Rozdział 7.

454 23 16
                                    

~Michael~

Odkąd moja ukochana odzyskała przytomność, starałem się robić wszystko, by być dobrym i przykładnym mężem. Spełniałem jej prośby z uśmiechem na ustach, nie chciałem się jej sprzeciwiać, wręcz przeciwnie. Pragnąłem dać jej tyle, ile mogłem, na ile pozwoliła mi sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy. Gdy tylko powiedziała mi, że chciałaby podziękować fanom za wszystkie prezenty i miłe słowa, wiedziałem, że muszę znaleźć sposób, by jej to umożliwić. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do Slash'a z prośbą o pożyczenie kamery. Ku mojej radości, gitarzysta zgodził się bez żadnego problemu. Kolejnym krokiem było poinformowanie Jerry'ego o pomyśle wyemitowania przemówienia Martyny w jednej ze stacji telewizyjnych i poproszenie go o pomoc w realizacji. Z początku sądziłem, że, gdy choćby jedna stacja zgodzi się na puszczenie, w przerwie na reklamy, nagranego przez nas materiału, to będzie ogromny sukces. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zaledwie dzień po dostarczeniu wideo przez Jerry'ego, w drodze do Martyny, mogłem podziwiać ją na ogromnych telebimach ulokowanych na najwyższych budynkach w Kalifornii. Wpadłem do szpitala zdyszany, chcąc jak najszybciej przekazać żonie, że nasze nagranie robi furorę, lecz gdy tylko stanąłem przed szklanymi drzwiami sali, w której leżała moja ukochana, dostrzegłem mężczyznę, siedzącego na MOIM taborecie, trzymającego MOJĄ żonę za rękę. Nie musiałem zbytnio się wysilać, by poznać, kim jest gość, który odwiedził Martynę.

- Johnny? Kto by się spodziewał? - wpadłem do środka, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.

- Cześć, Michael

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Cześć, Michael. - Aktor uśmiechnął się lekko, błyskawicznie zabierając swoją dłoń z ręki mojej ukochanej. - Właśnie miałem wychodzić...

- Nie, zostań. - Moja żona ponownie chwyciła niepewnie jego dłoń.

Walczyłem ze sobą, z jednej strony pragnąc wyrzucić mężczyznę za drzwi, z drugiej starając się być dobrym mężem, który nie jest zazdrosny o "zwykłego przyjaciela". Johnny spojrzał na mnie pytająco, westchnąłem cicho, po czym bez słowa zająłem miejsce przy łóżku ukochanej.

- Jak Susie? - Głos Martyny sprowadził mnie na ziemię. - Tym razem przyjechałeś bez niej...

- Tak, wiesz... - Chwyciłem jej dłoń, kątem oka spoglądając na Johnny'ego. - Nie chciałem jej tu ciągnąć, tak słodko spała... A poza tym, wolałbym nie narażać jej na atak dziennikarzy, czy paparazzi.

- Racja. - Westchnęła. - Nie mogę się doczekać, gdy znowu ją zobaczę.

- Mam nadzieję, że niedługo cię wypiszą. Pogadam z Josh'em, na pewno powie mi, jaki jest twój stan i ile jeszcze planują cię tu trzymać.

- Śnił mi się Neverland, wiesz?

- Na prawdę? - Poprawiłem się zaciekawiony na siedzeniu.

- Yhm. Widziałam te kwiaty, wesołe miasteczko, zoo... Tak bardzo chcę już tam wrócić. A właśnie, jak tam nasze nagranie? Wiadomo już, kiedy puszczą je w telewizji?

Spełnione MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz