Rozdział 31 - Inna rzeczywistość

1.3K 66 104
                                    

Odtąd już nie tylko Draco chodził po szkole przybity. Gdy Hermiona doświadczyła przemiany jej patronusa, robiła wszystko by to zrozumieć, a im więcej czasu mijało, tym bardziej to do niej docierało. To, co czuła do Dracona, przestało być tylko młodzieńczym zakochaniem. Ona kochała go miłością największą, jaką kobieta mogła obdarzyć mężczyznę. Miłością, o której słyszała jedynie w baśniach. Miłością, od której za nic nie była w stanie się uwolnić. Tym bardziej budziło się w niej poczucie, że poprzez zerwanie popełniła największy błąd swojego życia.

Ilekroć decydowała się na rozmowę, widziała na jego twarzy chłód, który ją odstraszał. Nie dostrzegała tam tego samego człowieka, czym była przerażona. W połowie listopada potknęła się niosąc z biblioteki książki, a ponieważ przechodził obok, odruchowo złapał ją za ramię zanim upadła i pomógł jej pozbierać je z ziemi. Wcale na nią nie patrzył. Zachowywał się tak instrumentalnie, że gdy tylko się oddalił, pobiegła do swojego dormitorium, gdzie rzuciła się na łóżko i płakała tak długo iż niemal skończyły jej się łzy. Nie wiedziała już co robić. Czuła się tak boleśnie bezradna, nie zdając sobie sprawy, że gdy blondyn zniknął za rogiem, przystanął i przytrzymał się ściany, żeby opanować emocje. Nigdy nie stała się mu obojętna.

Po przebudzeniu następnego ranka, miała wrażenie, że coś było z nią nie tak. Ledwo stawiała kroki, a gdy usiłowała się przebrać bardzo szybko dała za wygraną. Postanowiła zejść do pokoju wspólnego żeby powiedzieć komuś o swoim złym samopoczuciu, ale obraz ciągle rozmazywał jej się przed oczami. Uśmiechnęła się na widok Harry'ego i Rona.

- Miona?! - Weasley wytrzeszczył oczy. - Wyglądasz jakby śniła ci się Umbridge w bikini.

- Nie najlepiej się czuję - powiedziała wprost. - Chyba... Chyba nie dam rady pójść na pierwsze zajęcia, ale jak tylko się... Poczuję lepiej to... To przyjdę.

- Zaprowadzimy cię do Pomfrey.

- Po co? To przecież tylko...

Ale nie było jej dane dokończyć tego zdania, bo wywróciła oczami i bezwładnie opadła w ramiona Harry'ego. W pokoju powstało zamieszanie. Potter poklepał swoją przyjaciółkę po policzku, ale ponieważ nie widział żadnej reakcji, wziął ją na ręce i skierował się prosto do skrzydła szpitalnego.

- Stary, co się dzieje? - pytał spanikowany Ron.

- Nie wiem, ale idź poszukać Malfoya.

- Po co niby?

- Bo coś złego dzieje się z Hermioną. A ja nie uwierzę, że jest mu to obojętne.

Ron jeszcze przez chwilę się wahał, ale w końcu ruszył do biegu w stronę dormitorium Ślizgonów.

Nie miał bladego pojęcia, jak dostać się do środka. Stał więc przed wejściem, nerwowo drapiąc się po głowie i uśmiechając za każdym razem, gdy jakiś Ślizgon stamtąd wychodził. W końcu postanowił się przemóc i zagadał do jakiegoś pierwszorocznego.

- Słuchaj, ja potrzebuję takiej drobnej przysługi, chyba możesz coś dla mnie zrobić, co nie?

Mały brunet podejrzliwie zmrużył oczy.

- Co będę z tego miał? - spytał.

Ron wywrócił oczami.

- Dam ci czekoladową żabę.

Chłopiec jeszcze bardziej zmrużył oczy, rozważając tę propozycję. Złagodniał.

- Dobra - zgodził się. - To co mam zrobić?

- Zawołaj tu Malfoya, to sprawa życia i śmierci.

- Malfoya?! - wybałuszył oczy. - Sorry, życie mi jeszcze miłe. Znajdź se kogoś innego.

Jeśli przeżyję - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz