Rozdział 5.

518 26 54
                                    

~Michael~

Z wielkim trudem uchyliłem ciężkie powieki i rozejrzałem się po pokoju. Leżałem w łóżku, w swojej sypialni, jednak fakt, że miałem na sobie tylko bieliznę nieco mnie zaniepokoił. Wraz z otwarciem oczu pojawił się pulsujący ból głowy, który niemal zwalał z nóg. Niewiele pamiętałem z poprzedniego wieczoru, ale byłem pewien, że przesadziłem z alkoholem. Jak mogłem zachować się tak nieodpowiedzialnie? Kolejny tydzień bez żony przy boku kompletnie namieszał mi w głowie i chociaż operacja przebiegła pomyślnie, wciąż brakowało mi dotyku ukochanej kobiety. Ostrożnie podniosłem się z łóżka, podpierając przy tym ściany i ruszyłem posuwistym krokiem w stronę szafy, by nałożyć na siebie jakieś ubranie. Już po chwili mój tors okrywała pomarańczowa koszula, na biodra wcisnąłem czarne spodnie, a na stopy, tradycyjnie, białe skarpetki i ciemne mokasyny. Związałem włosy w luźną kitkę i nałożyłem na głowę kapelusz, gotów do opuszczenia Neverlandu.

Zszedłem, a w zasadzie stoczyłem się ze schodów, kierując się w stronę wyjścia, lecz tuż przy drzwiach zatrzymała mnie Susan

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zszedłem, a w zasadzie stoczyłem się ze schodów, kierując się w stronę wyjścia, lecz tuż przy drzwiach zatrzymała mnie Susan.

- A ty dokąd?

- Do szpitala - odparłem, zarzucając na ramiona płaszcz, nawet nie zerkając w stronę gosposi.

- Patrząc na to, jak wyglądasz, przydałoby ci się - prychnęła.

- O co ci chodzi? - Rzuciłem w jej stronę zdezorientowane spojrzenie.

- Co? Kacyk męczy? Na drugi raz, gdy zaplanujesz schlać się w trupa, proponuję mnie uprzedzić, zabiorę stąd Susie. Dziecko nie musi być świadkiem nieodpowiedzialnego zachowania swojego ojca.

Uniosłem lekko brew, mierząc gosposię spojrzeniem. Nagle zaczęły wracać do mnie wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Alkohol... Susie... Susan...

- O Jezu - wymruczałem pod nosem, licząc na to, że kobieta tego nie usłyszy.

- Nie mieszaj Jezusa w swoją głupotę - odparła, wycierając dłonie w ściereczkę trzymaną w prawej ręce. - Poza tym, nie pozwolę ci nigdzie wyjść bez śniadania.

To mówiąc, chwyciła mnie za ramię i zaciągnęła do kuchni, bez słowa przygwoździła do siedzenia za blatem. Wzniosłem oczy ku górze, w milczeniu ściągnąłem płaszcz i położyłem go na krześle obok. Susan postawiła przede mną talerz naleśników, słoik z dżemem, szklankę z wodą, a tuż obok tabletkę. Chwyciłem kapsułkę i zacząłem obracać ją w palcach.

- To na ból głowy - powiedziała, widząc, jak bawię się lekarstwem.

- Skąd... - zacząłem, lecz widząc jak Susan patrzy na mnie z politowaniem, przerwałem i dałem dojść do głosu gosposi. 

- Proszę cię, nie trzeba być detektywem, by wiedzieć, że ledwo siedzisz. Tylko nie przesadzaj z tymi lekami. Jedna kapsułka i wystarczy, ma cię postawić na nogi. Przypominam ci, że dzisiaj wybudzają twoją żonę. Nie mam pojęcia, jak zamierzasz się jej pokazać w takim stanie.

Spełnione MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz