"Szczerbatek"
Smocza forma wrzuciła wraz z pierwszymi promieniami słońca, a moje myśli znów powróciły, jak i poprzedniej nocy. Czemu chce tu zostać, czemu to że ten chłopak tu jest to dla mnie wystarczający powód.
Młodzieniec kolejnego dnia znów pojawił się w kanionie, jednak tym razem podszedł do mnie dużo swobodniej, a ja sam również nie byłem już przy nim aż tak bardzo spięty. Chłopak przywitał się że mną po prezes użycie mojego nowego imienia, mimo że nie należało ono do najpiękniejszych to za koszyk ryb który chłopak przyniósł nie można było się gniewać, no może tylko pokazałem swoje niezadowoleni na widok węgorza norweskiego, jednej z największych trucizn dla smoków.
Młody podczas mojego posiłku coś majstrował przy moim ogonie, starałem się nie zwracać uwagi na jego dziwne zabawy gdy poczułem co on robi. Natychmiast wziąłem się w powietrze, wysoko po przez skały rozkoszując się tym lotem, przyjemna bryza odczuwalna była na każdej choć by najmniejszej łusce, tak dawno nie dane mi było czuć tego wspaniałego uczucia.
Tylko gdyby nie ten krzyk, wzleciałem nad kanion i zrzuciłem go sprawnym ruchem ogona, chciałem zrobić choć by jeszcze jedną rundkę, ale znów poczułem brak części ogona, spałem kilka metrów od chłopaka, wywołując nie wielki plus wody.
"Czkawką"
Powinienem skonstruować coś na wzór siodła i czegoś czym mógł bym kontrolować jakoś jego ogonem. Jeśli to mi się uda on znów będzie mógł choć na chwile poczuć się smokiem.
Może to że czuję się jak on jest głupie, ale jesteśmy teraz tacy sami, ja który nie może nazwać się prawdziwym wikingiem ponieważ nigdy nie był bym wstanie zrobić smoka, on za to bo już nigdy nie wzniesie się sam w niebo. Jest tylko jedna rzecz która nas różni, w obu przypadkach to moja wina, a on jest tu tym niewinnym i dobrym. Gdybym mógł oddał bym mu jego wspaniały ogon.