Czuł, że nikt nie potrafi się przed nim obronić. Brakowało wyzwania, lecz prawdziwy łowca powinien wygrywać walkę przed jej rozpoczęciem. Gdyby ktoś przeciętny zdążył zacząć z nim pojedynek, najpewniej sparaliżowałoby go przerażenie. Jego głowa była czaszką, która miała wyjątkowo mocno zaostrzone zęby. Całe ciało ukryte pod masą podartych czerwonych i czarnych tkanin. Przeciętnych wieśniaków przerażały postacie przypominające duchy lub upiory, którym Karx był. Wiedział, że ma niewiele czasu aby to odnaleźć. Gdy tylko symbole Arakh’anta błysnęły na czerwono przybrał cienistą formę i ruszył szukać tropu gwiazdy. W blasku księżyca wyglądał jak czarny płomień przemierzający nocne niebo. Śledził gwiazdę. Stale przybliżał się do punktu. Słyszał Arakh’anta, który jak zawsze go nawigował. Khara’vaji natomiast milczała. Nigdy nie przeszkadzała gdy Arakh’ant wskazywał mu drogę. Jej niewiedza tylko by przeszkadzała. Arakh’ant dał mu do zrozumienia, aby przyśpieszył. Karx nie wiedział, że Arakh’anta i Khara’vaji mogą usłyszeć tylko osoby, które oni chcą, aby ich słyszały. Arakh’ant widział trop, chciał nim podążać wiedząc, że już dwie gwiazdy im zniknęły i nadal ich nie ujrzeli. Arakh’ant wyczuwał jak zwykle, również stary trop. Zawsze miał ją naznaczoną, gdyż kiedyś ją spotkał. Tej nocy był napełniony energią księżyca. Ruszył w jej kierunku, Arakh’ant wiedział, że mają większe szanse na wygraną i nie mogą tego zaprzepaścić. Karx zmaterializował się na plaży, przy morzu. Na skale siedziała dziewczyna o długich, różowych włosach, w białej szacie. Trzymała dość dużą butelkę wykonaną z drewna, co jakiś czas z niej piła. Ruszył powoli w jej kierunku, przywiązała ciemnym sznurem butlę do pasa i powstała. Wyglądała na znudzoną i bardzo spokojną. Nie przejmowała się zbytnio widokiem Karxa.
- Huh, chcesz spróbować mnie zabić? Przyzwyczaiłam się - powiedziała dziewczyna spokojnym stonowanym głosem
- Sol, twój wieczny brak zainteresowania jest doprawdy intrygujący
- Będziesz mi tak schlebiać cieniu? - zapytała, po czym zaśmiała się
- Jesteś świadoma swojej siły, lecz jesteś tylko silna. Brakuje Ci rozsądku...
- Khäre khäre, mnie nie przegadasz upiorze! - dobyła ostrza
- Khara’vaji! - zakrzyknął dobywając miecza noszonego na plecach
Wygrawerowane na nim znaki zaczęły świecić się na niebiesko. Usłyszeli damski melodyjny głos, który przemówił w dziwnym języku.
- Upiór z zaklętym mieczem? Pff... typowe - powiedziała Sol pewna siebie
Dziewczyna ustawiła szeroko nogi i trzymała swój miecz przy twarzy, ostrzem skierowanym w kierunku upiora.
- Nie traćmy czasu, atakuj – dodała dziewczyna nadal znudzona
Karx pojawił się od razu przy niej wykonując gwałtowny atak. Sparowała go bez problemu, mimo szybkich ruchów upiora. Wykonała kontratak, już w momencie zablokowania ataku wyprowadzała cios. Płynny ruch cienkiego ostrza Sol przeszył w poziomie tułów Karxa. Wszystko co trafiła, było jedynie tkaninami. Przechyliła ostrze na bok, w swoim kierunku, wykonała szybki ruch, którym przeszyła jego ramię i znalazła się za nim. Działa tak szybko, że Karx nie zdążył zareagować. Podcięła jego kościane nogi, przez co upadł na piasek. Gdy spadał, zakręciła swoją bronią i wbiła w jego czaszkę. Zdążył jednak przybrać postać cienia, więc dziewczyna trafiła tylko w piasek. Odskoczyła dobywając ostrza z podłoża, ustawiła się w początkowej pozycji, splunęła i powiedziała spokojnie:
- Khäre khäre, czyżby śmieszny mechanizm obronny charakterystyczny dla każdej cienisto podobnej istoty?
Karx od razu pojawił się za nią wyprowadzając atak w plecy. Sparowała go nie ruszając się, zrobiła to jedynie ustawiając rękę do tyłu w odpowiedniej pozycji. Odwracając się w jego kierunku wykonała kop w głowę i przechyliła ostrze do niego. Cofnęła je, aby precyzyjnie wbić w miejsce, gdzie normalny człowiek miałby serce. Wycofała broń i odskoczyła do tyłu z naturalną i płynną lekkością ruchów. Nie reagował na wszystkie rany, które uśmierciłyby normalną istotę. Karx zapłonął czarnym ogniem, rozgniewany i powiedział:
- Sol, wyzwól swoją prawdziwą moc!
- Pierdolisz jak każdy demon lub inne ścierwo - splunęła i dodała znudzona - Pokaż mi swoją wartość
Karx zaczął wykonywać bardzo szybkie ataki, wysuwały się z niego cieniste klony, które również atakowały. Parowała z wielką precyzją wszystkie ciosy mimo, że często było ich nawet kilka naraz, zaśmiała się. Ponownie przemówił piękny damski głos. Karx drastycznie zwiększył tempo, ilość ataków i atakujących cieni. Sol zaśmiała się, gdy blokowała z łatwością wszystkie cięcia.
- Khäre khäre, pewnie posiadasz również moc stworzenia swojego klona, który będzie się poruszać jak ty, lecz w lustrzanym odbiciu? – dodała prześmiewczo
Każdy cień znikał po wyprowadzeniu ataku, lecz nieustannie pojawiały się nowe. Nagle Sol złożyła dłonie, w momencie zetknięcia się ich otoczyło ją bardzo słabo widoczne, błękitne pole siłowe. Jego pojawienie się wywołało wstrząs, który odrzucił Karxa i pole zniknęło w momencie odrzutu.
- Nie nadążasz za mną, cieniu? Khäre khäre...
Głos ponownie się odezwał, wyjątkowo donośnie, aby uciszyć Sol.
- Upiorze, czy uciszysz swoje gadające miecze? - poprosiła Sol
- Chcesz poznać moją prawdziwą moc? Nie znasz jeszcze mocy księżyca! – zakrzyknął Karx
Dziewczyna usiadła na piasku, chowając miecz i powiedziała prześmiewczo:
- Chętnie popatrzę na tą śmiercionośną energię księżyca...
CZYTASZ
Wieczny widok
Short StoryOpowieść o kilku postaciach i ich wyjątkowych, powiązanych ze sobą, historiach w dość tajemniczym świecie