#9

332 22 0
                                    

Zbudziłem się dosyć późno. Usiadłem powoli na łożu. Od razu zapatrzyłem się w swoje nogi pogrążając w swoich myślach. Nie wiedziałem nawet,kiedy Sebastian zjawił się w pomieszczeniu. Odchrząknął,a ja rzuciłem spojrzenie na cały pokój. Gdy go ujrzałem,wywarło to u mnie delikatny uśmiech. Mężczyzna podszedł do mnie, odkrył i ściągnął odzienie do spania. Czułem dziwne uczucie w sobie. Postanowiłem,że porozmawiam z nim o ostatnim wydarzeniu. Sebastian ściągnął opatrunki, wziął gazę i zaczął obmywać moje ciało wilgotną myjką. Co chwilę moczył materiał w ciepłej wodzie w misce obok. Gdy skończył,zrobił mi świeże opatrunki. Pomógł mi się położyć i okryć pierzyną. Nie chciałem lecz leżeć bezczynnie w łożu,gdy w Londynie działy się niewyjaśnione rzeczy,lecz rany na ciele i liczne siniaki nie pozwalały mi się ruszyć. Westchnąłem ciężko. Spojrzałem na Sebastiana z przymrużonymi oczyma.

- Dlaczego nie przybyłeś wcześniej...? Dlaczego nie przybyłeś na Moje zawołanie...?

Nie uzyskałem od niego odpowiedzi. Z każdą chwilą gdy nie nadchodziła,zaczęła zbierać się we mnie złość.

- Odpowiedz Sebastianie!

Mężczyzna nie odpowiadał dłuższy czas. W końcu nie wytrzymałem dłużej. Uniosłem się lekko do siadu z cichym syknięciem. Mężczyzna spuścił delikatnie głowę,po czym ją uniósł i spojrzał na mnie.

- Przepraszam pani...

- Co dadzą mi Twoje przeprosiny demonie...?! - przerwałem jemu. - Sprawa nawet się nie zaczęła,a już stoję w miejscu i to przez Ciebie! Bawiłeś się mną...? Sprawiało Ci to radość,iż inny mężczyzna traktował mnie w sposób,jaki traktował...? Odpowiedz...
Czułem,jakby uczucie,które dawno nie czułem,powracało... Piekące i zmęczone oczy,kłucie w sercu oraz dziwna pustka. Nie była to taka,jak tego dnia. Była... Inna...? Ale czym była spowodowana...? Nie rozumiałem jej...

Sebastian uklęknął i położył dłoń na piersi spuszczając głowę.

- Proszę wysłuchaj mnie,paniczu... Nie mogłem przybyć na Twoje wezwanie,gdyż... Nie mogłem zejść niżej do pomieszczenia w którym się znajdowałeś...

Uniosłem zdziwiony brwi. Wszystkie emocje gromadzące się we mnie zaczęły opadać.

- Na dolne pomieszczenie budynku,była założona blokada,przez którą długo nie mogłem przejść. - dokończył.

Nie wiedziałem,co odpowiedzieć teraz Sebastianowi. Czułem się głupio.

- Um,tak... Wstań Sebastianie.

Mężczyzna spojrzał na mnie z neutralnym wyrazem twarzy. Miałem ochotę w końcu teraz zebrać się na odwagę i przytulić się do jego ciała. Dalej jednak nie mogłem tego uczynić... Tej,chyba jako jedynej czynności wahałem się wykonać. Mężczyzna wykonał moje polecenie. Powoli wstałem z łoża i zacisnąłem dłonie w pięści. Wahanie coraz bardziej się nasilało,co do czynności,jaką chciałem wykonać. Nie wytrzymałem jednak i usiadłem na brzegu łoża. Sebastian cały czas mnie obserwował.

- Czy wszystko w porządku paniczu?

Usłyszałem chwilę później głos mężczyzny. Spojrzałem na jego osobę z góry do dołu. Był bardzo,bardzo... Oj nie,Ciel! Znów Twoje myśli... Nawet teraz Ciel...?

- Tak Sebastianie,dziękuję. - odpowiedziałem mu szybko,by odciągnąć wszystkie moje myśli od niego.

Ten skinął głową i wziąwszy naczynie z wodą,skłonił się lekko i wyszedł z pomieszczenia. Patrzyłem dłuższą chwilę na drzwi,którymi już dawno wyszedł. Czułem się dziwnie. Nie wiedziałem,czym to jest spowodowane. Położyłem się na łożu i okryłem pierzyną. Zamknąłem oczy próbując ułożyć sobie to wszystko w głowie.


Minęło półtora tygodnia,kiedy już rany nie sprawiały mi problemów,wznowiłem sprawę z tajemniczą panną. Dostałem list od Królowej z zapytaniem o stan zdrowia i proponowanej dodatkowej pomocy. Odmówiłem lecz wsparcia,wiedząc,iż z Sebastianem,poradzimy sobie sami. Ruszyliśmy późnym wieczorem do ulicach londyńskich ulic,podziwiając ich uroki. Spoglądałem co jakiś czas na Sebastiana,lecz dyskretnie. Nie chciałem,by z tego powodu,wdała się "dziwna" dyskusja. Ostatni czasy nie potrafiłem mu odpowiadać,chodź chwilowo się nie rumieniąc. Zawsze lecz widziałem na jego twarzy delikatny uśmiech,przez który czułem ciepło w sobie. Było ono... Dość przyjemne... Podbiegła po chwili do nas malutka dziewczynka. Na "oko" wyglądała na pięć,ewentualnie sześć lat. Była bardzo zdyszana i schowała się za mnie przerażona. Miałem ją odtrącić,gdy zauważyłem,że drżącą dłonią wskazuje palcem przed nas. Spojrzałem niechętnie w tamtym kierunku. Zbliżał się do nas mężczyzna. Ubiorem wyglądał podobnie do Sebastiana. Mankiety były z białego falbanowego materiału. Miał średniej długości, białe jak śnieg włosy, zaczesane elegancko w tył. Niektóre kosmyki opadały na jego bardzo bladą twarz. Mężczyzna,gdy był blisko,mój lokaj zbliżył się bardziej do mnie. Obcy mężczyzna będąc bliżej,mogłem się przyjrzeć mu bardziej. błękitne,że aż metaliczny kolor tęczówek. Po lewej stronie jego oka przechodziła pojedyncza, pochyła blizna. Spojrzał na mnie z uśmiechem,nie zwracając uwagi na Sebastiana. Będąc już przede mną dość blisko,spojrzałem na kamerdynera,który już od dłuższej chwili był w gotowości do działania. Wiedziałem już,że to nie jest człowiek... Spojrzałem na twarz mężczyzny z poważnym wyrazem twarzy.

- Czy mógłbym przeprosić? Chciałbym zabrać ze sobą tę oto dziewczynkę. - usłyszeliśmy donośny głos mężczyzny i wskazał kulturalnie dłonią w stronę dziewczynki. Ta zaś schowała się bardziej za mnie,ściskając moje odzienie.
Uniosłem brew patrząc na obcą osobę. Wydawała się lecz bardzo znajoma...

- Nie mógłbym oddać panu tej dziewczynki... - odpowiedziałem. - Dlaczego... Lub do czego jest panu potrzebna?

- Mój pan jej szuka. To... Jest jego dalsza kuzynka. - otrzymałem po chwili ciszy. Za nami zobaczyłem szukającą czegoś w panice jakąś kobietę. Dziewczynka od momentu zauważenia kobiety,zaczęła biec w jej stronę,krzycząc "mama". We trójkę spojrzeliśmy w tamtą stronę. Po krótkiej chwili białowłosy mężczyzna westchnął. Skłonił się na pożegnanie i zaczął oddalać. Zacząłem przyglądać się mu z zainteresowaniem. Wiedziałem już,że będziemy mieć problemy. Spojrzałem po chwili na Sebastiana.

- Wydaje mi się,że będziemy mieć małe przeszkody na drodze,Sebastianie.

Kamerdyner słysząc mój głos spojrzał na mnie. Skinął delikatnie głową na znak zrozumienia. Spacerowałem z Sebastianem szukając dodatkowych informacji na temat sprawy. Niestety, londyńska pogoda nas zaskoczyła. Zaczęło padać na dobre. Na szczęście byliśmy już przed drzwiami sklepu,w którym ostatnio byliśmy. Sebastian zapukał trzykrotnie,a drzwi zaczęły "same" się otwierać powolnie. Ktoś nie zamknął ich na gałkę. Pchnąłem bardziej drzwi i wszedłem do budynku. Zawołałem,lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Sebastian zapalił świeczkę,która stała na ladzie. Nie dawała jednak ona dużego światła. Westchnąłem cicho i zacząłem iść powolnie do przodu. Po chwili moje nogi natknęły na coś,przez co prawie upadłem. Mój czujny lokaj nie pozwolił jednak na to. Złapał mnie szybko i przyciągnął do siebie. Nagle rozległ się grzmot pioruna,a przez witrynę wpadło jego światło,które na parę sekund rozświetliło pomieszczenie. Na podłodze ujrzałem po chwili leżące ciała kobiet, które tu pracowały. Otworzyłem szerzej oczy. Patrzyłem w miejsce ciał przez dłuższą chwilę. Sebastian w tym czasie znalazł i zapalił lampę naftową. Podszedł do mnie i skierował rzecz w stronę ciał,by światło na nie padło. Ocknąłem się po chwili i zacząłem przyglądać wszystkim ciałom. Rozejrzałem się i spostrzegłem,że było ich cztery. Pod nimi były duże plamy krwi. Wszystkie miały nietypowo duże ugryzienia na szyi i przebity środek płuc. Podszedłem bliżej i pochyliłem się lekko. Sebastian również to uczynił,nakierowując bardziej światło. Ich serca leżały na nich lub obok. U dwóch wnętrzności leżały obok. U pozostałych "obeszło" się bez tego. Przyłożyłem dłoń do ust i odszedłem kawałek. Spojrzeliśmy ze swoim lokajem na siebie.

- Zajmij się tym Sebastianie.

Mężczyzna skinął głową i postawił obok lampę. Kucnął, zaczynając sprzątać ten cały bałagan. Oparłem się o ladę przyglądając Sebastianowi. Wkładał wszystkie narządy z powrotem do ciał,by jakoś je przenieść. Wszystko robił z dokładnością i perfekcją. Jak zawsze. Po paru minutach skończył z jednym ciałem kobiety. Podszedł do drugiej i zaczął wykonywać tą samą czynność. Rozejrzałem się wzrokiem w tym czasie po sklepie. Nie mogłem znaleźć lalki z wystawy. Podszedłem do Sebastiana i wziąłem lampę. Spojrzał na mnie kątem oka,kontynuując  czynność. Zmierzyłem powolnie poszukując lalki. Natrafiłem na pomieszczenie,w którym znajdowały się wszystkie sukienki,które prawdopodobnie ubierały lalkę. Przejechałem delikatnie dłonią po jednej. Wyczułem,że są z doskonałego materiału. Dalej nie mogłem uwierzyć,że to dzieje się naprawdę. Cała ta sprawa zaczęła mnie bardziej zastanawiać. Przeszedłem do kolejnego pomieszczenia po paru minutach. Usłyszałem szelest. Odwróciłem się szybko i świeciłem lampą w danym kierunku. Niczego jednak nie było. Powolnie szedłem przed siebie. Zauważyłem,że talka siedzi w innym pomieszczeniu. Sukienka była w krwi,potargana,a sama lalka poniszczona. Podszedłem bliżej powolnie. Zauważyłem,że lalka nie była wykonana ze sztucznego tworzywa... Na twarzy,dłoniach i innych widocznych elementach w niektórych miejscach odchodziła jej skóra i mięśnie. Nie leciała lecz z tamtych miejsc krew. Odszedłem szybko w tył. Nie spodziewałem się tego. Usłyszałem ponownie za sobą szelest. Odwróciłem się szybko. Za mną nic również nie było. Szybkim krokiem zacząłem wracać do miejsca,gdzie znajdował się lokaj. Słyszałem za sobą głośniejsze szmery,pocieranie obok i cichy syk od czasu do czasu. Będąc już blisko pomieszczenia i miejsca pobytu Sebastiana,niespodziewanie wywróciłem się. Nie potknąłem się jednak o nic,lecz ktoś pomógł mi to zrobić. Odwróciłem się w porę i upadłem na plecy. Przyświeciłem lampą do przodu. Otworzyłem szerzej oczy i uchylając usta ze zdziwienia. Przede mną znajdował się większy od wszystkich jakie kiedykolwiek widziałem,ogromny biały wąż. Był większy od pomieszczenia,w którym się znajdowałem,a tak właśnie to wyglądało. Unosił się powoli. Jego oczy były żółte,a źrenice były "kostką". Syknął cicho. Próbowałem wydobyć z siebie jakieś słowo. Usłyszałem jednak szybkie kroki zmierzające w moją stronę. Wąż odchylił łeb w tył i otwierał powolnie paszczę. Zacząłem czołgać się w tył,nie mogąc wstać. Cały czas obserwowałem gada. Po chwili szybko zaczął zbliżać łeb. Zacisnąłem oczy i odwróciłem głowę na lewo. Udało mi się jednak wypowiedzieć jedno słowo,które krzyknąłem.

- Sebastian!

(PRZENOSZONE NA DRUGIE KONTO) Kuroshitsuji || Nie zasługuję na Twoją miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz