Rozdział 23 - Przepowiednia

1.5K 67 127
                                    

Draco podążył za dyrektorem na górę jego gabinetu, która była większa niż mógłby się spodziewać. Wyglądała jak gigantyczna biblioteka i zarazem przechowalnia magicznych przedmiotów, a przy wielkim oknie znajdowała się kanapa i stolik.

- Usiądź tu, za chwilę przyjdzie profesor Snape - poprosił Dumbledore.

- A czy nie mógłbym być... Uśpiony na czas tego zabiegu? - spytał nieśmiało. - Jakimś zaklęciem albo eliksirem? Jeśli to będzie bolało tak jak Cruciatus, to wolałbym tego nie czuć.

- Taki mieliśmy zamiar. Ale musisz być świadomy, że ból nie zniknie kiedy się obudzisz. Postaramy się uleczyć twoje przedramię, ale to będzie wymagało czasu. Przynajmniej tydzień, tak myślę, podczas którego chciałbym, żebyś przebywał u pani Pomfrey. Kiedy będzie już po wszystkim i pozostaniesz nieprzytomny, przeniesiemy cię tam.

W pomieszczeniu nagle pojawił się Snape, niczym nietoperz, przystając w miejscu z fiolką eliksiru w dłoniach.

- Już jesteś, Severusie. Myślę że możemy zaczynać bez zbędnego przedłużania. To wszystko i tak za długo trwa.

- Bardzo dbasz o czystość jego duszy - stwierdził Snape lekko ironicznie, unosząc jedną brew.

- Jest za młody żeby zmierzyć się z tym, z czym się wiąże ten znak. Gdybyś był tego kiedyś świadomy, zapewne też wybrałbyś in-

- Ale nie wybrałem - przerwał mu. - A teraz już wyboru nie mam. Przejdźmy, proszę, do rzeczy.

Nawet nie patrząc na Dracona, podał mu fiolkę.

- Ile mam tego wypić? - spytał blondyn.

- Tyle, ile dostałeś - odparł Snape bez emocji.

Draco, nie chcąc wchodzić z nim w dalszą dyskusję, po prostu wypił to co dostał. Zaledwie kilka sekund później wywrócił oczami i opadł na kanapę, odpływając w krainę nicości, nie wiedząc jak długo przyjdzie mu w niej pozostać.

***

Hermiona patrzyła na przepowiednię zupełnie tak, jakby miała przewiercić ją wzrokiem. Od samego początku robiła wszystko by nie dotknąć jej dłońmi i w ten sposób nie usłyszeć treści. Jedynie kiedy brała ją z półki musiała sięgnąć po nią gołymi rękami, ale od tamtej pory unikała tego jak ognia. Bała się tego co mogła usłyszeć i zarazem była tym zaintrygowana. Czym miała uraczyć ją przyszłość?

Po chwili namysłu uznała, że był to najodpowiedniejszy moment. Nie zamierzała zwlekać z tym w nieskończoność. Wzięła kulę w ręce i natychmiast dobiegł ją głos:

To ona, ona zabrudzi krew czystą od wieków... Przez nią zginie człowiek równy Jemu... A gdy nadejdzie czas, ta wdowa przejmie zaszczyty tego człowieka, jako godna jego następstwa.

Gdy głos ucichł, przez chwilę patrzyła na przedmiot z niezrozumieniem. Zaczęła analizować wszystko, co usłyszała.

Zabrudzi krew czystą od wieków - to mogło znaczyć, że dla niej i Dracona istniała realna przyszłość. W końcu to ród Malfoyów był czystej krwi niezmiennie od setek lat. W dodatku był spokrewniony z Salazarem Slytherinem. Ta część przepowiedni podniosła ją na duchu.

Przez nią zginie człowiek równy Jemu - kim był On? I dlaczego ktokolwiek miałby ginąć z jej winy? Tego w zupełności nie zrozumiała. W dodatku miała przejąć zaszczyty człowieka, który miał stracić życie. Ale została nazwana wdową. Co to wszystko miało znaczyć?

Pocieszała ją jedna myśl. Jeśli nadchodziła wojna z Voldemortem, miała ją przeżyć, bo raczej wątpliwe, by wyszła za mąż i owdowiała przed takowym wydarzeniem. Przepowiednia malowała jej całkiem długą przyszłość, w dodatku miał być w niej Draco. Chyba że...

Jeśli przeżyję - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz