Rozdział 9

109 15 9
                                    


                                     ~*~
Zamiast człowieka bez głowy, widzę wysokiego, przystojnego nastolatka. Ma duże, brązowe oczy, które pasują do jego ciemnych włosów. Na swoje opalone ciało założył cienką koszulkę, przez którą przenikają jego muskuły. Wygląda jak prawdziwy, filmowy surfer.

Wita się z nami z uśmiechem na twarzy, po czym dziewczyny podbiegają jak najbliżej niego.

— Poproszę każdego o założenie stroju kąpielowego — po słowach trenera, dziewczyny zdejmują koszulki — Ale nie tutaj dziewczyny! Idźcie do szatni!

Żałosne jest te zachowanie podnieconych lasek. I tak nawet nie spojrzy na żadną z nas w taki sposób, w jaki one chcą. Nie żeby mi zależało, bo mam to totalnie gdzieś.
Idę do szatni i ubieram się w swój dwuczęściowy, czarny strój.

Dziewczynki już stoją przy swojej „nowej ofiarze". Chłopak zdejmuje swoją koszulkę, na co pudernice reagują piskiem.
Wzdycham pod nosem. Bez przesady, mnóstwo chłopaków w naszej szkole ma takie same, idealne ciało.

— To zaczynamy nasze zajęcia. Czy ktoś z was miał już do czynienia z surfingiem? — pyta „nauczyciel" — A ktoś chce spróbować?

Rozglądam się wokół i szepczę do Amy:

— Normalnie las rąk — mówię sarkastycznie — Tak się kleiły do naszego przystojnego trenera, a teraz nie chcą iść surfować — śmieję się.

— A może ta dziewczyna, która właśnie teraz szepcze do swojej koleżanki... — pokazuje ręką na mnie.

— A może nie? — patrzę na niego błagalnym wzrokiem.

— Proszę — podchodzi do mnie i ciągnie za rękę.

— Dlaczego zawsze to mi się obrywa? — mruczę pod nosem.

— Słyszałem to — mówi cicho — To co wcześniej mówiłaś, też słyszałem.

— No to fajnie...

— Z pomocą waszej koleżanki... — laleczki „Barbie" parsknęły śmiechem i mówią:

— Z pomocą KOGO?

— Waszej koleżanki! — powtarza zirytowany trener.

— No dobrze... — spuszczają głowę.

— Z pomocą waszej koleżanki, pokażę wam, jak prawidłowo stać na desce. Chodź! — kieruje się do mnie.

Bierze deskę i układa ją na przejrzystej tafli wody.

— Jestem Tim, a ty to...? — mówi tak, żeby nikt go nie usłyszał.

— Zoey — dokańczam.

— Właź na deskę.

— Muszę?

— Nie martw się, przecież ci pomogę — zapewnia.

Wsuwam się z trudem na wskazany przedmiot bez pomocy Tim'a. Łapie mnie za nogi i ustawia moje stopy bokiem do dzioba deski, w odległości 30-40 cm od siebie. Po chwili spycha mnie do wody.

— Ej! Co ty... pan robi?! — poprawiam się.

— Pierwsza zasada: „Nie bać się wody".

— Nie boję się wody! — krzyczę oburzona.

— No widzisz, a z twojej twarzy się tego nie dało wywnioskować. Wejdź znowu.

W ten sam sposób ponownie stanęłam bokiem do dzioba. Zaskoczona spoglądam na chłopaka,  który w ułamku sekundy znalazł się za moimi plecami.

Siła PrzyjaźniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz