- Wujku nie ruszaj się!
- Ale ja się nie rusam An.
- Ruszasz się cały czas i dlatego jeszcze nie wyjechaliśmy poza granice Winterchold!
Konor był pijany jak bela i wszystko komplikował. Nie tylko ,,ruszał się" ale cały czas wiercił i rzygał z końskiego grzbietu. Sam koń był pijany i co chwila schodził z drogi. Konor prawie spadł z niego kilka razy ale był wprawnym jeźdźcem nawet po pijaku albo przynajmniej siedział w siodle.
- Wujku jesteś nietrzeźwy. Nie chciałam ci tego mówić ale miarka się przebrała. Spowalniasz podróż i na dodatek schlałeś konia.
- A czy ja go do czegoś zmuszałem? Popatrz na niego, Koreczku dobrze Ci?
Koń chyba nie podzielał zdania właściciela bo znowu go zniosło.
- Musimy szybko wyjechać ze strefy klimatu Winterchold bo inaczej zamarzniemy na kość!
- Taaak, chyba masz rację Koreczku trzeba znowu namoczyć gardła. An chcesz troszeczkę?
- Nie! Słuchasz mnie choć trochę?!
Trzymaj się w siodle i jedź prosto.
Konor nie chcąc dłużej denerwować bratanicy dostosował się do jej poleceń. Co jakiś czas lekko znosiło go z kursu ale trzymał się całkiem dobrze. Po kilku godzinach jazdy w ciszy czujność już nie tak pijanego maga wyostrzyła się bardzo. Był prawie trzeźwy i jego uwagę zwracały coraz to inne głośne dźwięki. Wśród nich rozpoznał śpiew ptaków, szelest drzew, plusk rzeki, głuche uderzenia kopyt o drogę i różne odgłosy wydawane przez ich samych. Wyjechali właśnie z ,,zimnej" części Skyrim i kierowali się ku tej letniej. Powoli słońce schodziło ku horyzontowi i zaczynało się robić ciemno. Nagle Konor usłyszał dziwny dźwięk, jakby cięciwę łuku napiętą do granic możliwości.
- Stój.
- Nie. Nie chcę już słuchać pijackiego ględzenia. Jedziemy dalej.
- Stój powiedziałem...
Nagle strzała świsnęła obok głowy Anny i wbiła się w lewą pierś Konora niemal dosięgając serca. Rozległo się równocześnie wiele krzyków. Krzyk Konora, Anny i bandy elfów uzbrojonych w lekkie panceże oraz łuki i krótkie topory do drewna.
- Wy pomywacze świńskich koryt. Wy niehonorowe mendy spod ciemnej gwiazdy. Ja wam zaraz natłukę do tych łbów!
Konor jednym pewnym ruchem złamał strzałę i rzucił potężne zaklęcia błyskawicy w kierunku wrogów. Trafił około pięciu ale cała reszta wciąż żyła i biegła ku nim.
- Wujku co mam robić?!
- Masz łuk?
- Nie!
- No to poczekaj aż podejdą do nas i spróbuj zasiekać kilku! Narazie nie wychylaj się zza konia!
Powoli ruszyli w kierunku usypiska kamieni leżącego tuż obok drogi i nadającego się na małą barykadę. Najpierw schowała się Anna a potem Konor. Niestety usypisko było zbyt małe żeby schować się za nim w całości więc Anna i Konor trochę wystawali zza niego.
- Podejdźcie bliżej to się zabawimy! - krzyknęła Anna.
Niestety podczas tego zawołania nie zwracała uwagi na to czy wystaje trochę wyżej niż czubkiem głowy i w wyniku była odkryta aż do ramion. Pewien elf postanowił wykorzystać ten moment i wystrzelił strzałę prosto w środek jej głowy. O dziwo strzała zatrzymała się przed celem. To Konor musiał wyjść z ukrycia i za pomocą magii bronić siebie i Anny. Rana z wciąż wbitym grotem bardzo dawała o sobie znać przez co nie mógł rzucić bardziej skomplikowanego czaru. Sił zostało mu tylko na niezbyt skuteczne zaklęcie powstrzymujące część rzeczy zmierzających ku temu kto stwarza tarczę. Właśnie ten moment wybrały sobie elfy na wystrzelenie ze wszystkich łuków naraz. W stronę Konora poleciała chmura strzał. Anna schowała się za drzewem ale on nie miał takiej możliwości. Zobaczyła jak z tej chmury zostaje sam pył i ku jej przerażeniu stwierdziła że Konor ma w sobie jeszcze 3 kolejne groty. Jeden w brzuchu, jeden w barku i jeden trochę nad kolanem.
- Wujku...
- No cóż to by było na tyle. - Konor osunął się na ziemię tracąc przytomność.
- Nie! - Anna krzyczała ze łzami w oczach.
Wtem kilku elfów wbiegło do tymczasowego schronu. Anną zawładnął gniew. Te gnojki zatłukły Konora więc teraz ona poucina im łby. Wyciągnęła miecz wykuty w Samotni przez jej drugiego wujka Borina - brata Konora. Najwyraźniej znał się na kowalstwie bo miecz był świetnie wyważony i nie sposób było go stępić. Pierwszy elf nasunął się zbyt blisko i został ciężko raniony w gardło drugi został przebity a trzeci najpierw zablokował atak ale po kopnięciu w brzuch został skrucony o głowę. Następnych sześciu elfów padło trupem w walce. Annę powoli ogarniało zmęczenie a banda elfów była nadzwyczaj liczna. Nagle do schronu wbiegła cała zgraja przeciwników a kiedy zobaczyli trupy towarzyszy leżące prawie na kupie znieruchomieli. Chwila spokoju trwała krótko ponieważ szereg zaczął się rozstępować i naprzeciw Anny stanął wielki człowiek nie elf. Miał na sobie ciężką stalową zbroję a w ręku trzymał długi miecz bitewny. Anna zrozumiała o co mu chodzi. Chciał walczyć sam na sam. Kiwnęła głową i przybrała pozycję bojową. Mężczyzna zaśmiał się głośno i niespodziewanie wziął błyskawiczny zamach. Anna ledwo zdążyła uniknąć ostrza i natychmiast podjęła próbę ataku. Przeciwnik złapał ją jedną ręką i cisnął na ziemię. Kiedy chciała wstać ujrzała błysk i wyciągnęła miecz aby zablokować atak. Jedną ręką nie miała szans na powodzenie więc zaparła ostrze drugą. Siła uderzenia była ogromna i Anna poczuła rozcięcie na dłoni. Zepchnęła ostrze na lewą stronę i odskoczyła w prawo. Zanim napastnik zdążył ponowić atak uderzyła w udo z całej siły. Zbroja była nieludzko twarda i miecz nawet jej nie drasnął. Wtem olbrzym wziął kolejny zamach i Anna będąc za blisko żeby w pełni uniknąć zdążyła tylko odskoczyć co dało efekt że wciąż była w całości. Jednak ostrze sięgnęło jej i przecięło lekki panceż i skórę ledwo poniżej piersi. Poczuła ból i klękła na jedno kolano. Przeciwnik bez chwili zawachania uderzył ją prosto w twarz niemal łamiąc jej kark. Upadła z głuchym łoskotem i jękiem.
- Ty bezlitosna świnio. - powiedziała oczekując na koniec.
Jednak owy koniec nie nadszedł ponieważ kiedy olbrzym uniósł miecz do góry Konor się ocknął i widząc co się dzieje ostatkiem sił skoczył ku rywalowi i z całej siły walnął go w twarz. Wypadło mu kilka zębów i kiedy już miał się pastwić nad nieprzytomnym Konorem jeden z jego elfów padł na ziemię bez życia jego szyję przeszywała długa strzała. Po chwili nadleciało więcej strzał i wszyscy członkowie bandy padali po kolei na ziemię. Ich cherszt uciekł zasłaniając się dwoma trupami żołdaków. Konora i Annę zabrali jacyś ludzie.

CZYTASZ
Biały Mag
FantasyTo opowieść kontynuowana po wydarzeniach z książki ,,Skyrim inna historia". Akcja skupia się na jednym z głównych bohaterów a mianowicie Na Konorze White-Shark. Jest on w pełni już wykształconym magiem. Co porabia po dawnych przygodach dowiecie się...