Konor i Borin mieli sporo szczęścia ponieważ żaden z kamieni rumowiska nie był na tyle ostry aby przebić ubranie czy zbroję. Jednak to nie wystarczyło aby wyjść bez szwanku z całej sytuacji. Mag otworzył oczy. Czuł, że wszystko go boli. Spróbował wstać lecz od razu tego zaniechał ponieważ podczas gdy mięśnie pracowały jeden z nich (dokładnie w okolicach bioder) zabolał tak jakby maga uderzył jego brat. Oczywiście coś takiego się nie wydarzyło. Rozejrzał się z trudem. Nigdzie nie zauważył Borina ani innej znajomej twarzy lecz w powietrzu czuć było smród gnijącego mięsa i dymu. Zapach owy był dla maga słaby gdyż miał on zapchany krwią nos. Ponownie spróbował wstać. Nie udało mu się. Nie chciał używać magii bo wyczuwał, że jest osłabiony i w razie ataku nie miałby już energii na obronę. Nagle uderzył się w bok brzucha i z całą parą wstał zaciskając szczęki. Plecy eksplodowały palącym bólem. Syknął a potem wpadł w serię bolesnego kaszlu. Wstał. Za jego plecami było miasto Pęknina. A także drzewo ostro połamane po tym jak on i jego brat lądowali na stercie kamieni. Obejrzał się i znalazł Borina. Dovahkiin utknął nieprzytomny na drzewie.
- Borin? Żyjesz? - Nie było odpowiedzi.
Mag złapał najbliższy kij i podszedł do drzewa. Będąc przy pniu szturchnął wiszącego.
- Co jest... chwila ałł. Gdzie ja jes... Ooo nie! - gałęzie utrzymujące siłacza pękły gdy tylko się poruszył i bohater wylądował na ziemii.
- Ahhh. Konor? Czy miasto wytrzymało? Odahviing...
- Odleciał. Co do miasta nie mam pojęcia. Tam jest pełno dymu.
- Strasznie śmierdzi.
- Wiem.
- Wstawaj - powiedział mag podając mu dłoń. - wszystko w porządku?
- W najlepszym. Chodźmy sprawdzić co z naszymi.
Bohaterowie wyczołgali się z rumowiska i ruszyli w stronę głównej bramy. Z każdym krokiem dym coraz bardziej ranił oczy a smród trupów narastał.
- Nie możesz czegoś zrobić z tym smrodem?
- Nie mam zamiaru. Jesteśmy osłabieni ale możemy wytrzymać zapach więc nie zmarnuję sił na zaklęcie oczyszczenia.
- Racja.
W końcu doszli do drogi prowadzącej prosto do miasta. Trochę zboczyli z kursu więc od bramy oddalało ich jakieś trzydzieści metrów. Będąc na twardym kamiennym podłożu przyspieszyli. Przyspieszali cały czas do momentu gdy ból pleców zatrzymał Konora.
- Co jest? - spytał Borin.
- Nie mogę biec. Podczas upadku uszkodziłem sobie plecy.
- Już blisko.
Wtem obaj dostrzegli kogoś kto leżał pod murem w kałuży krwi. Podeszli bliżej.
- Nieszczęśnik.
- Nie żyje?
Borin tracił butem ciało.
- Nie. - powiedział.
- Aaaee.
- Co?
- Jest żywy! Podnieśmy go.
- Dobra. - Bracia wyciągnęli swoje wielkie ręce ku rannemu i posadzili go przodem do nich.
- Frodo?! - bohater był podziurawiony jak po strzałach z kuszy. Nie mógł nic powiedzieć gdyż najpewniej sprawiało mu to ból.
- Szybko! Zanim ducha wyzionie! Lecz go Konor!
- Postaram się.
Mag skupił całą swą siłę woli na prostym zaklęciu leczenia innych. W normalnej sytuacji była to pestka lecz teraz pośród trupów, dymu i gruzów bardzo ciężko było się skoncentrować. Wycelował dłońmi prosto w klatkę piersiową Froda po czym ze środków dłoni wydobywać zaczęły się złote wijące się w powietrzu paski. Frodo zaczął szybko dyszeć gdy pierwszy z tych pasków wniknął w jego ciało.*
- Już po wszystkim? - spytał Borin zasłaniając oczy rękami.
- Taaak.
- Jak się czujesz?
- Jakbym zjadł coś w Karczmie pod Śpiącym Gigantem.
- Eeeee... dają tam dobrze jeść. Sranko ma się po tym jak diabli ale... Nie mdlej mi tutaj!
Konor upadł wykończony.*
- Co? Co się u licha wydarzyło? Co to za grota?
- Grota trolla - odpowiedział Borin. - lokatorowi dałem po pysku na wstępie to uciekł. Zemdlałeś, podobnie jak Frodo zresztą to wziąłem was pod pachę i szukałem armii Ulfrica póki było jasno. Ale skurwysyn chyba miał podobny dzień do tego trolla. Ciemno się zrobiło więc gdy nie zastałem naszych na miejscu postanowiłem znaleźć schronienie.
- A miasto?
- Cóż, miasto zawsze będzie takie same. Niezależnie od tego czy stacjonować w nim jest armia Cyrodil czy Skyrim. Tam wiecznie rządzi jeden ród.
- Taaa.
W tym momencie Frodo poderwał się z pozycji leżenia na kolana tak szybko i niespodziewanie, że Borin złapał oręż.
- Do stu tysięcy diabłów! Musisz tak kurwa robić?!
- Ahhh Borin. Myślałem, że już po was.
- To źle myślałeś. Jak plecy.
- Jak lód na plaży.
- To znaczy?
- Przesranie. Tobie nic nie jest?
- Nie. Zbroja wytrzymała. - powiedział siłacz po czym stuknął dwa razy w dedredyczny hełm.
- A co z tobą Konor?
- Podczas upadku uszkodziłem sobie plecy. Nie mogę przybierać stałej pozycji na siedząco bo zaczyna mnie boleć.
- Nie możesz nas poskładać do kupy?
- Nie mam sił.
- Gromowładni... stracili Pękninę. - westchnął Frodo.
- Ano stracili. Jakby było mało król chyba dostał łupnia bo go nie zastałem w miejscu byłego obozu.
- To znaczy...
- To znaczy, że Skyrim musi teraz bronić Wichrowego Tronu. - Przerwał Konor.
- Zaraza.
- Musimy jak najszybciej wesprzeć naszych. - rzekł Frodo próbując wstać.
- Tak... musimy. - odpowiedział zgryźliwie Borin.
- Wybacz Frodo ale w tej sytuacji nigdzie nie pójdziemy. Jest noc a ty i ja nie jesteśmy w pełni sprawni. Lepiej się przespać. Jutro pogadamy co dalej.
- Niech będzie.
Konor zamknął oczy. Niedługo potem zasnął. Miał sen. W owym śnie walczyli na pustym polu pszenicy. On Borin, Frodo, Vex i kilku innych żołnierzy, których twarzy nie zapamiętał. Nagle wszyscy naraz wypowiedzieli te same słowa.
- Król powrócił. Niech żyje.
Wtem tuż przed Konorem wylądował Foinkriid. Znaleźli się na Wysokim Hrodgarze. Zamek był zniszczony.
- Porozmawiajmy czarodzieju. - Rozległ się tubalny potężny smoczy głos.
- Wiesz panie, jestem właściwie magiem. Jest mała różnica.
- Ciekawym strasznie.
- Mówisz teraz płynnie naszym językiem.
- Moja moc jest nieskończona.
- Zapewne.
Smok zwinął się w kłębek majestatycznie wyciągając do góry łeb. Mag przysiadł sobie przed nim.
- Wojny ludzi wciąż Cię obchodzą magu?
- Nie. Właściwie to nigdy nie obchodziły. Ale mus bronić ojczyzny przed najeźdzcą.
- Nasza armia jest silniejsza niż cała ludzkość razem wzięta. Smocza armia. Ja nie mam zamiaru podbić Skyrim czy Cyrodil. Ja nie mam zamiaru zabijać ludzi. Ja chcę zdobyć cały świat. Dla mego ludu. Smoki panami tej ziemi. Nie macie z nami najmniejszych szans. Dovahkiini... Ostrza. Zaczniemy od nich. Przystań do mnie Konorze. Twoi przyjaciele tak zrobili. Postąpili słusznie. Ty też to zrób.
- A jeśli nie?
- Zginiesz jak inni.
- Jacy inni? Inni Dovahkiini?
- Kirgan dajmy na to.
- Nie żyje?
- Szukał pomocy u Thalmoru. Razem z nimi zaatakował nas. Nie spodziewaliśmy się tego tak szybko. Zabiłem Kirgana. Wciąż tłucze mi się w brzuchu. Thalmor nakarmił moich braci.
- Mimo wszystko wolałbym nie przystawać do ciebie.
- WIĘC GIŃ! - ryknął smok po czym użył krzyku nieugiętej siły.
Mag użył najsilniejszej tarczy magicznej jaką znał. Ale to nie podziałało. Został zmieciony z góry i ocknął się w momencie uderzenia o ziemię.*
- Dzień dobry. - powitał go Frodo, który zdążył rozpalić ognisko i upolować królika, którego następnie obdarł ze skóry i nabił na ruszt.
- Wyspałeś się?
- Tak. Nabrałem sił. Mogę Cię wyleczyć.
- Nie musisz. Sam to zrobiłem.
- Pamiętasz moje lekcje?
- Tak. Lepiej zabierz się za siebie.
- Racja.
Konor usiadł i zaczął się leczyć. Świeżo po śnie spodziewał się, że szybko się zmęczy ale nie. Coś musiało go napędzać. Wyleczył się bez problemu. Zadowolony sukcesem obudził Borina.
- Aeeeew. - Ziewnął siłacz.
- Dzień dobry Borin.
- Aeeeeeeeeeeeew. Witam i o zdrowie pytam.
- Z nami wszystko dobrze.
- Czuję pieczonego królika upolowanego z godzinę temu.
- Dobrze czujesz. Zaraz będzie gotowy.
- Świetnie. Głodny jestem. Aż mi się kiszki w brzuchu biją.
- Gotowe! - poinformował ich Frodo po kilku minutach.
Zjedli ze smakiem szczęśliwi, że w końcu się najedli. Choć w innych okolicznościach Borin potrafił wrzucić w siebie całego prosiaka to teraz mówił, iż nasycił się do pełna. Swoją drogą Konora dziwiło, że jego brat w ogóle nie tył po tych biesiadach.
- A teraz panowie, dokąd się udajemy? - spytał przyjaciół mag.
- Do Wichrowego Tronu. To chyba oczywiste? Nasi nie dadzą bez nas rady. Poza tym możemy zarobić niezłą sumkę od króla. - powiedział Frodo.
- Ja na pewno nie wybieram się na wojnę. Dosyć mam tego narazie. Zabrałbym bym Vex w jakieś tropiki popatrzeć na jej cycki i odpocząć.
- Szybko się zmęczyłeś. Po jednej bitwie.
-
Konor pomyślał o Bell. Przypomniał sobie jej figurę. Zatracił się w marzeniach i nieczystych myślach o tym co by robili w tropikach, o których mówił Borin. Z zamyślenia wyrwał go moment, w którym jego oko zarejestrowało, że Borin chce walnąć Froda w twarz podczas gdy tamten łapie za kij z ogniska. Niewiele myśląc odepchnął Froda na bok i skoczył na Borina. Borin walnął go jednak w udo. Mag złapał się za nogę i za chwilę odleciał na bok. Wtedy Frodo wbił się Borinowi z rozpędu barkiem w brzuch przewracając go. Potem zaczął na oślep go okładać. Borin dostał parę błyskawicznych serii na twarz i go zamroczyło. Frodo już się męczył i w końcu opuścił ręce. Wtedy Konor spoliczkował go z całej siły. Zerwał się wkurwiony i zaczęli się uderzać z plaskaczy błyskawicznie. Opadli z sił i już tylko stali dysząc. Wtedy Borin wrócił do przytomnych i chciał wstać.
- Siedź na dupie. Wystarczy tego cyrku. - Warknął Frodo i sam usiadł. -A ty co powiesz Konor?
- A ja przyjaciele mówię że powinniśmy iść do Collegu magów. Chcę zacząć walczyć z prawdziwym wrogiem.

CZYTASZ
Biały Mag
FantasyTo opowieść kontynuowana po wydarzeniach z książki ,,Skyrim inna historia". Akcja skupia się na jednym z głównych bohaterów a mianowicie Na Konorze White-Shark. Jest on w pełni już wykształconym magiem. Co porabia po dawnych przygodach dowiecie się...