24

665 31 8
                                    

Dzień zaczął się bardzo wcześnie, kiedy usłyszałam rumot walizek i trzaśnięcie szafy. Wstałam jak poparzona z myślą, że zaspałam na egzamin. Kiedy przetarłam oczy zobaczyłam mojego chłopaka pakującego walizkę.
Przyglądałam się mu, aż w końcu przypomniałam sobie o co miałam zapytać.
- Która jest godzina? - zapytałam.
- 4:15. - powiedział nie przerywając pakowania się. - Możesz jeszcze spać, jest wcześnie.
- Yoon... - zaczęłam.
- Nie teraz [T/I]. - rzucił. - Muszę się skupić na tym co pakuję.
Zrobiło mi się przykro, ale rozumiałam jego stres i zmartwienia. Wyjazd w trasę koncertową nie jest prostą sprawą.
Nie chcąc przeszkadzać, po cichu wyszłam z pokoju do łazienki.
Spojrzałam w lustro.
Zobaczyłam lekko podkrążone oczy i wielką krostę na środku mojego czoła.
Nie wierzę... Zostałam jednorożcem!
Rozbawiło mnie to, ale dobrze wiedziałam co się ma stać.
Nie chcąc dłużej na siebie patrzeć umyłam twarz.
Kiedy pociągnęłam za klamkę poczułam straszny ból w podbrzuszu i odruchowo chwyciłam się w bolące miejsce.
Akurat dzisiaj zachciało ci się przyjść...
Wzięłam jakieś tabletki przeciwbólowe i ubrałam się na egzamin.

5:15
Pod dorm podjechał bus. Chłopacy zaczęli pakować do niego swoje walizki. Stanęłam w progu i czekałam, aby ich pożegnać.
Obok busa stanął Yoongi, który skupił swój wzrok na mnie. Stał tak chwilę i czekał, aż ogarnę co mam zrobić. Wyszłam z progu i podbiegłam do niego rzucając się mu na szyję.
- Pamiętaj, żeby pisać do mnie. - objął mnie w talii, wtulając swoją twarz w moje włosy. - Kocham cię. - wyszeptał.
Próbowałam się nie rozpłakać. Pocałowałam go na dowidzenia i odsunęłam się, patrząc smutnie w jego oczy.

Po 3 godzinach od odjazdu chłopaków, stanęłam przed wejściem na uczelnie. Wzięłam głęboki wdech i ze świstem wypuściłam z ust powietrze. Strasznie się stresowałam. Próbowałam miarowo oddychać, żeby uspokoić emocje. Gdy już byłam gotowa weszłam do środka...
Weszłam do wyznaczonej sali i zajęłam przeznaczone dla mnie miejsce.
Otrzymałam arkusz egzaminacyjny, wpisałam swoje dane i otworzyłam go. Pierwsze zadanie przeraziło mnie. Wiem, że uczyłam się tych rzeczy jednak wszystko wyparowało mi z głowy. Popadłam w panikę i wyklinałam swoją krótkotrwałą pamięć w myślach.

Wyszłam z sali rozczarowana tym co napisałam. Pisałam w zadaniach to co uważałam za odpowiednie, nie zostawiając pustego miejsca, bo kto wie może jakieś punkty dostanę?
Usłyszałam za sobą rozmowę dziewczyn, które mówiły jak to dobrze im nie poszło. Nie chciałam tego słuchać więc szybkim krokiem ruszyłam w drogę powrotną do domu.

Postanowiłam poprawić sobie dzień jakimś dobrym jedzonkiem. Babcia nauczyła mnie kiedyś robić pyszne racuchy z jabłkiem. Obrałam jabłka i ostrożnie je starłam na tartce. Chciałam przygotować ciasto jednak zabrakło mi kilku składników. Stwierdziłam, że pójdę po nie do pobliskiego sklepu. Ubrałam ciepłą kurtkę i zamknęłam za sobą drzwi.
Po drodze zobaczyłam kobietę idącą z dzieckiem za rękę. Gdy zbliżyłam się trochę zauważyłam że był to YoJi, siostrzeniec Hobiego.
Chłopczyk od razu mnie poznał. Wyrwał dłoń z uścisku i szybko podbiegł tuląc się do moich nóg.
- Witaj bąbelku. - uśmiechnęłam się szeroko i pogładziłam chłopca po głowie.
- Przepraszam za moje dziecko. - powiedziała zakłopotana kobieta, zabierając YoJi do siebie.
- Nic się nie stało. - zapewniłam, lekko podnosząc kąciki ust.
Stałyśmy naprzeciw siebie w niezręcznej ciszy.
- Czy to Pani wtedy znalazła moje dziecko? - zapytała niepewnie kobieta.
- Tak, czy Hoseok o mnie opowiadał?
- Tylko tyle, że to dzięki Pani mogłam szybko znaleźć synka. Tamtego dnia wyrwał mi się tak jak dziś i pobiegł pewnie za jakąś rzeczą, a ja później zorientowałam się, że on zniknął. Chciałam Pani za to podziękować osobiście, ale nie miałam okazji. Dziękuję. - ukłoniła się.
- Nie ma za co dziękować. - również lekko się pokłoniłam.
Kobieta zaczęła grzebać w torebce, po usłyszeniu dźwięku komórki.
- Muszę już iść, bo się śpieszę trochę. - powiedziała, odczytując pewnie  wiadomość na telefonie.
- W porządku, nie zatrzymuje Pani. Dowidzenia. - powiedziałam wesoło i ruszyłam w stronę sklepu.

Zrobiłam ciasto na racuchy. Rozgrzałam patelnie i zaczęłam je smażyć.
Za niecałe 15 minut mogłam delektować się pysznymi racuchami. Dodatkowo posypałam je cukrem pudrem.
- Jakie to jest doobreee! - powiedziałam z buzią wypchaną tymi pysznościami.
Posmutniałam na myśl, że nie mogę podzielić się nimi z Yoongim. Ogólnie nie lubię dzielić się jedzeniem z ludźmi, ale dla niego zrobiłabym wyjątek.
W między czasie włączyłam telefon i zobaczyłam, że mam wiadomość od Jimina

Jiminek: Buba na backstage'u😏🤭

Jiminek: Buba na backstage'u😏🤭

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ja: Robi wrażenie 🥰

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i ten, kto by mnie widział zastanawiałby się czy wszystko ze mną jest okej.

Poszłam wziąć szybką kąpiel i położyć się spać. Byłam bardzo znużona dzisiejszym dniem. Chciałam zacząć nowy dzień by ten dzisiejszy był już za mną.

Yoongi pov.

Byłem zestresowany naszymi występami, mimo tego, że mój wyraz twarzy pokazywał coś innego. Martwiłem się, że pomylę kroki lub tekst piosenki i nasz występ zostanie zrujnowany. Nie pierwszy raz występowałem na scenie jednak od kiedy moje życie się zmieniło zacząłem bardziej przykładać uwagę do tego co robię.
- Za 5 minut wychodzicie! - krzyknął menadżer, który nerwowo przechodził przez korytarz.
To 5 minut zleciało jak sekunda. Wyszliśmy po kolei na scenę i z grubej rury zaczęliśmy od "mic drop".

Byłem wykończony. Cztery godziny z malutkimi przerwami na scenie to jednak ogromne wyzwanie. Pot lał się ze mnie, a do tego oddychałem jakbym miał zaraz wypluć płuca. Jak na chłopaka, który całymi dniami grał w koszykówkę i się nie męczył, aż tak, to był to bardzo zły znak.
Inni członkowie też byli wyczerpani, co mnie wcale nie dziwiło.
Mimo tego, że ledwo oddychałem i tak kocham to co robię i nie zamieniłbym tego na nic innego.

2 dzień trasy, zakończył się dla mnie późno. [T/I] nic do mnie nie napisała. Odkąd wyjechałem, to czułem się winny, że zostawiłem ją samą w dużym domu. Dlaczego nie mogłem jej zabrać ze sobą?
Ta myśl, że nie dawała znaku życia od dwóch dni sprawiła, że koniecznie musiałem sprawdzić czy wszystko z nią okej.

Ja: Śpisz?
Ja: Żyjesz?

W sumie jest 23. Może już dawno śpi?
Czekajac na odpowiedź od [T/I], chcąc nie chcąc usnąłem z telefonem w dłoni.

💜Miłego dnia/wieczoru/nocy💜

Mój Dziwny Współlokator Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz