Biały Mag rozdział I Początek

70 10 1
                                    

Był ranek, Konor obudził się po nieprzespanej nocy. Był zdenerwowany na samego siebie, że znowu dał upust nerwom i schlał się poprzedniego wieczoru. Nagle wpadła mu do głowy myśl:
- A może to dzisiaj bogowie zabiorą mnie stąd do Sovngardu czy sam Talos wie gdzie.
Biorąc pod uwagę że jego stan duchowy był dość mierny a i psychika stawiała go prawie na miejscu starego zrzędy, któremu odechciało się żyć a tym bardziej pracować to szybko oddalił tę myśl od siebie, miał przecież żonę i dzieci, chociaż mieszkali dość daleko od niego. Była żona (Maria) stanowiła duży problem. To przez rozwód nie mógł utrzymać kontaktu z dziećmi. W końcu nie wytrzymała z Konorem w jednym domu a głównym powodem do rozstania była stała praca i (jak powiedziała) olewanie jej i Rodgara oraz Angeli. Rzeczywistość mijała się z zarzutami ponieważ Konor niczego nie kochał tak jak swojej rodziny i oczywiście swojego dzielnego wierzchowca o imieniu Korek. Tak czy inaczej został sam z koniem i pracą. Pracował w collegu w Winterchold jako nauczyciel i instruktor magii destrukcyjnej. W rzeczywistości jego umiejętności sięgały znacznie dalej niż tytułu belfra. Mógł zostać samym wielkim magiem kręgu koloru pomarańczowego czyli po prostu szefem magów destrukcjii. Niestety podczas kandydowania na ten stopień wymigał go inny Mag Zilfred podobno lepszy od Konora. Zilfred został mianowany na ,,szefa" a Konor mógł się podetrzeć świstkiem z gratulacjami za chęci. Tego dnia miał rozpocząć się nowy sezon nauczania (Sezon to coś jak nasz tydzień). Golg czyli nowy woźny na zamku miał zatrąbić za jakąś godzinę aby ogłosić początek nowego sezonu. Teraz pozostawało pytanie jak wykorzystać czas który mu został? Kiedyś kiedy nie rozstawał się z Borinem i Frodem wybrałby oczywiście kielicha, ale teraz musiał zachowywać się jako wzór do naśladowania. Postanowił, że ubierze się w swój codzienny strój maga i wyjdzie pooddychać świeżym powietrzem. Kiedy wychodził przy okazji zabrał kawałek pysznego ciasta które sam stworzył poprzedniego dnia aby dać je szkolnej uzdrowicielce z okazji urodzin a to, że specjalnie udała że nie otrzymała prezentu sprawiło, że stał pod jej drzwiami przez cały dzień aż w końcu Konor nie wytrzymał i nieco powiększył tort do rozmiarów beczki do kiszenia kapusty. Obok tortu przygotował dość śmieszną pułapkę a to wszystko za pomocą magii. Pomysł był oczywiście w pełni udany ponieważ kiedy owa zarozumiała kobieta wychodziła do pracy na specjalne wezwanie Zilfreda w końcu zauważyła tort i żeby na niego nie wpaść wykonała dość dziwny manewr omijania i wlazła w wielkią, magiczną kałużę mazi będącej ową pułapką. Każdy wpadłby w atak śmiechu ale nie Konor. Życie zbyt dało mu w kość w ostatnim czasie. Wspominając tą chwilę stał w zadumie przez dość długi czas przed lustrem. W końcu uświadomił sobie, że źle wygląda. Broda zwisała mu na jakieś 30 cm w dół, włosy również miał bardzo długie i rozczochrane. Jedyne co było dość schludne i ładne to ubranie i jego oczy, przenikliwe, niebieskie oczy z których śmiali się dawni przyjaciele. Ogólnie wyglądał jak jakiś rozbitek w królewskim przebraniu. Uczesał się i w końcu wyszedł. Przsiedział w ogrodzie resztę wolnego czasu jedząc pyszne magiczne ciasto i patrząc na stare drzewo stojące w samym środku ogrodu. Rozchodziło się od niego pięć dróg do pięciu różnych miejsc np sali lekcyjnych. Szkoła rozrosła się bardzo w ciągu ostatnich lat i zajęła cały teren będący kiedyś terenem miasta Winterchold. Teraz owe miasto było tak ufortyfikowane że dorównywało potęgą nawet Samotni oraz wspomagało szkołę. Nagle usłyszał trąbienie i ruszył na zajęcia.

-----------------------------------------------------------
Drodzy czytacze!
Ja ukryte dedredyczne książęcie Pawcia1998 wzywam was do napisania komentarzy czy prolog jest spoko i czy książka się podoba bo weny mi brakuje i być może komentarze dodadzą mi siły do pisania. Artefaktu wam nie dam ale za to będziecie mieli co czytać;)
Wolny czas staje się nudny bo już nawet gra w Skyrim nie daje satysfakcji po tym jak przechodzi się go 100 raz więc postanawiam pisać Białego Maga.

Biały MagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz