Rozdział 13 - Różowa landryna

2.1K 86 187
                                    

2 miesiące później

Draco siedział w przedziale pociągu jedynie w towarzystwie Blaise'a, ponieważ reszta Ślizgonów zaczęła odnosić się do niego z rezerwą po incydencie mającym miejsce na dziedzińcu jeszcze przed wakacjami. Po dwóch miesiącach bezczynnego oglądania przechadzających się po ogrodach rezydencji pawi i słuchania markotów swoich rodziców, czuł się rozleniwiony i znudzony jak nigdy dotąd. Ze wszystkich znajomych których miał, napisał do niego tylko kolega siedzący obok, a kiedy Lucjusz dowiedział się dlaczego nagle Crabbe i Goyle z synami przestali ich odwiedzać, zamknął go w pokoju na tydzień i niemal z nim nie rozmawiał. Narcyza również była rozjuszona, a oliwy do ognia dolał fakt, że w końcu dotarła do nich wiadomość o jego partnerce na Balu Bożonarodzeniowym. Ostrzegli, że jeśli jeszcze raz usłyszą, iż choćby zbliżył się do tej brudnej szlamy, bezapelacyjnie wyślą go do Durmstrangu, ponieważ nie pozwolą na tak wielką kompromitację ich rodu. Dla Dracona znaczyło to jedynie tyle, iż odtąd musiał dużo bardziej uważać - nie zamierzał bowiem zrywać z Hermonią kontaktu. Namieszała mu w głowie i w życiu, nie mógłby tego zaprzepaścić. Po tak długiej rozłące myślał tylko o tym, jak bezpiecznie się spotkać i ponownie wziąć ją w ramiona.

- Wiesz, Blaise... Chyba się przejdę... - mruknął i zamyślony wstał, wychodząc z przedziału bez czekania na odpowiedź przyjaciela. Chłopak westchnął i zaśmiał się, z góry domyślając się, jaki cel miała owa przechadzka.

Mijając przedziały, do każdego zaglądał przez szybę, licząc, że chociaż ją zobaczy. W jednym dostrzegł rozchichotaną Pansy patrzącą na niego z pogardą, w innym Lunę Lovegood z Neville'em Longbottomem, oraz dziesiątki nic nieznaczących, młodych twarzy, podekscytowanych nowym rokiem nauki w Hogwarcie. W końcu dojrzał i ją. Hermionę Granger, z jakiegoś powodu okładającą Weasleya gazetą, oraz Pottera, który śmiał się słuchając ich kolejnej sprzeczki. Wiedząc, że jeszcze go nie zauważyli, pozwolił sobie przystanąć i popatrzeć, co okazało się wielkim błędem, ponieważ wystarczyła chwila nieuwagi, a Ron już otwierał drzwi przedziału i patrzył na niego gniewnie.

- Czego tu chcesz, Malfoy? - warknął. Niemal tego nie słyszał, gdyż zauważał tylko wzrok Hermiony spoczywający na nim. Mimo to, teatralnie przewrócił oczami.

- Dlaczego myślisz, że zawsze chodzi o ciebie? - odburknął. - Przechodziłem tylko.

- Słyszałem o tym, co zrobiłeś na dziedzińcu! Jeśli spróbujesz tknąć Mionę...

W tym momencie i Draconowi skoczyło ciśnienie i prawdopodobnie cała sytuacja skończyłaby się tragicznie, gdyby nie Harry, który wcale nie wydawał się źle nastawiony.

- Właściwie, może się przysiądziesz, Malfoy? - zaproponował, nie zważając na szeroko otwarte oczy swoich przyjaciół.

- Chyba sobie kpisz - odparł blondyn.

- Nie. I tak miałem z tobą porozmawiać. Podobno to ty doniosłeś Dumbledore'owi o Moodym i mam wiele pytań.

Draco niepewnie rozejrzał się, czy wokół nie ma świadków i wszedł do ich przedziału, zasłaniając okna na korytarz firankami. Usiadł obok Pottera i patrzył nań wyczekująco.

- Dlaczego w ogóle mu o tym powiedziałeś? - zaczął. - Przecież od zawsze mnie nienawidzisz, twoi rodzice to śmierciożercy. Moja śmierć byłaby dla ciebie wygodna.

- Jakoś nie chciało mi się znosić wszechobecnej żałoby po Wybrańcu. Jeśli to wszystko...

- Nie, Malfoy. Ja... Doceniam to. Dziękuję.

Ron uniósł brew i wykrzywił twarz, a Hermiona się uśmiechnęła. Draco skinął głową, co miało oznaczać nie ma za co.

- Poza tym... - dodał. - Skąd wiedziałeś?

Jeśli przeżyję - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz