRUGIE KONTO) Kuroshitsuji || Nie zasługuję na Twoją miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz