Dzisiaj był mój ostatni dzień w hotelu. Zaczęłam pakować rzeczy, których wcześniej nie zdążyłam spakować. Zajęło mi to trochę czasu, ale dałam radę. Wzięłam dwie wielkie torby i zaczęłam je powoli układać na wózku hotelowym, na którym przewozi się walizki, bagaże i tym podobne. Pojechałam do recepcji by się wyrejestrować i oddać klucze. Podziękowałam recepcjonistce, po czym ruszyłam w stronę wyjścia na parking, gdzie czekała już zamówiona przeze mnie taksówka. Przywitałam się z taksówkarzem, a on pomógł mi wpakować walizki do bagażnika. Ledwo, ledwo, ale się zmieściły.
Kierowca wsiadł do auta. Powiedziałam mu adres mojego zamieszkania i ruszyliśmy.
Jechało się dość przyjemnie, jak na taksówkę wypełnioną torbami, aż po brzegi.
Po parunastu minutach stania w korku, dojechaliśmy.
Kierowca wysiadł z auta i pomógł mi wyciągnąć torby na chodnik obok. Zamknął auto, po czym wziął dwie torby i zaczął podążać moimi śladami. Postawiłam torby na ziemi i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka, a w mieszkaniu był ogromny bałagan jakby tornado przeszło, lecz nikogo tam nie zastałam. Przeprosiłam taksówkarza za bałagan i postawiliśmy torby w mieszkaniu, zapłaciłam mu należną sumę i pożegnałam się z nim. Gdy wyszedł, zamknęłam drzwi i spojrzałam na ten bałagan.
Może to posprzątać? Pomyślałam. Ale później.
Wzięłam torby i zaniosłam je do mojej sypialni, gdy weszłam na antresole ujrzałam parę drzwi, które stały na przeciw siebie. I teraz, miałam dylemat, które drzwi wybrać. Otworzyłam te po prawej, to był mój pokój.
Był on dość mały. Stała w nim biała mała komoda, szafa, regał a na przeciwko drzwi stało łóżko, a nad nim było okno bez zasłon. Na łóżku leżała kołdra i poduszka, ale był mały problem nie miałam poszewek, ani na kołdrę, ani na poduszkę.
Postanowiłam iść poszukać poszewek w szafie. Otworzyłam ją, a w niej zauważyłam wiszące na wieszakach ubrania współlokatora, a pod ubraniami pudła. Przyniosłam sobie krzesło z kuchni, bo nie dosięgałam do górnej półki. Weszłam na krzesło i tam zobaczyłam jedną poszewkę na poduszkę i kołdrę, były one koloru czarnego.
Może to poszewki współlokatora? Lepiej nie będę ich ruszać.
Odstawiłam krzesło na miejsce i wzięłam ostatnie dwie torby na górę. Postawiłam je i zaczęłam się rozpakowywać. Zaczęłam układać ubrania w szafie, ale znalazłam tam tylko cztery wieszaki.
- Muszę iść na zakupy...- westchnęłam.
Zamknęłam mieszkanie i poszłam w stronę sklepu, gdzie znajdę rzeczy do domu.
Przekroczyłam próg sklepu i zaczęłam rozglądać się za potrzebnymi rzeczami.
Znalazłam wieszaki i poszewki. Włożyłam je do koszyka i dalej kontynuowałam poszukiwania. Przechodziłam właśnie obok stoiska z zapachowymi świeczkami, jako iż jestem wielką fanka takich świeczek, to nie mogłam się oprzeć i podeszłam do tego stoiska. Wybrałam parę świeczek oraz małe 'lampioniki', żeby czegoś nie spalić, wzięłam również kominek z ładnie pachnącym woskiem. Wzięłam kaktusa, bo stwierdziłam, że smutno mi będzie...
W oddali zauważyłam zasłony miały one kolor pudrowego różu i były wręcz idealne na wymiary okna. Podeszłam i włożyłam je do koszyka. Wzięłam również parę drobnych, ale ładnych dekoracji.
Po skończonych zakupach zapłaciłam i wyszłam ze sklepu z dwoma pełnymi siatkami rzeczy.
Weszłam do mieszkania i pobiegłam do mojego pokoju. Wbiegłam i zaczęłam ubierać poduszkę i kołdrę. Powiesiłam zasłony i poukładałam na komodzie drobne dekoracje, świeczki i kominek.
Poukładałam resztę swoich rzeczy do szafy i komody. Idealnie się zmieściły. Usiadłam na łóżku i głośno westchnęłam.
Była 17:41 więc postanowiłam posprzątać bałagan.
Po dwóch godzinach udręki z bałaganem, pokonałam go. Mieszkanie wyglądało jak nowe. Było teraz bardzo ładne, gdy w tym momencie mój brzuch zaczął domagać się jedzenia. Otworzyłam lodówkę, a tam jedynie woda i jakieś zwiędłe warzywa.
- Serio? Chyba zamówię pizze. - powiedziałam sama do siebie.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam po pizze.
Po trzydziestu minutach oczekiwań, ktoś zadzwonił do drzwi.
- O, tak pizza! - wykrzyczałam.
Ku mojemu zdziwieniu, to nie była pizza.
- Cześć, jestem twoim nowym sąsiadem. - przywitał się chłopak. - Mieszkam naprzeciwko ciebie i stwierdziłem, że może głodna jesteś? - pokazał ciasto, które trzymał w dłoniach.
- Cześć. - powiedziałam niepewnie i zaprosiłam go do domu.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~