Rozdział 5 - Petrificus totalus

2.7K 108 78
                                    

Przez następne tygodnie Hermiona była bardzo zajęta. Robiła wszystko, żeby pomóc Harry'emu w znalezieniu sposobu na spędzenie godziny pod wodą (tak, w końcu Potter złamał się i skorzystał z porady Cedrika), ale nawet wieczory spędzone w bibliotece nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Na domiar złego, Ron zniknął w noc przed drugim zadaniem, co stało się ich kolejnym zmartwieniem. Co prawda zabrała go profesor McGonagall, ale jeszcze nigdy nie przetrzymała żadnego ucznia przez całą noc. Co jeśli ktoś zaatakował go w drodze powrotnej?

Harry i Hermiona we dwójkę musieli pod osłoną peleryny niewidki ukryć się w bibliotece. Jednak rankiem, kiedy po krótkiej drzemce przebudzili się w stosie książek, pewien skrzat uratował im życie.

Na szczęście Zgredek podsłuchał rozmowę Moody'ego i McGonagall, dzięki czemu dowiedział się, że Harry powinien użyć skrzeloziela. W dodatku sam mu je przyniósł. Choć brunet spóźnił się o kilka minut, miał odtąd szansę na dobry wynik w turnieju. Hermiona usadowiła się na trybunach. Dyszała ze zmęczenia, ponieważ musiała przebiec całą drogę od biblioteki do miejsca starcia uczestników.

Bardzo martwiła się o Harry'ego. Odkąd zanurkował, miała nie mieć żadnych wieści przez godzinę, chyba, że skończyłby wcześniej. Niezwykle irytowały ją śpiewy dobiegające z trybun Slytherinu, którym przewodniczył sam Draco Malfoy. Miała nieszczęście siedzieć bezpośrednio obok nich.

Potter cuchnie
Kciuki w dół
Potter będzie wciągał muł

- Zamknijcie się w końcu! - krzyknęła ze złością, ponieważ po trzydziestu minutach śpiewy wciąż nie ustawały.

- Patrzcie, szlamie coś nie pasuje! - ryknęła śmiechem Pansy Parkinson. - Dziewczyna Pottera wstydzi się za swojego żałosnego chłopaka!

- Nikogo się nie wstydzę, po prostu mam was dość! - wrzasnęła, nie zwróciwszy uwagi na nazwanie ją dziewczyną Harry'ego.

- Czekaj, co? - odezwał się Dracon w kierunku swojej koleżanki. - Granger randkuje z Potterem?

- Przecież to oczywiste, Dracusiu.

Hermiona przysiągła sobie, że jeśli jeszcze raz usłyszy słowo Dracusiu, to osobiście wypruje wnętrzności Pansy Parkinson. Ewentualnie zwymiotuje prosto na nią. Draco najwidoczniej pomyślał o tym samym.

- Mówiłem, żebyś mnie tak kretyńsko nie nazywała - warknął.

Gryfonka przeklinała Rona za to, że zostawił ją akurat w takim momencie.

- No no, Granger, to prawda? - spytał ją nonszalancko blondyn, a reszta Ślizgonów wybuchła śmiechem.

- Nie wasz interes - mruknęła. Dosłownie chwila dzieliła ją od pójścia w inne miejsce.

Malfoy pod pretekstem dogadania jej, podszedł tak blisko, że stykali się ramionami, ale nie stali do siebie twarzą w twarz. Wręcz unikali swoich spojrzeń. Draco wykorzystał tę chwilę, by ponownie schować jej do kieszeni list, ponieważ byli na samej górze i nikt nie mógł podejrzeć tego ruchu z tyłu.

- Uważaj, bo twój niedorozwinięty chłoptaś jeszcze się utopi. Powiedziałbym, że mu tego nie życzę, ale nie będę kłamał.

Chociaż Ślizgoni wzięli to na poważnie i znów zanieśli się śmiechem, Hermiona odniosła wrażenie, że Draco wcale nie zgadzał się z tym, co powiedział. Nie miała potwierdzenia. Po prostu to czuła.

- Jaka szkoda, że twoja ukochana Pansy nie bierze w tym udziału - powiedziała ironicznie Hermiona.

Pansy była zmieszana pomiędzy radością z określenia ją ukochaną Dracona, a złością, że Gryfonka subtelnie życzyła jej śmierci. Wyszczerzyła się w promiennym uśmiechu.

Jeśli przeżyję - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz