Rozdział 37 - Nie jestem żadną pizdą!

1.3K 54 81
                                    

Słowa Dracona o rozłące głęboko nią wstrząsnęły.

- Dalej cię nie rozumiem - odparła. - Czy to nie śni mi się drugi raz? Bo ja śnię, prawda?

- I tak i nie - westchnął Draco. - Jak mówiłem, teraz mnie nie rozumiesz, ale ta chwila nadejdzie i błagam, żebyś miała w pamięci te słowa.

- Które? - pogubiła się. - Które dokładnie, Draco?

- Że niektóre rozłąki trwają dużo krócej niż się spodziewamy. Nie możesz o tym zapomnieć nigdy, w żadnej chwili, cokolwiek by się nie działo, rozumiesz?

Znów, po zaledwie urywku snu, obudziła się szturchana przez kogoś w ramię. W duchu przeklinała osobę, która śmiała przerywać jej wizję. Cokolwiek to było, miało swoją kontynuację, śniło jej się w końcu już po raz drugi. Pozostało jej mieć nadzieję, że pojawi się po raz trzeci.

Po otworzeniu oczu zobaczyła nad sobą roześmianego Rona, za którym stał Harry oraz Ginny wywracająca oczami.

- I po co ją budziłeś, głąbie? - mruknęła rudowłosa.

- To zemsta! - krzyknął Ron, złowieszczo unosząc pięści w górę.

Hermiona zdzieliła go poduszką i wygramoliła się spod kołdry, łapiąc różdżkę.

- No to będziesz miał swoją zemstę - zaśmiał się Harry.

- Ronaldzie Weasley! - wrzasnęła Hermiona. - Jak śmiałeś budzić mnie o... - urwała. Nie wiedziała właściwie, która była godzina.

- Trzynastej - dokończył za nią Draco, który właśnie się tam pojawił, opierając o framugę drzwi. - Spałaś tak błogo że nie miałem serca cię budzić.

- Wziąłeś eliksiry od Pomfrey?!

- Owszem. Wszystkie tak, jak powinienem. Nie jestem aż taki nieodpowiedzialny.

- Wszyscy faceci są nieodpowiedzialni.

Draco uniósł brew.

- Hmm, nie mówiłaś tak w no-

Tym razem to jego zdzieliła poduszką, żeby nie kończył zdania. Zaśmiał się i nie powiedział nic więcej, wiedząc, że tyle w zupełności wystarczyło.

Gryfonka lekko odetchnęła, wciąż nie wierząc, że spała tak długo. Na zegarku jednak faktycznie widniała pierwsza po południu. Nawet w najbardziej leniwe, wakacyjne dni nie wstawała później niż o dziesiątej.

- Przebieraj się - powiedziała Gin. - Cały Zakon już tu jest. Ciesz się, że Fred i George nie przyszli za nami, bo dopiero byś miała pobudkę z przytupem.

- Jesteśmy... Ja, ty i twoja mama przeciwko tylu facetom? - zatrwożyła się Hermiona.

- Nie, na szczęście i nieszczęście nie. Bo jest jeszcze Tonks, no i Flegma...

- Nie masz prawa jej tak nazywać! - zaprotestował Ron.

- O nie! Fleur?! - jęknęła Granger.

- Yup, Flegma jest tylko jedna - zawtórowała jej panna Weasley.

- Ona jest ćwierćwilą. Ja mam dość wszystkiego co związane z wilami. - Spojrzała znacząco na Draco, który uniósł dłonie w obronnym geście.

- Nie ma co tracić czasu, czekamy na dole - odezwał się Harry i wyszedł wymijając Malfoya. Ron poszedł w jego ślady, a Draco tylko puścił dziewczynom oczko i również się oddalił.

Ginny, jakby tylko na to czekała, bo szybko zamknęła drzwi i poprowadziła Hermionę z powrotem na łóżko, wręcz zmuszając ją, żeby tam usiadły. Szatynka była nieco zbita z tropu.

Jeśli przeżyję - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz