Gdy Draco dotarł na miejsce, wszyscy już tam na nich czekali. Nie do końca wiedział jak powinien lądować po tym przedziwnym rodzaju teleportacji, szczególnie, że w ramionach trzymał Hermionę. Kiedy dotknął w końcu ziemi, delikatnie posadził ją na swoim kolanie. Jeszcze przez chwilę okalała ich czarna mgła. Poczuł silne pieczenie mrocznego znaku - to oznaczało że Voldemort nie tylko przeżył, ale i właśnie zwoływał zebranie śmierciożerców.
- Czy ty ich zabiłeś? - spytał Ron.
- Na pewno nie Voldemorta - mruknął. - Wzywa śmierciożerców. Czuję to. Wątpię, że ktoś zginął. Nie taki był zresztą cel rzucenia szatańskiej pożogi w tym przypadku.
- Od nas też wszyscy żyją.
- Nie - odezwał się z powagą Harry. - Jak śmiesz mówić że wszyscy żyją?
Ron zawstydził się uwagą Harry'ego i zapłonął rumieńcem. Wszyscy mimowolnie spojrzeli na trzymanego przez Kingsleya i Moody'ego Dumbledore'a. Hermiona ponownie zaczęła płakać. Do wszystkich dopiero wtedy w pełni dotarło to, co się stało.
- Co my teraz bez niego zrobimy? - spytała z rozpaczą Tonks.
- To m-moja wina - odezwała się Hermiona. - To m-mnie chciał uratować, gdyby t-tego nie zrobił to b-by nie z-zginął...
- Ale ty byś zginęła - zauważyła Ginny.
- I co z tego? Ja przy nim nie mam żadnego znaczenia!
- Przestań - powiedział dosadnie Draco, patrząc jej w oczy. - Masz większe znaczenie niż możesz sobie wyobrazić. Jak tylko nas wpuszczą to sobie porozmawiamy na spokojnie...
- Ty idziesz prosto do skrzydła szpitalnego - wtrącił Affield. - I bez dyskusji.
- Nic mi nie jest.
- Nie żebym chciał być wredny... - wtrącił Moody. - A w sumie, to będę wredny. Wyglądasz żałośnie, jakby wypluła cię sklątka. Zmiatasz do tego skrzydła albo wykopię tam twój chudy, arystokracki zadek siłą. Nie będziemy organizować kolejnego pogrzebu bo z tym dużo zachodu.
- Mogę być chudy i wyglądać jakby wypluła mnie sklątka, a i tak prezentuję się lepiej niż pan - odburknął blondyn.
- Trochę szacunku, Moody - warknął Syriusz, zirytowany tym, jak odniósł się do śmierci Dumbledore'a. - Chyba, że jeszcze do ciebie nie dotarło jak bardzo wszystko się teraz komplikuje.
- Ciężko żeby cokolwiek jeszcze do kogoś dotarło, skoro wszystko stało się kilka minut temu!
- To może pora otworzyć oczy!
- Pieprzyć Voldemorta... - dobiegł wszystkich głos Harry'ego, który powstrzymywał się przed płaczem. Wtedy kłótnia Moody'ego i Syriusza ustała.
Za bramą zobaczyli mknącego w ich stronę Snape'a. Nie ukrywał zdziwienia na widok tego, co zastał, ale zaczął zdejmować z bramy zaklęcia, żeby ich wpuścić. Weszli do środka bardzo pospiesznie, martwiąc się, że lada chwila śmierciożercy mogą ich dopaść. Biegli w stronę zamku, gdy Snape ponownie zamykał wejście. Po tym musiał udać się na spotkanie Voldemorta, tak rychło zwołane.
Postanowili zanieść Dumbledore'a do jego gabinetu, licząc, że nie zbudzą w ten sposób całej szkoły. Moody zajął się zawiadamianiem kadry nauczycielskiej, bo nikt nie wiedział jeszcze co tak naprawdę się stało. Uczniowie obecni podczas bitwy w ministerstwie również udali się do gabinetu, mimo iż Draco dostał wyraźną instrukcję by iść do skrzydła szpitalnego.
- Naprawdę powinieneś pójść do Pomfrey - szepnęła do niego Hermiona.
- Jeszcze czego... - mruknął. - Mam dość tego pieprzonego skrzydła. To jak więzienie.
CZYTASZ
Jeśli przeżyję - Dramione
FanficCzwarty rok nauki w Hogwarcie. Do słynnej Szkoły Magii i Czarodziejstwa zjeżdżają się przedstawiciele Durmstrangu i Beauxbatons, by zmierzyć się w Turnieju Trójmagicznym. Jednak sensacji na Balu Bożonarodzeniowym zorganizowanym na ich cześć nie wzbu...