YOLO XXII {42}

575 75 8
                                    

Taehyung przesiadywał w salonie z korepetytorką, starając się spamiętać jak najwięcej wzorów. Dwie godziny pozalekcyjnych zajęć powoli dobiegały końca, co niesamowicie cieszyło nastolatka, który prawie zasypiał na stole. 

-Słuchasz mnie?- spytała równie zmęczona brunetka. 

-Hm? Tak, słucham. Ja po prostu się zamyśliłem i... 

-Jest okej, Tae. Je też dziś wyjątkowo padam- pokręciła głową, uśmiechając się do niego. - To co? Ja się zbieram? - uśmiechnęła się, wstając od stołu. 

-Dziękuję ci bardzo za pomoc. Mam nadzieję, że Kook będzie zadowolony- powiedział, po czym ziewnął. 





-Kochanie, już jestem - powiedział Jeon, wchodząc do ich domu. Za plecami trzymał mały, przenośny bagażnik w którym znajdował się prezent przeprosinowy dla nastolatka. Brunet wszedł do salonu, rozglądając się za swoim partnerem. Gdy tylko spojrzał na kanapę, jego serce po prostu zalała fala przyjemnego ciepła. Taehyung, przykryty puchatym kocem smacznie spał na kanapie. Jeon jedynie pokręcił głową, klękając przed swoim chłopakiem. - Kochanie, musisz się obudzić. Potem nie będziesz mógł spać w nocy- powiedział cicho, otwierając bagażnik, z którego natychmiast wytoczyła się mała, puchata kulka. 

-Ngh, bez sensu- mruknął Kim, przekręcając się na drugi bok. 

Mały szpic postanowił eksplorować dom, co spotkało się ze znalezieniem dużego, czarnego psa, który widząc tę maleńką kulę mocy, postanowił ją pogonić na drugi koniec salonu. Całej gonitwie towarzyszył jazgot szczeniaka, który nie miał pojęcia jak bronić się przed większym domownikiem. 

-Dae!- krzyknął Jungkook, przywołując psa do porządku. Wszyscy wiedzą, że małe pieski szczekają najwięcej, dlatego chyba nikogo nie zdziwiło, że maluch, podskakując lekko w miejscu ujadał jakby jutra miało nie być. 

-Kook, czy ty postanowiłeś włączyć mi najbardziej irytujący budzik?- sapnął licealista, podnosząc się ze swojego miejsca. Przetarł twarzy i oczy, rozglądając się po salonie. - Króliczku? Czy Dae ma dziecko?- spytał przerażony. 

-Nie, Taehyungie. To twój wymarzony szpic. Ostatnio pisałeś, że bardzo chciałbyś takiego maluszka- uśmiechnął się, przeczesując jasne włoski swojego chłopaka. 

-Ale nie myślałem, że ty go... Jeny, Kookie- sapnął, rzucając się na mężczyznę, który poleciał do tyłu. Obydwaj wylądowali na ziemi, śmiejąc się cicho. - Tak bardzo ci dziękuję. Nie musiałeś, bo- usta bruneta skutecznie uniemożliwiły mu kontynuowanie bezsensownego gadania. 

-Ale chciałem. Nic nie muszę, ale cię kocham, więc spełniam twoje prośby, marzenia, zachcianki- cmoknął go w czubek noska. -Musisz mu tylko dać imię. 

-To chłopczyk?!- ucieszył się, podskakując, by usiąść wygodnie na brzuchu Jungkooka, który tylko kiwnął głową, starając się nie umrzeć pod ciężarem nastolatka. - To.. Hm... Nie chcę nic angielskiego, nic z miejsca w którym byłem, nic z... Yeontan!

-Boże, Taehyung, ale...

-Ma. Być. Yeontan. Zrozumiano?- uniósł brwi, patrząc na leżącego pod nim bruneta. 

-Pewnie kochanie, to świetne imię, jest idealnie dobrane, ze względu na maść i... 

-Oh, już daj spokój Kook. Nie musisz się aż tak podlizywać- machnął dłonią, parskając śmiechem. 

-Słuchaj, w tej sytuacji masz nade mną pełną władzę, Taehyungie, więc nie wiem, czy nie muszę- uśmiechnął się lekko. 

-Też cię kocham- powiedział wesoło nastolatek, gdy mały piesek podszedł do niego, by zapoznać się z nowym człowiekiem. 



Kula mocy stała się nowym członkiem rodziny.



---
Jutro ostatni dzień na Beksińskiego a ja jestem jak 
he 


bUziBUZIBUZI

Where my money [ vkook taekook ] ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now