Biały Mag rozdział XII - Krzyk

54 7 0
                                    

Poprzedniego wieczoru Konor, Borin i Frodo podjęli decyzję o nierozstawaniu się przez jakiś czas. Mieli również zamiar odwiedzić domy braci. Ten pierwszy tak naprawdę mieszkał w Pękninie - mieście handlowym na południe od Wichrowego Tronu. Drugi miał dom w Samotni czyli najbardziej rozwiniętym i ufortyfikowanym mieście w Skyrim. Tego dnia Konora bolała głowa co było oczywiście skutkiem alkoholu wypitego niedługo po wymagających zaklęciach. Leżał tak jeszcze chwilę próbując się rozbudzić i dostrzegł jasne przebłyski światła przedzierającego się przez deski sufitu.
- Pewnie ładny dziś dzień. - pomyślał.
W końcu usiadł na łóżku i mocno przetarł oczy knykciami. Tego dnia miał sporo obowiązków między innymi odmłodzenie Lydii. Wciąż nierozbudzony ubrał się w schludny bawełniany kubrak i schludne kapcie. Ruszył ku drzwiom i zorientował się, że czegoś a raczej kogoś brakuje.
- Gdzie jest Bell? - odruchowo przyszło mu na myśl to pytanie.
Ponownie rozejrzał się po pokoju i stwierdził iż jej ubrania zniknęły.
- Pewnie jest na dole. - postawił twierdzenie.
W końcu pchnął drzwi i był już w holu głównym. Przeszedł się po domu z aktywnym czarem stłumienia dźwięku gdyż nie chciał nikogo obudzić. Mimo zamiarów sprawdził ich pokoje i okazało się, że jest sam w domu. Jak każdego poranka stworzył sobie coś do jedzenia i picia, skonsumował wszystko i udał się na zewnątrz. Na drzwiach frontowych wisiał kawałek pergaminu z napisem ,,oczko wodne".
- Czyli wszyscy są nad wodą a mnie zostawili. Jak zwykle. - pomyślał lekko urażony.
Niezwłocznie ubrał się w luźną górniczą kamizelkę i pobiegł w stronę lasku. Bardzo ucieszyło go, że nie tylko słońce pięknie świeciło ale też było naprawdę ciepło. Ptaki śpiewały głośno i Konor słyszał już plusk rzeczki wpadającej do oczka. Drzewa lśniły zielenią, niebo było całkowicie bezchmurne, i nawet gleba była miękka i w ogóle to wszystko sprawiało wrażenie raju. Po chwili już słyszał i nawet widział mały zbiorniczek wodny ale nikogo z przyjaciół. Od oczka dzieliło go zaledwie kilka kroków. Konor wciąż był niewidoczny z powodu zarośli. Powoli przekroczył granicę lasu i już stał w gorącym piasku, który wyznaczał granicę drzewom. W końcu zobaczył gdzie owa reszta jest. Wszyscy stali na dość wysokim, płaskim głazie wręcz proszącego, żeby ktoś z niego skoczył. Wyjątkowo zaciekawiony przycupnął sobie pod drzewem w cieniu i czekał na efekt końcowy. Jednak grupka jakoś nie zabierała się do skoku. Rzucił zaklęcie dalekiego słuchu i w końcu zrozumiał o co chodzi.
- Nie! Ja nie skaczę. To niebezpieczne! -krzyczała głośno Lydia.
- Nie krzycz już kochanie. Nie musisz skakać jeśli nie chcesz. - nerwowo uspokajał ją Frodo.
- A właśnie, że musisz. Mój miecz leży sobie gdzieś na dnie tego jeziorka. I wcale nie jest płytkie! - wydarł się wkurzony Borin, któremu Lydia wcześniej ,,schowała" część ekwipunku.
- Nie skaczę...
W tym momencie właściciel zatopionej broni ruszył ku niej. Frodo, Bell i Anna bezskutecznie podjęli próbę powstrzymania go. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia i z łatwością dotarł do Lydii i zrzucił ją prosto do wody.
- Iiiiiiiii! - wrzasnęła w powietrzu.
- Ty porąbańcu! - krzyknął przerażony Frodo lecz gdy dojrzał iż jego żona płynie ku brzegowi uspokoił się trochę.
Mimo to skoczył prosto na rozbawionego Borina. Ten nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i został powalony na ziemię. Frodo przygniótł go i już szykował się do zadania przysłowiowego plaskacza gdy tamten zrzucił go z siebie a następnie podniósł i skoczył razem z nim prosto do wody. Zaskoczony Frodo krzyknął słowo na K i obaj uderzyli w taflę wody.
- To było dobre. - wydyszał po wynurzeniu.
- Borin ty durny knurze! Jeśli myślisz że skoro jesteś taki wielki to możesz sobie pozwolić na zrzucenie mnie z klifu?!
- Tak właśnie myślę w twojej sprawie kochana. - powiedział ironicznie okrzykiwany.
W tym momencie Konor wstał i krzyknął:
- Można paść ze śmiechu jak się na was patrzy!
W odpowiedzi usłyszał okrzyk radości.
- Ooo, już jesteś!
Bell natychmiast zbiegła ze skały i skoczyła prosto w jego ramiona i pocałowała go.
Postawił ją na ziemi i wyrzucił z siebie zdenerwowanie.
- Czemuście poszli sobie beze mnie?!
- To nie tak ptysiu. Pierwszy przyszedł tu Frodo z Lydią i Anną. Niedługo potem ja ale nie chodziło mi o to, żeby Ci zrobić na złość. Po naszej nocy tak spokojnie spałeś z głową w moich... no wiesz. Nie chciałam Cię budzić i zostawiłam ten pergamin na drzwiach.
- Ahaaa, w takim razie już się nie gniewam. - powiedział mag z głupim uśmiechem. - Co robicie?
- Korzystamy z pogody.
- W wodzie. - dodał zgryźliwie Borin równocześnie patrząc na Lydię.
- Idź do medyka świrze. - odgryzła się Lydia.
- A coś mi się stało?
- Z głową napewno.
Po chwili wszyscy bawili się doskonale skacząc z dużego głaza lub po prostu kąpiąc się. Przy okazji mag dał pokaz magii odmładzając uradowaną Lydię. Po całej rozrywce wysuszyli się i wolnym krokiem ruszyli w stronę miasteczka wymieniając się wrażeniami. Postanowili udać się do karczmy na jakąś porządną strawę. Kiedy byli na miejscu wygodnie rozsiedli się i zamówili dzika na ostro. W czasie przygotowywania posiłku ponownie podjęli rozmowę. Zanim Frodo zaczął mówić o starych czasach gadaninę przerwał im jakiś nieznajomy koleś, który był najwyraźniej pijany. Obleciał wszystkich wzrokiem i zatrzymał się na Bell. Trzeba dodać, że Konor poszedł do karczmarza spytać co z posiłkiem i był nieświadomy całego zajścia. Podejrzany typ usiadł obok dziewczyny równocześnie odpychając  siedzącą obok niej Annę. Sytuacja stała się niezręczna ponieważ zdziwiony Borin i Frodo najwyraźniej próbowali zabić go wzrokiem. Koleś również patrzył na nich równie złowrogo jak oni na niego. Na tym jednak nie stało ponieważ nieznajomy spróbował objąć Bell w pasie i kiedy już miała go uderzyć ktoś podniósł go za kołnierz i cisnął na podłogę.
- Co to za kretyn pijany? - spytał przyjaciół Konor.
Nikt nie odpowiedział tylko wszyscy podnieśli barki do góry w oznace niewiedzy. W tym momencie mag otrzymał potężny sierp w plecy i odruchowo odskoczył do przodu jednocześnie obracając się. Borin widząc zajście już wstawał lecz Konor zakazał mu gestem. Gdyby brat wmieszał się w walkę byłoby to niehonorowe. Zrezygnowany dovahkin usiadł z powrotem i już robił zakłady z Frodem i Anną. W tym momencie zaczepniś rzucił się na Konora wbijając mu boleśnie bark w brzuch. Konor upadł i przygnieciony otrzymał dwa ciosy w twarz i jeden w brzuch. Przeciwnik podjął próbę ponownego ciosu lecz nie zdążył ponieważ sam otrzymał potężnego prawego centralnie w nos. Konor jedną nogą zepchnął przeciwnika na bok, wstał i z całej siły kopnął go w brzuch. Następnie złapał go za gardło, podniósł i cisnął prosto w palenisko. Przeciwnik odruchowo wylądował na rękach. Wrzasnął z bólu i rozpaczliwie wytoczył się z żaru. Konor podszedł do niego i złapał ponownie za kołnierz i pas od spodni. Ruszył ku drzwiom i kiedy tam dotarł wywarzył drzwi nogą i wrzucił rywala do koryta dla świń. W tym momencie wszyscy, którzy siedzieli przy stoliku wybuchnęli potężnym śmiechem i zespół bardów powołany przez karczmarza rozpoczął swój koncert. W tym momencie Frodo poderwał się z miejsca i porwał Lydię do tańca a Bell podbiegła do zwycięskiego Konora i ci również zaczęli tańczyć.
- Pijany chuj...
- Nie mów tak brzydko Konor.
Borin dołączył do bardów i zaśpiewał tubalnie razem z nimi. Piosenkę znał doskonale ponieważ była to piosenka żeglarzy. Piosenka brzmiała następująco:

Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie popłynęły naszym kursem by nie zgubić się! Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas i nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą!
Ciepła krew poleje się strugami, wygra ten kto utrzyma ship! W huku dział ktoś przykryje się falami jak da bóg ocalimy bryg!
Nagły huk w uszach grał i już atak trwał to fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział, czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas, Krzyk i lamęt mych kamretów przerywany ogniem katów!
Ciepła krew poleje się strugami, wygra ten kto utrzyma ship! W huku dział ktoś przykryje się falami, jak da bóg ocalimy bryg!
Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask, to sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw! ,,Żagiel staw" krzyknął ktoś, znów piratów złość bo od rufy nam powiało a fregatom w mordę wiało!
Ciepła krew poleje się strugami, wygra ten kto utrzyma ship! W huku dział ktoś przykryje się falami, jak da bóg ocalimy bryg!
Z fregat dwóch, tylko ta, pierwsza w pogoń szła, wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas! Szyper ich, dziury dwie, zrobił w swoim dnie, nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to.
Ciepła krew poleje się strugami, wygra ten kto utrzyma ship, w huku dział ktoś przykryje się falami, jak da bóg ocalimy bryg!
Po dziś dzień, tamtą mgłę i fregaty dwie, kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie. Tamci co, śpią na dnie, uśmiechają się, że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli.
Ciepła krew poleje się strugami, wygra ten kto utrzyma ship! W huku dział ktoś przykryje się falami, jak da bóg ocalimy bryg! 2x

W tym momencie piosenka skończyła się i zaczęto nową balladę. Nasi bohaterowie tańczyli i biesiadowali cały czas, który pozostał do wieczoru a następnie pół nocy. Pieśń żeglarska przypadła im do gustu więc była kilka razy powtarzana. O północy niebo zaczerwieniło się i rozległ się donośny, potężny krzyk: DOVAHKIN!

-----------------------------------------------------------
Tu dedredyczne... No ja konkretnie
Piosenka nie moja bo żeglarska więc proszę się nie przyczepiać a autora nie chce mi się pisać (bez urazy). Komenty komenty.

Biały MagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz