Nie dziś, baranie.

565 39 4
                                    

po prostu szybki rozdział, na który pomysł wpadł mi dziś do głowy.
krótki, ale go uwielbiam.

Merlin nie ma magii.
Merlin ma 16 lat, czyli tyle, ile prawdopodobnie wtedy, kiedy dotarł do Camelotu.
Artur jest maksymalnie 2 lata starszy od Merlina, nie ma 20 lat, jak wtedy, kiedy zaczął się serial.

Merlin poczuł, jak ktoś łapie go za rączki od wózka. Odkąd został sparaliżowany pięć lat temu od pasa w dół, stał się na to uczulony i nauczył się, że jego wózek jest jego nowymi nogami i to było tak, jakby ktoś ich właśnie dotknął. Złapał za ciągi trzema palcami obu dłoni i ruszył do przodu, wprowadzając wózek w zbyt wysoki balans, więc pochylił się, wyrównując go. Osoba z tyłu dalej trzymała rączki i najwyraźniej, całkiem dobrze się bawiła.
- Puść - powiedział przerażony.
- Bo co? - usłyszał nad sobą głos człowieka, który w tej szkole jest szefem, Artura Pendragona.
- Bo się przewrócę! - wykrzyczał.
- I co z tego?
Puścił ciągi. Artur przechylił jego wózek jeszcze bardziej do tyłu. Merlin przyległ klatką piersiową do własnych kolan. To nadal jest balans, to nadal jest balans. Znał możliwości swojego sprzętu, wiedział, kiedy i jak da radę się z balansu wyprowadzić.
Artur znowu zaczął go przechylać, Merlin ponownie złapał za ciągi, tym razem z przodu, żeby w razie czego móc pociągnąć koła do tyłu, pod siebie.
- Puść!
- Artur, zostaw go - usłyszał dziewczęcy głos. Chłopak wreszcie puścił rączki, a Merlin, mimo wszystkich swoich wysiłków i tak, upadł na plecy, pociągając brodę do mostka - gdyby tego nie zrobił, przywaliłby głową o podłogę z takim impetem, że wszystkie ściany by się zatrzęsły - w męskiej toalecie. Ludzie dokoła zaczęli się z niego śmiać.
- Widzisz? Nawet się uratować nie umiesz, idioto, więc czego zgrywasz twardziela?
Merlin uśmiechnął się brzy dko. Nie to, że się wcześniej bał - to, że się jąkał, było po prostu jego reakcją, kiedy nie wiedział, co powiedzieć.
- Jestem silniejszy, niż na to wyglądam.
Wszyscy wyszli, zostawiając go samego, do lekcji zostały niecałe dwie minuty.
Merlin powoli wysunął się z wózka na podłogę, poleżał chwilę, po czym odwrócił się na bok z jedną ręką pod tułowiem, a drugą przy twarzy. Uniósł się na prawej dłoni, a lewy łokieć przesunął tak, żeby oprzeć się na przedramieniu i wyprostował go. Wreszcie mógł podnieść jego nogi i tak też zrobił. Wyciągnął swój telefon z plecaka, zawieszonego na rączkach, przymocowanych do pałąka. Przewrócił oczami na widok czterech wiadomości od Gwen, szybko wystukał odpowiedź: zaraz będę, problemy z zamkiem i od razu ją wysłał. Zerknął jeszcze na zegarek i odwrócił, stojący obok wózek przodem do siebie. Położył telefon na podłodze tuż przy tylnym kole i oparł na niej pięść knykciami do dołu.
Początkowo usiadł na ramie, która wystawała za boczki, i od razu uniósł tyłek i podciągnął się na nich do tyłu. Podniósł telefon i znowu spojrzał na zegarek. 11:35, dziesięć minut po dzwonku. Uśmiechnął się do siebie, prawie ukazując dołeczki w policzkach. Nie dziś, baranie.

wiem, że prawdopodobnie nikogo to nie obchodzi i nikt tego nie czyta, ale błagam Was, pomódlcie się, trzymajcie kciuki lub cokolwiek za moje dzieciątko, dziś idę z nią do weterynarza i jeśli nie ma problemów z zębami, to z korzeniami i trzeba będzie jej operacyjnie usunąć kilka zębów, a jej brat zmarł przy takim zabiegu, kiedy był u mnie na tymczasie.
boję się o moją szylkę, jak cholera. już trzeci raz ryczę dziś na uczelni. 😭😭😢

Merlin ~ one shoty || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz