17

2.1K 89 36
                                    

Wyszłam z kawiarni w dobrym nastroju. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam 14 nieodebranych połączeń od współlokatora.
- A temu co? - wybrałam numer i zadzwoniłam do niego.

- Co znowu? - zapytałam.
- Gdzie jesteś? - zdyszany, ledwo powiedział.
- Właśnie idę do domu ze spotkania z Jinem i Tae. SuMi już poszła?
- Tak, poszła. Wracaj szybko.
- Dobra, do zobaczenia. - rozłączyłam się.

Ściemniało się, ale postanowiłam iść powoli. Powietrze było chłodne i muskało moje rozgrzane policzki. Skrzyżowałam ręce, żeby moja kurtka się nie odsuwała i nie wpuszczała zimnego powietrza do środka. Chłodne powietrze jakoś mnie uspokajało i sprawiało, że przyjemniej mi się myśli. Poczułam kogoś oddech na moim karku.
- Yoongi? - kiedy chciałam się odwrócić ten ktoś przyłożył mi szmatkę nasiąkniętą czymś, do twarzy i to stłumiło moje krzyki. Po chwili straciłam przytomność.

Obudziłam się przywiązana do krzesła z taśmą na ustach. Spanikowałam i zaczęłam niemo krzyczeć, próbując rzucać się na wszystkie strony, ale to na nic. Marnowałam swoją energię na to trzepanie się bez sensu. Wodospad łez spływał mi po polikach. A co jeśli tak wygląda mój koniec?
Kiedy trochę się uspokoiłam rozejrzałam się wokół. Był to jakiś stary, brudny magazyn. Wszędzie unosiły się pyłki kurzu, a o półki magazynowe było oparte szkło.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Był rzucony obok mnie wraz z torbą. Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam, że Suga do mnie dzwoni.
Co ja mam zrobić? Pewnie się martwi.
Gdy telefon ucichł po magazynie rozniosło się echo kroków. Moje serce zaczęło bić jak szalone ze strachu, zamknęłam oczy i próbowałam ich nie otwierać.
- Ona jeszcze się nie obudziła. Co z nią robimy? - powiedział męski głos.
- Patrz i się ucz. - nastąpiła chwilą ciszy, po której mężczyzna wziął zamach i uderzył mnie w twarz, ścisnęłam mocnej moje powieki, a łzy spływały jedna po drugiej. Połowa mojej twarzy nieprzyjemnie zaczęła szczypać, a po chwili pulsować. Otworzyłam powoli oczy i z niedowierzania prawie znów je zamknęłam. To znowu on, mój dręczyciel, Kim SooYoung.
On nie da mi spokoju dopóki mnie nie zniszczy. Ale ja się mu nie dam.
Próbowałam podnieść się na duchu, ale niewiele to dało. Dreczyciel, tyran i czymkolwiek może to być, znowu próbuje mnie zabić.
- Widzę, że się obudziłaś, księżniczko. - uśmiechnął się prowokująco. - Jak się spało? Nie słyszę odpowiedzi. - nastawił ucho w celu usłyszenia czegokolwiek ode mnie. Gdy nic nie usłyszał gwałtownie zerwał taśmę z moich ust.
- Czego ode mnie chcesz?! - krzyknęłam.
- Oj dlaczego krzyczysz? Nikt cię tu nie usłyszy. - dość spokojnym głosem mnie poinformował. - Ale jak będziesz niegrzeczna to dostaniesz karę.
Wpatrywałam się w niego z odrazą i pogardą, ale w głębi duszy byłam przestraszona jak owieczka, która zgubiła swoją matkę i jest wśród wilków.

Yoongi pov.

Dochodziło prawie do północy, a [T/I] nadal nie było w domu. Wydzwaniałem do niej, ale to na nic i tak nie odbierała telefonu.
Bardzo się martwiłem o nią. Zadzwoniłem do SeokJina, on pierwszy przyszedł mi na myśl. [T/I] miała z nim bardzo dobry kontakt.
- Jin, [T/I] nie ma jeszcze w domu. Była może z tobą dzisiaj? - zapytałem szybko, by nie tracić czasu.
- Była, ale nasze spotkanie dawno się już skończyło i po tym od razu poszła do domu.
- Sama?! - krzyknąłem w słuchawkę.
- Tak, ale proponowaliśmy jej, żeby ją odprowadzić.
- Mogliście iść mimo tego, że wam zakazała.
- Przepraszam. Co teraz zrobimy?
- Jedź na policję i zgłoś zaginięcie. - rozłączył się.
Wziąłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania.

Szedłem chodnikiem, gdy mój wzrok dostrzegł szalik. Podniosłem go i dokładnie się mu przyjrzałem.
Kojarzę ten szalik, wygląda dość znajomo.
Powąchałem go i wyczułem zapach perfum [T/I].
- Ktoś ją musiał porwać. Ona musi być blisko. - ruszyłem w ciemne uliczki obok chodnika, gdzie znalazłem jej szalik. Rozglądałem się we wszystkie strony, oraz we wszystkie najciemniejsze zakamarki. Moja frustracja sięgała zenitu.
W tylnej kieszeni moich spodni, zawibrował telefon.
- Halo, Yoongi? Słyszałem co się stało, współczuję Ci. - ciepły głos Hoseoka rozbrzmiał w moich uszach.
- Co mi to da? Muszę ją odnaleźć. - powiedziałem rozpaczliwie.
- Przyjedź do dormu. Musisz odpocząć. Jeśli jesteś zmęczony nic nie zdziałasz, a kiedy odpoczniesz znajdziesz ją szybciej. - próbował go przekonać.
- Niech ci będzie. - wypuściłem powietrze z ust.

- Gdzie porywacze mogą ukrywać swoje ofiary? - powiedziałem, chodząc z palcami na brodzie.
- Może jakieś opuszczone miejsca? Typu opuszczone magazyny, sklepy, hotele, szpitale. - Hoseok usiadł na kanapie i próbował pomóc jak tylko umiał.
- A może masz jakieś przypuszczenia co do porywacza? - NamJoon podniósł jedną z brwi do góry.
- Właściwie... To tak mam przypuszczenia, ale z tymi opuszczonymi miejscami, to może wieki nam to zająć zanim wszystko przeszukamy. - zrezygnowany usiadłem na kanapie.
- Możemy się rozdzielić. - zaproponował JiMin
- Tak to dobry pomysł. - stwierdziłem.
- A tak swoją drogą, może spotkała się z SuMi po drodze i rozładował się jej telefon? Zadzwoń do SuMi. - poradził mi NamJoon.
Pośpiesznie wybrałem numer do SuMi z nadzieją, że natychmiast odbierze.
- Halo, SuMi? Jest obok ciebie [T/I]? - powiedziałem szybko.
- Nie, nie ma. Coś się stało z [T/I]? - jej zmartwiony głos ucichł. - Coś się stało [T/I]?! - po chwili krzykła z niedowierzaniem w głosie.
- Spokojnie, nie panikuj. Na pewno jej nic nie jest.
- Skoro tak mówisz, to tak jest.
- Nie martw się o nią, znajdziemy ją. Muszę się rozłączyc, dbaj o siebie.
- Ty o siebie też... - szepnęła.

- Nie ma jej u SuMi. - powiedziałem wchodząc do salonu. - A co z policją Jin?
- Byłem tam i powiedzieli, żebym jutro przyszedł, bo jest za wcześnie na zgłoszenie zaginięcia.
- Cholera. Mamy dzień w plecy. - zdenerwowany poszedłem do swojego pokoju.

[T/I] pov.

Czułam, że opadam z sił, więc próbowałam je oszczędzać jak tylko mogłam, nie wykonując nie potrzebnych ruchów. Usłyszałam trzask drzwi, a moje oczy gwałtownie się otworzyły.
- Jeszcze śpisz? - postawił przede mną tacke z miską wypełniona jakimś gównem i szklankę wody.
Rozwiązał mi ręce, a ja natychmiast  rozmasowałam bolące nadgarstki.
Wzięłam łyk wody i odstawiłam szklankę z powrotem.
- Nie chcesz pić? To nie pij. - związał mi ręce i wyszedł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał😪

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Hejka! Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał😪

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mój Dziwny Współlokator Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz