3

1.7K 130 36
                                    

"Nocna furia"

W końcu ten człowiek sobie poszedł, a mi jedyne co pozostanie to spanie.
Mam nadzieję że choć sen przyniesie mi trochę spokoju.

Smaczny sen nie był mi jednak pisany, obudził mnie grzmot piorunów, w tym momencie burza to zdecydowanie ostatnie czego chciałem. Jak najszybciej ruszyłem do jednego z pojedyńczych drzew w kanionie, jestem zbyt dużo by się schować pod czymś choć troszkę lepszym. Nie chcę też marnować energii, zwłaszcza że nie wróciłem jeszcze do pełni sił.

Słyszałem grzmoty piorunów i czułem spływające po łuskach krople deszczu te które przebił się przez koronę drzew. Mimo grubej skóry i łusek czułem zimno wręcz przeszywające, nie było ono spowodowane temperaturą, zostałem po prostu sam. Smok który nie lata jest niemal że martwy, nie mogę odlecieć do innych, nie mogę im pomóc czy ochronić, nie mogę ich nawet zobaczyć. Zostałem sam i jedyna istota na którą mnie skazano to ten mały cherlawy człowiek, a co najgorsze nie wiem czy choć by on wróci tu, a jeśli tak czy nie zechce jednak mnie dobić. Mimo iż wątpię by znów próbował to jest jednym z tych potworów, a jednocześnie jedyną osobą na która może mi pomóc i której muszę zaufać.

"Czkawka"

Dziś nas cudny i jakże odpowiedzialny Pan psor, postanowił zapewnić nam zabawę z zębaczem. Nie żebym narzekał, mogło być gorzej.  Na całej arenie powstał swego rodzaju labirynt. Wszyscy radzili sobie na swój sposób, oczywiście Szpadka i Mieczyk, bardzie starali się doprowadzić innych do zabicia ich a nie smoka.
Sączysmark cały czas podrywał wszystko co się rusza, zastanawiałem się tylko kiedy zarwie do smoka.
Jak ja sobie radziłem no cóż powiedzmy że nie tak źle, w końcu jeszcze żyje. 

Biegałem po tym cholerny labiryncie próbując nie dać się zabić, gdy nagle
poczułem jak coś a raczej ktoś  przygniata mnie do ziemi.

Otworzyłem oczy które mimowolnie same zamknęły się przy upadku
Asten leżał na mnie, patrzył w moje oczy świdrując je na wylot, wyglądało to tak jakby chciał zobaczyć co się kryje we wnętrzu moje duszy. Chłopak jednak wstał gdy tylko poczuł oddech zębacza i wręcz od razu walną go toporem.

- Ej no nie, ty sobie żarty robisz, idziemy na wojnę i albo jesteś ze smokami albo z nami- co to za pytanie  jasne że z nimi... Chyba.

"Nocna furia"

Czułem dzisiejszego dnia już naprawdę spory ścisk w żołądku. Myślałem że  ten cherlawy chłopak zostawił mnie tu na pewną śmierć, tak myślałem do puki nie usłyszałem jak coś drewnianego obija się o skałę. Na tych miast skończyłem na stos kamieni i przykulony obserwowałem wychodzącego z poza skał chłopaka, może i w innej sytułacji w tym momencie starał bym się zachować dystans ale chłopak przyniósł rybę.
Brązowo włosy w końcu dostrzegł moją obecność, wybiłem się z tylnich łap i swobodnie wylądowałem. Twarz chłopaka zdradzał i strach i nie wiem czy do końca zdrową fascynację, to w tym momencie się jednak nie liczyło, liczyła się ryba.

Podszedłem do chłopaka w zamiarem chwycenia ryby zębami gdy za jego futrzanego odzieniem dostrzegłem mały nożyk. Musiałem się z nim jakoś porozumieć jeśli chciałem zjeść, wydałem więc z siebie warknięcie w postaci ostrzeżenie, szybko załapał o co mi chodzi u wyrzucił nóż, na co przybrałem dużo łagodniejszy wyraz pyska.
No to skoro czestuje to niegrzecznym jest odmówić.

- Ty nie masz zębów a przysiągł bym że - chłopcu nie było dane dokończyć gdyż pokazałem mu moje piękne ząbki wysuwając je z dziąseł.

Zanim się zorientowałem pochłonąłem całą rybę nie zostawiając nic osobie która mi to jedzenie łaskawie przyniosła. Tylko czemu, ten chłopak naprawdę nie gra według zasad.

Przyznaję zwróciłem mu połowę ryby  i gestem łba na kazałem jedzenie. Z tego co pamiętam ludzie nie jedzą surowych ryb ale kultura wymaga się dzielić, po za tym jego starania by mnie nie urazić, bym go przypadkiem nie zjadł są zabawne. 

Mimo że udało mi się nawet uśmiechnąć się do chłopaka, jeśli w tej formie można to nazwać uśmiechem, to nie wiem czy powinienem się do niego zbliżać.
Co robiłem resztę dnia bawiłem się z szatynem, nawet rysowałem, fakt przy pomocy wyrwanego drzewa ale też coś.
Gdy tylko przestałem myśleć, zacząłem z nim nawet się w pewnie. Sposób porozumiewać, warczenie znaczy nie a miły wyraz twarzy tak. Przed końcem dnia wyciąganą rękę w moją stronę, sięgał do mojego pyska.
Ufałem mu chłopak bał się mnie, jednak coś go do mnie ciągnęło, nie był wikingiem na pewno nie jednym z ich, nie miał w sobie nic z potwora, był po prostu dobry.
Przybliżyłem  się tak by mógł mnie pogłaskać. Ciepło jego dłoni rozchodziło się po moich łuskach, nie wiem co to było ale coś jak by prąd lub ogień przeskoczył  między nami gdy tylko mniedotknął, niesamowite uczucie.

Oddaliłem się zaraz po tym siadając niedaleko jednej z skał porośniętych mchem. Chłopak ja by inaczej powędrował za mną, usiadł koło mnie i  się we mnie wpatrywał, przeżywał wręcz mnie wzrokiem, z reszto ja nie pozostałe dłużny.

- Jestem Czkawka, nie wiem czy w ogóle rozumiesz co muwie ale przepraszam za ten ogon- powinienem go za mój ogon dawno już pozbawić głowy, mimo że teraz mam ochotę przekazać mu tylko "nic się nie stało" a najdziwniejsze jest to że jeśli będzie o mnie dbał, zacznę naprawdę tak myśleć.

-A właśnie muszę na ciebie jakoś wołać, co powiesz na Szczerbatek ty zęby chowająca gadzino - przewróciłem tylko oczami na dźwięk tego głupiego imiona, ale coś czuję że
chłopaka sobie go nie odpuścić

Jak wytresować smoka ( yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz