Biały Mag - rozdział II Lekcja praktyki

50 9 1
                                    

Idąc na lekcję magii Konor był lekko zdenerwowany, myślał:
- Że też żartowałem z Frodem i Borinem, że naszym zawodem będzie zabijanie smoków a teraz jestem piepszonym nauczycielem.
Po części Konor powinien zabijać smoki, był przecież dovahkinem co oznaczało że sam w jakimś stopniu był smokiem. Niestety los zgotował mu inne powołanie. Tak czy inaczej musiał iść teraz aby zanudzać adeptów samą teorią, którą narzuca mu Zilfred. Mag przyżekł sobie, że kiedyś na oczach wszystkich swoich uczniów rozwali temu słabeuszowi jego delikatny nosek. Konor mógł budzić wrażenie wojownika - żołnierza (ze względu na jego sylwetkę). Magowie zwykle byli chudymi, średnio wysokimi elfami jak to zwykł mawiać. Bardzo się wyróżniał, nawet do tego stopnia, że sam Wielki Mag Zilfred bał się podnosić ton kiedy rozmawiał z Konorem. Wiedział o tym że, stoi wyżej od niego tylko dzięki swoim mistrzowskim umiejętnościom iluzyjnym. W bezpośredniej walce Konor zostawił by z niego kości albo i mniej. Zdaniem Zilfreda był uosobieniem przeklętego człowieka gdyż na jego nieszczęście był uparty, bystry, inteligentny, i przede wszystkim napakowany jak niedźwiedź. Konor podczas wykonywania starego zawodu czyli zabijania smoków nabrał siły i stał się jednym z najbardziej znanych dovahkinów w Skyrim. Zdało mu się to wszystko na nudną pracę w szkole. Może gdyby mógł chociaż pokazać uczniom cień praktyki, ale nie mógł, Zilfred od razu wyczułby magię i wpadł pewnie w histerię, że uczniom coś się stanie. Konor traktował Zilfreda jak coś niegodnego rozmawiania z nim, jak ścierwo na kupie gnoju. Ku rozpaczy dovahkina właśnie idąc korytarzem zobaczył grupę prawie dorosłych ludzi. Pomyślał sobie:
- napewno się któryś skaleczy przy czarowaniu. Na bogów, jak można być taką strajchałą jak Zilfred?!
Spokojnym gestem zaprosił uczniów do sali. Kiedy już grupka adeptów wtłoczyła się do środka słychać było głośne ,,Ooo"! Konor doskonale wiedział dlaczego jego uczniowie są tak podnieceni i wiedział, że przez Zilfreda będzie musiał znowu zawieść nadzieje uczniów na jakie kolwiek praktyki. Ową podniecającą rzeczą był magiczny atronach piorunów mający służyć jako tarcza do uderzeń magią. Ktoś kto przysłał tą nietypową przesyłkę chyba nie wiedział jak są prowadzone lekcje destrukcjii w Winterchold. W każdym razie atronach unosił się lekko nad ziemią i nigdzie się nie wybierał. Konor odprawił go gestem w róg sali co oznaczało że raczej nie zostanie użyty na tej lekcji. Jak zwykle zaczął od wyczytania wszystkich uczniów, którzy smętnie odpowiadali JESTEM. Konor przywykł do znudzonego, smutnego tonu rozmów podczas jego zajęć ale żeby mówić takim tonem jakby zaraz ktoś z nich miał iść na śmierć? Zapytał:
- Co się stało że wszyscy jesteście jak po jakim pogrzebie?
- Nic sir, tylko od rana jesteśmy zmęczeni.
- No to proszę mi zaraz powiedzieć co stoi w rogu sali?
Uczniowie popatrzyli po sobie ze zdziwieniem ponieważ sir Konor zwykł (mówiąc ich słowami) piepszyć o dupie króla Toryga. W końcu ktoś odpowiedział na pytanie:
- Jest Pan nauczycielem, powinien pan to wiedzieć.
I zachiochotał.
- Jakbyś użył tego pustego łba tobyś mi odpowiedział na pytanie gówniarzu! Ja wiem co to jest a ty nie i myślisz, że będziesz zabawny denerwując mnie, dostajesz nula(karę w postaci skargi).
Owemu gówniarzowi uśmiech zszedł z twarzy, spakował się i wyszedł. Konor nie raczył go zatrzymywać, tylko zamknął za nim drzwi.
- Dobra adepci, nudzą was te lekcje?
Właśnie takiego obrotu sprawy bali się uczniowie bo stwarzał on możliwość super nula czyli masowego ukarania. Popatrzyli po sobie raz i dwa ale żaden się nie odezwał.
- Mam rozumieć że bardzo lubicie moje zajęcia? Że tego oczekiwaliście na lekcjach destrukcjii prowadzonych przez taką sławę jak ja?
Cisza.
- Nie będzie kary tylko niech ktoś z was powie prawdę. Czy komukolwiek podobają się lekcje destrukcjii?
W tej chwili adepci poczuli współczucie do starego maga (Konor miał co prawda 40 lat ale wyglądał na 57). W jednym momencie wszyscy zrozumieli, że on sam najchętniej robiłby lekcje praktyczne i przydatne, takie jakie potajemnie robił Zilfred na swoich zajęciach iluzji. Jeden śmiałek podniósł się z krzesła i przemówił:
- Nie chcę teraz obrazić pana ale według uczniów prowadzi pan najnudniejsze zajęcia w szkole.
- Wiem o tym.
Skwitował to i usiadł w swoim biurku.
- Dzisiaj zrobimy inną lekcję niż dotychczas. Wstańcie i podejdźcie do ściany.
Uczniowie wykonali polecenie szybko i z nadzieją. W jednym momencie ławki zniknęły wraz z tym co leżało na nich.
- Ustawcie się w kolejkę bez przepychanki.
Mówiąc to przywołał atronacha obok siebie. Kiedy wykonał on polecenie Konor rzekł:
- To jest atronach piorunów, będzie nam służył jako tarcza do strzałów magicznych. Najpierw powiem wam jak użyć zaklęcia...
- Sir już uczyliśmy się uwalniania wiązki energii...
- Wiem o tym Berdzie. Ale na lekcjach teorii uczyliśmy się z książek. Niestety dziś książki nie są takie jak kiedyś, są zwykłe. Kiedyś były magiczne. Spróbuj uderzyć zaklęciem w atronacha według instrukcji z książki. W efekcie Berd został skontrowany przez samą tarczę istoty i odrzucony jakiś metr dalej.
- Według instrukcji zaklęcie trzeba rzucić umysłem co ma na celu tylko je markować. Aby rzucić je prawidłowo należy zniżyć się do mojego poziomu i pójść na znacznie skuteczniejszą łatwiznę.
Wiadomo kto twierdził w ten sposób o Konorze - Zilfred.
- Pokażę wam jak to się robi.
Konor stanął naprzeciw atronacha i na chwilę zatrzymał wszystkie ruchy ciała. Skupił się tylko na chwilę nad rodzajem i kategorią zaklęcia. Wybrał najmocniejsze jakie znał i uderzył w atronacha. Ku zdziwieniu adeptów Atronach rozpadł się na drobne kawałki. Przeszła ich myśl, że to koniec jego życia lecz Konor zreperował go w kilka sekund za pomocą magii.
- Przebiłem jego tarczę baz trudu. Nie spodziewam się że ktoś z tej grupy również ją przełamie ale próbujcie.
Następne pół godziny tłumaczył im ich błędy podczas zbierania energii do uderzenia. Tylko 2 uczniów robiło to w pełni prawidłowo na koniec lekcji. Ku niezadowoleniu uczniów Golg zatrąbił ogłaszając koniec lekcji. Wykonując takie same manewry jak na początku lekcji uporządkowali klasę. Pierwszy raz od dłuższego czasu mag widział zadowolenie na twarzach adeptów i w końcu wszyscy wypowiedzieli te kilka miłych słów DOWIDZENIA. Kiedy wszyscy opuścili salę na korytarzu było wielu uczniów ale nie dlatego że odpoczywali sobie akurat w tym miejscu. Każdy chciał wiedzieć czy na jego lekcji też będzie praktyka. Konor odpowiadał z zadowoleniem że tak. Podczas jednej lekcji zyskał opinię dobrego nauczyciela. Niestety wieści rozchodziły się po szkole zbyt szybko i Zilfred dowiedział się błyskawicznie o złamaniu zakazu przez Konora. Został on natychmiast wezwany do głównej sali która pełniła rolę sali modlitewnej. Konor ze zgrozą w sercu ruszył w tamtym kierunku.

Biały MagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz