Rozdział 22

34 5 2
                                    

Biegnę przed siebie przez jakiś las i słyszę za sobą odgłosy strzelania. W sumie nie wiem gdzie i dlaczego biegnę. Chociaż czuję, że muszę to robić, muszę uciekać. Ale przed czym? Nagle dochodzi do mnie męski głos:
— Zoey...— o matko! Czy to Bóg? Czy ja umarłam?
— Błagam niech ktoś mnie uszczypnie — mówię.
— No okej — odpowiada Bóg. Chwila. Że co?
Czuję uszczypnięcie na ręce...
Otwieram oczy. Nade mną stoi Chris i się uśmiecha.
— Prosiłaś, żebym uszczypnął, więc z chęcią to zrobiłem — szczerzy się pokazując swoje śnieżno białe zęby.
— Dziwny sen. Co chcesz? — pytam krótko.
— Chodź ci coś pokażę — mruga do mnie.
— Czy ty zawsze mnie musisz budzić, żeby mi coś pokazać?
— Oczywiście — zdejmuje ze mnie kołdrę. Z niechęcią wstaję i idę za chłopakiem. Chris ledwo trzyma się na nogach i mało co nie wpada na ściany. No tak. Przecież sporo wypił podczas wczorajszej zabawy.
— Może ty lepiej powinieneś iść spać? Jesteś w... śmiesznym stanie — zaczynam się śmiać.
— Oj tam — macha ręką. — Ty też sporo wypiłaś.
— No widzisz, a trzymam się lepiej od ciebie — pokazuję mu język.
— Nieprawda. Też się lekko kołyszesz — puszcza mi oczko. W sumie ma rację. Czuję jeszcze alkohol, jestem lekko rozluźniona i kręci mi się trochę w głowie.
Wchodzimy (oczywiście) do łazienki. Chłopak zamyka drzwi na klucz, a ja w tym czasie podchodzę do umywalki, przeglądam się w ogromnym lusterku i dochodzę do wniosku, że wyglądam tragicznie. Mam lekko rozczochrane blond włosy, oczy podkrążone, lekkie rumieńce na policzkach i jestem jak zawsze blada jak ściana.
Opieram się o umywalkę, a Chris stoi pod drzwiami ze skrzyżowanymi rękami. Skanuje mnie od góry do dołu i gdy już chcę go spytać, co miał mi pokazać, podchodzi do mnie i opiera ręce o umywalkę. Czarna koszulka, którą ma na sobie, opina się na jego mięśniach, a jej kolor podkreśla ciemnce oczy, które teraz patrzą się prosto w moje. Stoi naprzeciw mnie i dzieli nas bardzo mała odległość. Nagle przenosi wzrok na moje usta, a ja wtedy biorę głęboki wdech. Łapie mnie w talii i... po chwili lekko odchyla głowę.
— Musisz się przesunąć — mówi zchrypniętym głosem.
— Jasne — odpowiadam i odsuwam się od umywalki. Wtedy Chris zdejmuje lustro, a za nim... znajduje się małe przejście. Identyczne jak za obrazem!
— Jak to znalazłeś?
— Tuż przed obudzeniem cię myłem zęby i... nie śmiej się... Zasnąłem w trakcie i uderzyłem głową o lustro. No przyznam trochę zabolało, więc się przebudziłem i w porę złapałem tą rzecz, która nabiła mi tego sińca — pokazuje mi siniaka odsłaniając włosy.
— Biedaczek. Wiesz co tam jest? — pytam.
— Nie. Nie poszedłem tam jeszcze, od razu poszedłem po ciebie. Jesteśmy drużyną, prawda? — trąca mnie lekko łokciem.
— Tak — próbuję się uśmiechnąć, ale chyba wychodzi mi jakaś kwaśna mina. Wiem, powinnam mu powiedzieć o przejściu za obrazem, ale muszę je najpierw zbadać sama, przecież nie wiem dokąd prowadzi, a nie chcę, żeby coś mu się stało. Wszyscy go potrzebują, nie możemy go stracić.
— Pójdę przodem — oświadcza.
Wchodzi do przejścia, a ja za nim i idziemy na czworaka. Jest tu ciemno i przejście jest wąskie.
— Jak tam widoczki? — śmieje się Chris.
— Cudowne — przewracam oczami. Tak, chodzi mu o to, że idzie tuż przede mną i świeci tyłkiem. Zabawne.
Skręcamy w lewo i widzimy koniec przejścia. Są tam drewniane, małe drzwi. Chris je otwiera i naszym oczom ukazuje się jakiś pokój. Z trudem wypełzam z tunelu i staję tuż obok chłopaka. Rozglądamy się i w tym samym czasie spoglądamy na siebie.
— Co to ma być? — chłopak pokazuje na ścianę, która przyciągnęła i jego, i moją uwagę. Na ścianie były nasze zdjęcia (większość z ukrycia), kartki z naszymi imionami, nazwiskami oraz adresami. Były także na małych karteczkach wypisane różne daty i godziny, miejsca i nazwiska osób spoza naszej dziesiątki, na przykład „Tim Boservato" i „Louis Damon".
— Nie mam pojęcia. To wygląda zupełnie jakby się nas spodziewali. I nie tylko. Szpiegowali nas. Tylko jak?
— Nie wiem. Przyznam, że to trochę straszne. Poszukajmy jakiś śladów — proponuje Chris.
Chodzimy po pokoju i przeszukujemy meble. Cała reszta pokoju wygląda normalnie - dwuosobowe łóżko, wielkie biurko, szafa, kilka półek. Wszystko jest normalne poza tą ścianą.
— Chodź tu na chwilę — chłopak stoi przy wielkiej, drewnianej szafie. — Spójrz. Są tu tylko damskie ciuchy.
— A na biurku leży szminka...
— Żadnego śladu po mężczyźnie.
— Może to tylko przypadek. Może po prostu rzeczy po Johnie posprzątali, a po Madelaine nie — rozmyślam. — Albo... nie oni tu byli.
— Przecież to ich mieszkanie.
— W sumie tak. To bez sensu.
— Szukajmy dalej.
Przeszukujemy dosłownie wszystko - otwieramy szafki, odsuwamy meble, licząc na kolejne przejście, podnosimy poduszki. W końcu dochodzę do wniosku, że tu po prostu poza ścianą i podejrzanym kuferkiem identycznym jak te w salonie, nic więcej nie ma i musimy się skupić na tym, co mamy. Podchodzę więc do ściany i dopiero zauważam kalendarz.
— Chris! — już po chwili stoi przy mnie. — W kółko zaznaczonych jest kilka dni. Nie wiem, co oznaczają te w przyszłości, ale kilka zaznaczonych już minęło...
— Dzień naszego wyjazdu z Dover, dzień śmierci Louisa, dzień burzy i dzień naszego przypłynięcia tutaj.
— Kolejny zaznaczony dzień jest... za pięć dni. Potem za kolejne trzy dni.
— Myślisz, że coś się wtedy stanie? — pyta chłopak.
— Oby nie. A jeśli już ma się coś stać, to mam nadzieję, że to będzie dzień naszego wybudzenia się z tego cholernego snu, a ten kolejny to dzień naszego świętowania — odpowiadam, a on wybucha śmiechem.
— Dzięki temu kalendarzowi, przynajmniej wiemy od kiedy nikt tu nie przychodził.
— Jak to?
— Nie zauważyłaś? Osoba, która tu była, skreślała dni. Ostatnio tu była...
— Dzień przed naszym wyjazdem z Dover.
— To wszystko jest bez sensu — chowam twarz w ręce. — Czuje się jakaś bezradna, bo nic nie rozumiem. Nie wiem co robić. Nienawidzę tego uczucia...
— Musimy się trochę od tego oderwać — podnoszę wzrok i widzę jak Chris chwiejnie podchodzi do odtwarzacza muzyki. — Znalazłem go w szafce. W środku jest płyta, może będą jakieś fajne piosenki.
Uśmiecham się. On zawsze potrafi mnie chociaż trochę podnieść na duchu.
Naciska guzik i melodia rozbrzmiewa się po pokoju. Poznaję, że jest to An Angel Kelly Family. Wiem, stara piosenka, ale pamiętam ją bardzo dobrze, bo moi rodzice tańczyli swój pierwszy taniec na ślubie właśnie do niej.
Chłopak podchodzi do mnie i wystawia swoją dłoń.
— Piękna damo, czy chciałabyś ze mną zatańczyć? — uśmiecha się dziarsko.
— No pewnie — od razu po tych słowach splata nasze dłonie i przyciąga mnie do siebie. Potem kładzie ręce na mojej talii, a ja wtulam się w jego tors. Kołyszemy się w rytm An Angel i korzystamy z chwili wytchnienia. Czuję od niego zapach mydła i trochę brakuje mi zapachu jego pięknych perfum.
Pod koniec piosenki, chłopak podnosi mnie lekko do góry i zakręca się ze mną wokół osi. Trzymając się za ręce, zaczęliśmy śpiewać fragment piosenki:
But there's danger in the air
Tryin'so hard to be unfair
Danger's in the air
Tryin' so hard to give us a scare
But we're not afraid *
Na koniec się przytulamy i zaczynamy śmiać. Teraz automatycznie włącza się nowsza piosenka - Something I need. Śmiejemy się i śpiewamy. Potem po kolei lecą inne piosenki, na przykład HandClap, Party Rock Anthem i wiele innych. Po kilkunastu piosenkach jesteśmy już wyczerpani. Chris podchodzi do mnie i chwyta za ramiona. Widzę po jego oczach, że jest zmęczony. Opada na mnie, a ja pod wpływem jego ciężaru też upadam. Ląduję na czymś miękkim, co okazuje się być łóżkiem. Chłopak leży nade mną i podtrzymuje się rękami. Czuję się... dziwnie. Mój oddech jest płytki i szybki, powietrze robi się jakby gęściejsze niż zawsze i ciężej złapać mi oddech, jest mi gorąco i wali mi serce. Oczywiście to wszystko przez zmęczenie. Ale czy przez zmęczenie odczuwa się dziwne ukłucia w brzuchu? Czy ciężej jest się wtedy skupić? Czy przeszywa wtedy dreszcz na karku? Mam nadzieję, że tak, bo jeśli nie, to nie wiem skąd te uczucie.
Chris dotyka wierzchu mojej lekko trzęsącej się dłoni. Ten dotyk mnie praktycznie parzy, ale także elektryzuje całe moje ciało. Naprawdę musiałam się zmęczyć. Chris przez minutę patrzy mi w oczy, jakby był zahipnotyzowany, ale po chwili się otrząsa i kąciki jego ust lekko opadają na dół. Wtedy kładzie się obok mnie i zamyka oczy. Robię to samo, co on i nie wiem czy mija chociażby sekunda, gdy zasypiam...
Otwieram powoli oczy i czuję głaskanie po włosach. Przyznam, że to przyjemne.
Dopiero zauważam, że moja głowa leży na klatce piersiowej Chrisa. Lekko się rumienię i kładę rękę na jego brzuchu.
Spoglądam na zegarek, który wskazuje godzinę ósmą. Cholera. Szybko podnoszę głowę i gdy chcę już budzić Chrisa, widzę, że nie śpi.
— Czemu mnie nie obudziłeś? Musimy iść!
— Słodko spałaś — rumieni się — Od zawsze wiedziałem, że twoim skrytym marzeniem jest dotknięcie mojego super-sześciopaka — chłopak wybucha śmiechem.
— Tak, oczywiście — odpowiadam sarkastycznie i przewracam oczami. Kieruję się w stronę małych drzwi.
— Na pewno chcesz iść pierwsza? Wiesz... dla mnie to lepiej — Chris porusza znacząco brwiami i przeczesuje palcami włosy.
— Głupek. Idź pierwszy.
— Wiedziałem, że będziesz chciała popatrzeć na mój zgrabny tyłek — podnosi jedną brew i się szczerzy.
— Na szczęście jest tam ciemno. Ruszaj się — lekko go popycham.
— No już dobrze.
Wracamy tunelem do łazienki. Dobrze, że Chris zamknął drzwi od toalety na klucz.
— Myślisz, że ktoś zauważył, że nas nie ma?
Nie odpowiada mi na pytanie i wychodzi z pomieszczenia.
— Może byś mi odpowie... — nie kończę, bo chłopak zakrywa mi usta dłonią, a ja mrużę oczy.
— Może wszyscy śpią...
Jak się okazuje, Chris ma rację. Idziemy na palcach do naszych łóżek (w sumie to on do śpiwora) i kładziemy się. Przykrywam się kołdrą i ostatni raz spoglądam na Chrisa.
— Miłych snów, księżniczko — szepcze.
— Wzajemnie — odpowiadam i chyba robię się cała czerwona. Zamykam oczy i próbuję zasnąć, ale nie pozwalają mi na to myśli buzujące w mojej głowie - kufry, zdjęcia, kalendarz, damskie ubrania w szafie, przejście za obrazem i... Chris. Ciągle widzę przed sobą scenę naszego tańca, wygłupów, śpiewania i tego momentu na łóżku, gdy czułam jakby ktoś wysysał powietrze z tego tajemniczego pokoju. Nie mogę zasnąć. Za dużo myśli naraz, zaczyna mnie boleć głowa.
— Amy — słyszę szept.
— Max, musisz mnie budzić tak wcześnie rano? Nudzi ci się czy co? — mamrocze zaspana Amy.
— Dopóki reszta śpi... Chciałbym porozmawiać.
— Słucham.
— Amy, od dawna wychodzimy częściej ze sobą, pisaliśmy na wiele tematów, wiele razy zarwaliśmy razem nockę, pomagamy sobie i rozumiemy się bez słów! Jesteś dziewczyną, jakiej nigdy nie poznałem! Miła, opiekuńcza, przyjacielska, po prostu najlepsza! Jeszcze na dodatek jesteś taka piękna, masz śliczne niebieskie oczy, w których po prostu tonę. Swoim wzrokiem i dotykiem doprowadzasz mnie do dziwnego stanu. Amy, wtedy na statku strasznie się o ciebie martwiłem, gdyby coś ci się stało, nie wiem co bym zrobił. Amy, dłużej nie wytrzymam... Ja cię kocham jak jakiś debil!
— Oh, Max... Nawet nie wiesz jak ty na mnie działasz... Też cię kocham!
Przez chwilę panuje cisza, więc podnoszę głowę i patrzę czemu nagle przestali rozmawiać. Amy i Max całują się i po chwili Amy już leży wtulona w Maxa w jego śpiworze i zasypiają. Spoglądam na Chrisa i okazuje się, że on też nie spał. Wstaje i podchodzi do mnie.
— Słyszałaś wszystko?
— Tak i trochę się z tym źle czuję... A ty?
— Tak samo. Cieszę się, że w końcu to sobie wyznali — szepcze Chris.
— Od dawna widać było jak się na siebie patrzą. Jakby obydwoje chcieli się na siebie rzucić. Pasują do siebie.
— Masz rację. Zupełnie jak my — trąca mnie łokciem i się uśmiecha. — Jako para detektywów oczywiście. Niezły z nas duet.
— Wiadomo. Rozwiążemy tę zagadkę i wyciągniemy stąd naszych przyjaciół. Musi nam się udać, nie chcę tu tkwić do końca życia.
— Ja mogę tu być do końca życia jeśli ty też tutaj będziesz — porusza brwiami.
— Może zróbmy śniadanie? — zmieniam temat.
— Niech teraz oni robią, ja jestem na kacu. Ty chyba też — śmieje się chłopak i kładzie na łóżku obok mnie. — Jutro też tam pójdziemy?
— Gdzie?
— Do pokoju. Podobało mi się — odpowiada.
— Faktycznie, było dość zabawnie...
— A potem przyjemnie — bawi się moimi włosami.
— Taaak... Wygodne łóżko pierwszy raz od dawna — prostuję.
— To jak, pójdziemy?
— Myślę, że to nie najlepszy pomysł — stwierdzam.
— Dlaczego?
— Co jeśli osoba, która tam mieszkała, wróci? Może być niebezpieczna, może chce nam coś zrobić? No bo po co jej nasze zdjęcia i adresy? A co jeśli zrobiła coś naszym rodzinom? Nawet nie chcę o tym myśleć...

Wszyscy powoli się przebudzają. Natalie wstaje, podchodzi do nas i krzyżuje ręce.
— Gdzie byliście w nocy? — serce mi bije mocniej.
— Ja mam ciekawsze pytanie — Damien staje obok Natalie. — Co robiliście razem w łazience? Skąd to wiem? Chciałem się załatwić, ale drzwi były zamknięte.
— Brzmi ciekawie — Natalie podnosi brew.
No to mamy przechlapane. Nie wiem jak się wytłumaczyć, no bo co mogliśmy robić razem w łazience?
— Poprosiłem Zoey o rozmowę. Nie chcieliśmy was budzić, więc poszliśmy do łazienki. Długo rozmawialiśmy, a potem trochę śmiesznie wyszło, bo zasnęliśmy na podłodze — śmieje się Chris.
— Razem spaliście na podłodze? — szczerzy się Patricia i potem szepcze coś do Natalie.
— Tak jakoś wyszło — wzruszam ramionami. Nie lubię i nie umiem kłamać.
— Kolejny powód, dlaczego nie możemy tam iść. Drugiej równie beznadziejnej wymówki już nie wymyślisz — mówię Chris'owi na ucho.
— Przynajmniej się starałem coś wymyślić — przewraca oczami. — Serio chciałem tam iść...

Poza tym, że Amy i Max oznajmili nam, że są razem, resztę dnia spędziliśmy jak zawsze. Graliśmy w gry, Amy nam śpiewała, a potem śpiewaliśmy i tańczyliśmy wszyscy razem. Walczyliśmy na poduszki - dziewczyny kontra chłopaki. O dziwo wygrałyśmy. Nie wiem, czy to dlatego, że jest ich mniej, czy dlatego, bo dali nam fory, ale śmiechu nie brakowało, więc czas spędziliśmy najlepiej.

Jest już noc, więc przyszła pora zbadać przejście za obrazem. Sprawdzam czy wszyscy śpią i na koniec podchodzę do Chrisa. Odgarniam jego ciemne włosy i całuję go w czoło. Naprawdę mi przykro, że nie mogę go zabrać ze sobą, ale nie mogę go tak narażać.
Ze strachem wchodzę do tunelu i jestem gotowa nawet na najgorsze. Nie wiem, co się tam znajduje - kolejny pokój czy może pułapka? Mimo wszystko, muszę się tego dowiedzieć...
———————————————————
2300 słów!❤️
Myślicie, że Zoey powinna powiedzieć Chrisowi o przejściu za obrazem?
Łapcie tłumaczenie piosenki:

*Ale w powietrzu wisi niebezpieczeństwo
Próbujące tak bardzo być nieuczciwe
Niebezpieczeństwo w powietrzu
Próbujące tak bardzo nas przestraszyć
Ale my się nie boimy.

Alohaaa!

Siła PrzyjaźniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz